Drzewo Krzyża było nader okrutnym, rzymskim narzędziem kaźni. Przez kilka długich godzin chłonęło ono obficie Najświętszą Krew Pana. W tym świętym znaku najdonośniej wybrzmiewa zwycięstwo życia nad śmiercią i to w nim znajdujemy pewną drogę zbawienia. Oto powód, dla którego Krucyfiks stał się najdumniejszym i najpowszechniejszym symbolem chrześcijaństwa. Krzyż, ofiara i męka Pana, będące od wieków najgłębszym źródłem katolickiej teologii, wyrażają nieskończoną miłość Boga ku ludziom oraz wskazują na zbawczy sens cierpienia. Katolicy zwykli otaczać Krzyż Pański najwyższą czcią i chwałą, a każda odnaleziona drzazga, m.in. ta wydobyta z czeluści zapomnienia przez św. Helenę, stawała się najcenniejszą relikwią, celem licznych pielgrzymek i centrum uroczystych nabożeństw. W dniu 14 września, w Święto Podwyższenia Krzyża Pańskiego Kościół udaje się sercem na Golgotę, by w skupieniu kontemplować majestat Ukrzyżowanego.
To nie tylko symbol
Nie tak jak daje świat, Ja wam daję (J 14, 27) – mówi Chrystus. Świat oferuje wygodne, libertariańskie życie pod znakiem wiecznej konsumpcji, a jako “zapychacze” pustki duchowej proponowane nam są podejrzane praktyki – medytacja, joga, horoskopy, droga oświecenia, nirwana itd. Pogardliwie mówi się też dziś o rodzicielstwie, bo przecież “dzieci to wydatki, wiele obowiązków i niepotrzebnych nerwów”. Można zamiast tego polecieć na egzotyczne wakacje albo spełniać się zawodowo. Jednak domeną wybranych – katolików – nie są wcale luksusy, bogactwo i zabawa, a właśnie krzyż – jest on w rzeczywistości codziennością pełną niedogodności, wyrzeczeń i trudów. Może przyjmować postać wychowania potomstwa, zmagania się z chorobą, stawiania czoła kłopotom finansowym lub wykonywania ciężkiej pracy. Chrześcijanin, który zgadza się na cierpienie i z pokorą podnosi swój codzienny krzyż, prawdziwie naśladuje Odkupiciela. Wywołuje to u wielu niemałe zdziwienie, a czasem i oburzenie: “Jak można akceptować cierpienie? Nie lepiej się od niego uwolnić? To żałosne żyć w ten sposób!” Św. Paweł trafnie podsumował tę kwestię: Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia. (1 Kor 1, 18)
Wesprzyj nas już teraz!
Zasadnym jest w tym momencie oddać głos Świętym, którzy chętnie przyjęli na swe ramiona “Boże jarzmo” i w pełni wykorzystali łaskę cierpienia. Rację ma św. Jan Maria Vianney mówiąc: Ludzie ze świata martwią się, kiedy mają krzyż, chrześcijanie martwią się wtedy, gdy go nie mają oraz Krzyż jest darem, który dobry Bóg zsyła swoim przyjaciołom. Przypomnę również głęboką myśl św. Grzegorza z Nazjanzu: Nic bardziej wynalazczego nad cierpienie. Ciekawie wypowiedział się w tym temacie i nasz Papież – św. Jan Paweł II: W cierpieniu kryje się szczególna siła, która wewnętrznie zbliża człowieka do Chrystusa, specjalna łaska. Wyzwala ona w człowieku zdolność kochania. Dla porównania przytoczę pospolity w świecie pogląd o istocie cierpienia wyartykułowany przez liberała Johna Stuarta Milla: Czyny są dobre, jeśli przyczyniają się do szczęścia, złe, jeśli przyczyniają się do czegoś przeciwnego. Przez szczęście rozumie się przyjemność i brak cierpienia; przez nieszczęście – cierpienie i brak przyjemności… Przypomina to przedchrześcijańskie, pogańskie myślenie epikurejczyków i hedonistów.
Znak, któremu sprzeciwiać się będą…
Świat od zawsze podlegał zmianom. Do czasów la Révolution francaise odbywało się to jednak na zasadzie ewolucji, bez odkręcania do góry nogami tradycyjnych norm moralnych. Teraz jednak mamy nieprzyjemność obserwować wybitnie gwałtowne, globalne przepoczwarzenie cywilizacji, w którym to rzekomy “postęp” obejmuje już nie tylko technikę, przemysł, czy naukę, ale i brutalnie atakuje ludzką tożsamość depcząc świętości, łamiąc prawo naturalne i sumienia. W jaki sposób dokonuje się tego rodzaju spustoszenie obyczajowe? I jakie znaczenie ma w tym wszystkim Krzyż?
Chrystus, poprzez Swą Via Dolorosa i ukrzyżowanie, obdarzył ludzkość zbawieniem, największym dobrem, jakie tylko można sobie wymarzyć, a mimo to wielu odtrąca tę łaskę i ufa samym sobie, albo też ślepo podąża za prowadzącymi ku zgubie “błędnymi ognikami”. Jeszcze potworniejsza jest sytuacja, gdy człowiek nie tylko we własnym wnętrzu nie zgadza się z nauką Bożą, ale żywo angażuje się w otwartą batalię przeciw niej dopuszczając się bluźnierstw i profanacji. Krucyfiks jest najczęstszym obiektem diabelskiej furii. Widać to zwłaszcza w działalności środowisk mieniących się “satanistycznymi”. To właśnie one odwracają Krzyż o 180 stopni, co jest Jego parodią, bardzo bolesną dla katolików. Pojawiają się i inne obrzydliwości – m.in. Nergal, lider satanistycznego, heavy – metalowego zespołu Behemoth bezczelnie szydzi z Pana Jezusa przerabiając krucyfiks w tak bezwstydny, plugawy i perwersyjny sposób, że nie wypada opisywać tego ludzkim językiem. Dodatkowo podczas koncertów tego zespołu spalono niejeden krzyż.
Inni “artyści”, nie tylko muzycy, również wykorzystują drogi nam wizerunek Ukrzyżowanego w swoim brudnym “rzemiośle” łajdacko bezczeszcząc sacrum. Niejaki Andres Serrano, amerykański fotograf, podzielił się ze światem zdjęciem krucyfiksu zanurzonego w swym moczu! Ów bluźnierczy wytwór współczesnego “wizjonera”, jak potem Serrano został nazwany przez Papieża Franciszka, prostym katolikom po prostu nie mieści się w głowie.
Krzyż pada też ofiarą działań różnej maści wywrotowców, jak na przykład bojówkarzy anarchistycznych, czy tęczowych. Pamiętamy incydent z roku 2020, kiedy to aktywiści rzeczonych środowisk zbezcześcili figurę Jezusa dźwigającego Krzyż na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie owijając ją tęczowymi flagami i umieszczając na niej anarchistyczne symbole. Do wielu, jeszcze gorszych występków dochodzi podczas “radosnych” parad gloryfikujących przerażające zboczenia i dewiacje. O tym nie godzi się opowiadać w szczegółach.
Szeroko pojęta lewica z definicji jest zaciekłym wrogiem Chrystusa – przypomnijmy choćby Janusza Palikota, odpowiedzialnego za “ukrzyżowanie pluszowego misia”, czy starania o usunięcie Krzyża z sali posiedzeń Sejmu. Ponadto ugrupowania lewackie zawzięcie walczą o wyrzucenie Krzyża ze szkół i innych państwowych instytucji. Na potrzeby materiałów propagandowych, próbowano też pozbyć się Krzyża z Giewontu – dokonano tego komputerowo. Dla nich chrześcijaństwo jest bowiem największą przeszkodą na drodze do ukończenia rewolucji. Właściwie niemal każdy niszczycielski bunt w historii świata uderzał przede wszystkim w Krucyfiks – przypatrzmy się choćby wydarzeniom Wielkiej Rewolucji z Francji, bolszewickiemu październikowi, czy też postępującej od lat 60 – tych rebelii obyczajowej. Widać, że pierwszym przeciwnikiem wichrzycieli jest zawsze Bóg, Kościół i Krzyż. Jean Paul Marat drwił z chrześcijan: Modlący się przed ukrzyżowanym Chrystusem, składają hołd obrazowi własnej bezsilności. Lenin też jasno dał poznać, kto jest “wrogiem rewolucji”: Komunizm został stworzony po to, aby wypowiedzieć religii walkę. Te historyczne obrazy nie są jednak niczym nowym – samemu Bogu posłuszeństwo wymówił Lucyfer, stawszy się tym samym wzorem dla wszystkich przeciwników Kościoła…
Religia (bez) Krzyża
Rok liturgiczny w Kościele Katolickim uwzględnia czas umartwień – przed Wielkanocą przeżywamy Wielki Post, w którym wierni powinni skoncentrować się na Męce Pana Jezusa, rozważać ją, a przez to wzrastać w miłości ku Bogu i bliźnim. Pan Jezus zachęca do tego m.in. św. Faustynę: Jedna godzina rozważania mojej bolesnej męki większą zasługę ma aniżeli cały rok biczowania się aż do krwi […] Dziś w czasie Mszy św. widziałam Pana Jezusa cierpiącego, jakoby konał na krzyżu, który mi rzekł: Córko moja, rozważaj często cierpienia moje, które dla ciebie poniosłem, a nic ci się wielkim nie wyda, co ty cierpisz dla mnie. Najwięcej mi się podobasz, kiedy rozważasz moją bolesną mękę; łącz swoje małe cierpienia z moją bolesną męką, aby miały wartość nieskończoną przed moim majestatem (Dz 369 i 1512). Kościół przypomina, że nie byłoby Niedzieli Zmartwychwstania bez Wielkiego Piątku.
Niestety, zauważa się dziś u niektórych grup katolików pewne niebezpieczne tendencje idące w kierunku redukowania naszej religii jedynie do ogólnych haseł: uczta, radość, wspólnota, czy dobro, zapominając całkowicie o aspekcie ofiary i cierpienia. Dla niektórych nie istnieje coś takiego, jak “cisza Wielkiego Piątku”, bowiem nawet w ten przejmujący i straszny dzień Męki Pańskiej organizuje się tzw. wieczory uwielbienia, podczas których usłyszeć można “rozrywkowe”, “rock’n’rollowe” brzmienia i rytmy i ujrzeć świeckie tańce. Całe wydarzenie wygląda na typowy protestancki koncert – wykonawcy skupiają się na swoim śpiewie, ruchach scenicznych i kontakcie z publicznością. Zero zadumy, czy refleksji – tylko muzyka, hałas i zgiełk. Zdarza się, że tego typu “eventy” odbywają się w świątyniach, nierzadko przy wystawieniu Najświętszego Sakramentu, któremu przecież powinny towarzyszyć cisza i skupienie. Co ciekawe, żeby uczestniczyć w uwielbieniach, często trzeba zapłacić za “bilet wstępu”. Oto, w jak podstępny sposób próbuje się rozmydlać naukę o Krzyżu zastępując Go imprezą pod chrześcijańskim płaszczykiem. Zjawiska te budzą we mnie pytanie, co na to powiedziałby Chrystus? Czy nie pouczyłby nas: Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców. ?
Bardzo boli mnie, że Krucyfiks coraz częściej usuwa się z przestrzeni Kościoła, albo próbuje się go deformować po to, by był “fajny” dla ludzi, by nie budził w nich “dyskomfortu” spowodowanego obrazem konania. Mam na myśli m.in. nowe trendy w projektowaniu szat liturgicznych, gdzie nie ma tradycyjnego krzyża, tylko jakieś dwie, przecinające się po nieregularnymi kątami nitki. Zastanawiające jest również wymazanie krzyży z wież lizbońskiej bazyliki na plakatach Światowych Dni Młodzieży. Czemu pozbywamy się tego najcenniejszego, katolickiego symbolu, który przecież ma tak niezwykłą moc? Czym zdołamy nawracać ludzi, jeśli nie “nauką Krzyża”? Może gitarą, techno, albo Pachamamą?
Nie pozbywajmy się Ukrzyżowanego Pana Jezusa, trwajmy na Kalwarii. Krzyż to jest nasza jedyna drabina do nieba. Nie gitara, taniec, czy śpiew, ale codzienne dźwiganie naszych ciężarów w łączności z Najświętszą, Chrystusową Ofiarą ostatecznie wiedzie nas ku zbawieniu. Najwięksi Święci w swoich zmaganiach ze złem mocno chwytali za Krucyfiks, ponieważ drży i truchleje przed Nim całe piekło. Nasz święty Atrybut jako jedyny stoi twardo na staży porządku społecznego, prawa naturalnego i to On jest największą przeszkodą na drodze każdej rewolucji. Na koniec podzielę się z Państwem prostym, acz mocnym przesłaniem danym Konstantynowi Wielkiemu prosto z Nieba: In hoc signo vinces – Pod tym znakiem zwyciężysz…
Zofia Michałowicz
W ramach cyklu [OKIEM MŁODYCH] prezentujemy materiały młodych Autorów przygotowane dla PCh24.pl
Pamiętaj o wielkiej sile Spowiedzi Świętej. Nie daj się zniechęcić! [OKIEM MŁODYCH]