Prezydent USA Joe Biden, prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Angela Merkel „słusznie dążą do odwilży w stosunkach z prezydentem Rosji Władimirem Putinem” – twierdzi ekonomista prof. Melvyn B. Krauss. To – jego zdaniem – „strategiczny imperatyw” w sytuacji rywalizacji z Chinami i nawiązanie do przełomu strategicznego doktryny Nixona.
Krauss uważa, że amerykańskiemu przywódcy udało się zmobilizować zachodnią Europę w konfrontacji z Pekinem. „Stany Zjednoczone, Francja i Niemcy są teraz zasadniczo po tej samej stronie. Każdy uznaje, że szerokie porozumienie międzynarodowe jest konieczne, aby przekonać Chiny do ograniczenia agresywnych zachowań” – czytamy.
Autor dodaje, ze prawdziwe chińskie stanowisko zostało obnażone w wypowiedziach samego prezydenta Xi Jinpinga podczas uroczystości, upamiętniających stulecie Komunistycznej Partii Chin. Groził, że każda próba ingerencji w sprawy chińskie, doprowadzi do „roztrzaskania głów o Wielki Mur ze stali”.
Wesprzyj nas już teraz!
Strategia Bidena zakłada ścisłą współpracę wielkiej „czwórki” w regionie Azji i Pacyfiku, to jest: Australii, Indii, Japonii i USA. Pod koniec ubiegłego miesiąca Stany Zjednoczone i Japonia przeprowadziły manewry morskie, przygotowując się do wspólnych operacji w razie agresji chińskiej na Tajwan.
W Europie zaś NATO, jak i Unia Europejska uznały Chiny za wyzwanie i zwiększyły zobowiązania, wykraczające poza region europejski.
Budowanie wielkiej koalicji na arenie międzynarodowej, mającej utemperować ambicje Pekinu nie powiodą się, jeśli do tego grona nie dołączy Rosja.
Ekipa Bidena podjęła działania, by przekonać rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, że w interesie bezpieczeństwa narodowego Rosji jest zdystansowanie się od Chin. Obecnie włączenie Rosji w ten układ jest „priorytetem” nie tylko administracji amerykańskiej, ale także prezydenta Francji Emmanuela Macrona i kanclerz Niemiec Angeli Merkel, którzy wezwali do resetu stosunków UE z Rosją.
Zdaniem prof. Kraussa, „oczywiście, sugestia, że UE mogłaby naprawić stosunki z Rosją, spotkała się z histerycznymi protestami w Holandii, krajach bałtyckich i w Polsce”. Dlatego niemiecka kanclerz pospiesznie wyjaśniała, że „takie rozmowy z rosyjskim prezydentem nie są rodzajem nagrody”.
Autor sugeruje, że zdecydowany protest części krajów UE, zwłaszcza z Europy Wschodniej nie był czymś niespodziewanym. Dodaje, że mogą one jednak nie rozumieć nowej polityki strategicznej. „Nagłe zmiany polityki strategicznej rzadko są rozumiane na samym początku. Kiedy 50 lat temu prezydent USA Richard Nixon zainaugurował stosunki z komunistycznymi Chinami, wywołał burzę wśród sojuszników Ameryki, przy czym Japonia sprzeciwiała się jeszcze silniej niż teraz Estończycy, Łotysze, Litwini i Polacy” – czytamy.
Krauss dodaje, że inicjatywa dyplomatyczna Nixona dziś jest wspominana jako wielki przełom strategiczny epoki powojennej. „Otwarcie Chin” wynikało z tego, że zarówno Nixon, jak i chiński przywódca Mao Zedong zaczęli postrzegać Związek Radziecki jako największe zagrożenie dla swoich krajów. Nawiązanie zaś stosunków dyplomatycznych obu krajów miało zmusić Sowietów, którzy dopiero co najechali Czechosłowację, a następnie prowadzili krótką, ale brutalną wojnę graniczną z Chinami, do ponownego rozważenia swojej agresywnej polityki.
I to „zadziałało.” W następnych latach Sowieci mieli ograniczyć rozmieszczenie wojsk wzdłuż granicy z Chinami i zawarli z Amerykanami traktaty o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej.
Zdaniem ekonomisty, wykładającego na uniwersytecie stanowym w Nowym Jorku, Putin, który jest „człowiekiem bezkrwawej realpolitik,” ma kilka powodów, by współpracować z Bidenem i są one podobne do tych, które zmotywowały Mao i Zhou Enlaia do przyjęcia strategii Nixona.
Wymienia m.in. to, że Rosja jest obecnie bardziej izolowana niż Związek Radziecki, stała się bardziej zależna od Chin, a antyzachodni antagonizm nie sprzyja Moskwie tylko Pekinowi. Putin miałby znacznie zyskać na współpracy antychińskiej m.in. poprawą sytuacji gospodarczej kraju.
Autor wskazuje ponadto na fakt, że Chińczyków może bardzo drażnić okupowanie przez Rosjan chińskich terytoriów zagarniętych w XIX wieku. „Na przykład miasto Władywostok ze swoją ogromną bazą morską jest częścią Rosji dopiero od 1860 roku, kiedy to carowie zbudowali tam port wojskowy. Wcześniej miasto było znane pod mandżurską nazwą Haishenwai. Kiedy w zeszłym roku Rosja obchodziła 160. rocznicę powstania miasta, hiper-nacjonalistyczni chińscy internauci wybuchali z oburzenia” – czytamy.
Tym, co powinno przekonać rosyjskiego przywódcę do współpracy antychińskiej jest także demografia. Sześć milionów Rosjan rozsianych wzdłuż syberyjskiej granicy ma po drugiej stronie 90 milionów Chińczyków. I wielu z nich regularnie przekracza granicę z Rosją w celu handlu. Wielu nie wraca do swojego kraju.
Profesor zaznacza, że obecna strategia Biden/Macron/Merkel nie ma na celu natychmiastowego przekształcenia Rosji w kraj demokracji liberalnej, podobnie jak takiego celu nie miała strategia Nixona w stosunku do Chin. Nie da się zmienić Rosji z dnia na dzień. Przywódcy europejscy nie mają złudzeń. Putin także kalkuluje. „Nie odejdzie od Chin, jeśli będzie to stanowiło jakiekolwiek zagrożenie dla jego władzy lub bezpieczeństwa osobistego. Reżim Putina jest zbyt kruchy i zależny od jawnego autorytaryzmu, by podejmować jakiekolwiek poważne ryzyko” – czytamy.
Autor dodaje jednak, że jeśli Zachód chce, by Rosja zdystansowała się od Chin, będzie musiał zaakceptować Putina takim, jakim jest i trzeba go przekonać do uznania międzynarodowych norm w cyberprzestrzeni oraz zaprzestania otwartego grożenia sąsiadom.
To miałoby być możliwe i wystarczające do ostrzeżenia „upartego Xi” o strategicznych niebezpieczeństwach jego polityki zastraszania na szczeblu regionalnym i międzynarodowym.
Źródło: project-syndicate.org
AS