Z księdzem Aleksandrem Dobrońskim, proboszczem parafii pw. Najświętszej Maryi Panny w Kozińcach niedaleko Białegostoku, na temat prowadzonej, pod jego kierownictwem, pomocy Polakom na Litwie rozmawia Adam Białous
Jak długo Ksiądz zajmuje się pomocą Polakom na Litwie?
Prowadzę ją już około 5 lat. Moim największym pomocnikiem w tej akcji jest dyrektor Szkoły Podstawowej im. bł. ks. Michała Sopoćki w Księżynie koło Białegostoku. Pieniądze na dary zbieramy przeważnie podczas festynów, licytacji czy okresowych zbiórek. Czasami dzieci m.in. ze szkoły w Księżynie robią jakieś proste produkty czy wypieki i sprzedają je podczas festynu, a za te pieniądze kupowane są przedmioty czy jedzenie potrzebne dla Polaków na Litwie.
Wesprzyj nas już teraz!
Obecnie pieniądze, które otrzymujemy od ofiarodawców przeznaczamy również na kopanie studni. Aby wykopać jedną studnię trzeba zapłacić firmie, która to robi za około tysiąc euro. Trudno może w to uwierzyć, ale niektóre polskie rodziny mieszkające na litewskich wsiach, aby mieć wodę, muszą po nią chodzić z wiadrami do rzeki.
Na Litwie współpracuję z członkami Stowarzyszenia Miłosierdzia Bożego w Solecznikach. Szefem tego stowarzyszenia jest bardzo szlachetny człowiek Tadeusz Romanowski. Zrzeszonych jest tam kilkudziesięciu woluntariuszy. To oni rozdysponowują dary, gdyż najlepiej wiedzą, co komu potrzebne.
Czy pomoc, której udzielacie naszym rodakom na Litwie jest systematyczna i czy organizujecie jakieś cykliczne duże akcje pomocowe?
Wozimy dary na Litwę systematycznie raz w miesiącu, przez cały rok. Największa nasza akcja nazywa się „Jałmużna wielkopostna”, oczywiście jest organizowana przed Wielkanocą. Wówczas ludzie przywożą dary materialne do kilku magazynów. Są one zlokalizowane m.in. przy szkole w Księżynie, a także przy kilku innych szkołach oraz w Białymstoku i Choroszczy. Obok kościoła w Kozińcach mamy specjalny magazyn, do którego wszystkie te dary trafiają. Potem naszym busem są transportowane do Solecznik. Busa otrzymaliśmy od Straży Więziennej z Czerwonego Boru koło Łomży.
Podczas przedostatniego Wielkiego Postu otrzymaliśmy tak dużo darów, że musieliśmy wynająć tira, żeby móc je dla naszych rodaków na Litwę zawieźć. Wśród tych darów były rzeczy, których oni najbardziej potrzebują tj. produkty żywnościowe o długiej przydatności do spożycia, ubrania, polskie książki…
Ceny na Litwie idą obecnie ostro w górę. Tam zwykły chleb kosztuje jakieś 2 euro, a zarobki są żałośnie niskie. Średnia krajowa wynosi nieco ponad 300 euro, a i tak nie wszyscy przecież ją otrzymują, bo bezrobocie jest bardzo wysokie.
Wasza akcja pomocowa dla Polaków na Litwie rozwija się. Jakie są jej najnowsze odsłony?
Ostatnim pomysłem jest organizowanie u nas odpoczynku polskim dzieciom i młodzieży z Litwy. Podczas ostatnich wakacji sprowadziliśmy 20 dzieci. Młodzi Polacy z Litwy spali u gościnnych rodzin z naszej miejscowości. Wśród małych Polaków, którzy do nas przybyli z Solecznik na Litwie były też dzieci z domów dziecka i szkół specjalnych. Przygotowaliśmy dla dzieci wiele ciekawych wyjazdów. Współpracujemy z Lasami Państwowymi, z różnymi organizacjami, samorząd nas wspiera. Chcemy po prostu pokazać im, że Polska jest piękna i nasza historia jest bogata oraz wspaniała. Zwiedzaliśmy Muzeum Sybiru, pływaliśmy statkiem po augustowskich jeziorach, z naszymi harcerzami mali Litwini przemierzali leśne szlaki przepięknej Puszczy Knyszyńskiej.
Z jakiej organizacji skautowskiej są harcerze, którzy tak pięknie włączają się w pomoc Polakom na Litwie?
Nie są oni zrzeszeni w żadnej organizacji skautowskiej. To harcerze z drużyny, którą zorganizowałem przy naszej parafii pw. Najświętszej Maryi Panny w Kozińcach. Dawniej działałem w ZHP, byłem tam nawet harcmistrzem. Jednak obecne wprowadzanie przez szefostwo do szeregów ZHP m.in. ideologii LGBT, jest dla mnie nie do przyjęcia, dlatego się z ZHP pożegnałem. Jestem zwolennikiem tworzenia przyparafialnych drużyn harcerskich, które kierują się ideałami chrześcijańskimi. Kiedy, kilka lat temu, byłem proboszczem białostockiej parafii pw. św. Faustyny, założyłem tam 1 Parafialną Drużynę im. Św. Faustyny Kowalskiej. Teraz proboszczuje w Kozienicach niedaleko Białegostoku. Tu zorganizowałem 2 Harcerską Drużynę Parafialną im. Szarych Szeregów. To właśnie harcerze z tej drużyny bardzo ochoczo włączają się w pomoc swoim rodakom, szczególnie rówieśnikom, żyjącym na Litwie.
W jakie rejony na Litwie, wozicie Polakom pomoc?
Najczęściej jeździmy do Solecznik położonych 40 km od Wilna. To miasto i jego rejony w ponad 80 procentach zamieszkałe są przez ludność polską. Tam nawet nazwy ulic i sklepów czy miejscowości, pisane są po polsku. W Solecznikach jest też duża polska szkoła. Niektóre polskie szkoły funkcjonujące w solecznickim rejonie, dokładnie w Butrymańcach i Dziewieniszkach, litewskie władze samorządowe chcą zamknąć. To bardzo przykre, gdyż te polskie szkoły są bardzo ważne, krzewią w dzieciach polskość.
W szkołach litewskich dzieci z polskich rodzin się wynaradawiają. Jednak trzeba też wiedzieć, że Polacy na Litwie, kiedy upierają się trwać przy swojej polskości, mają małe szanse, aby skończyć wyższe studia, a potem zajmować jakieś wysokie stanowisko przynajmniej w administracji państwowej.
Tamtejsi Polacy takim traktowaniem są oburzeni. Ogólnie z tego co wiem, na całej Litwie żyje około 200 tysięcy Polaków. Głównie są oni „zgrupowani” w Wilnie, na Wileńszczyźnie oraz w rejonie solecznickim. W innych rejonach Litwy Polaków żyje niewielu. Oni nie lubią jak się ich nazywa litewską Polonią. Wolą kiedy określamy ich po prostu Polakami żyjącymi na Litwie. Podkreślają zawsze tę prawdę, iż oni na Litwę nie wyemigrowali, a żyją na tych ziemiach od pokoleń. Pięknie mówią po polsku, z charakterystycznym wschodnim, wileńskim zaśpiewem. Aż chce się tej mowy słuchać.
Kościół katolicki na Litwie zawsze pełnił ważną rolę w utrzymywaniu Polaków przy wiarze oraz postaw patriotycznych. Czy nadal tak jest?
Ciągle taką rolę Kościół tam spełnia. Na Litwie jest wielu kapłanów Polaków. Prężnie działają polskie parafie, w których liturgię odprawia się w naszym ojczystym języku. Jednym z tych gorliwych polskich księży, którego miałem szczęście poznać, jest ks. Józef Aszkiełowicz, proboszcz parafii w Butrymańcach. Z katolikami z macierzy Polacy na Litwie bardzo chętnie się spotykają i goszczą ich m.in. podczas dwóch pielgrzymek, które od lat, wakacyjną porą, idą z Suwałk oraz Białegostoku do Wilna, do Matki Bożej Ostrobramskiej. Podczas takich radosnych spotkań, są długie Polaków rozmowy.
Oddzielnie polska pielgrzymka do Wilna, u nas raczej nieznana, idzie z Ejszyszek, czyli z terenu Litwy. W tym roku wzięło w niej udział około 300 Polaków, w tym bardzo wiele osób młodych. Trzeba tez jednak mieć tę świadomość, że młodzi Polacy na Litwie są, tak jak dzieci i młodzież, na całym świecie, urabiani za pośrednictwem internetu, przez przeciwników chrześcijańskich wartości.
Na Litwie również widać problem odchodzenia młodzieży od wiary i Kościoła. Widoczne jest też tam, w ostatnich latach gwałtowne, odradzanie się słowiańskich, pogańskich kultów, co wodzi młodych na ślepe ścieżki. Ogólnie Litwa wymiera. Bardzo dużo młodych ludzi wyemigrowało z tego kraju. Demografia jest fatalna. Tę złą sytuację pogłębia legalna na Litwie aborcja oraz rosnąca fala samobójstw, które zbierają obfite żniwo śmierci. Myślę, że na Litwie nie ma już nawet 2 milionów Litwinów. Kraj ten jest piękny – lasy, pola, bujna przyroda, ale jednocześnie zauważalny jest brak ludzi. Czasami jedzie się wiele kilometrów i nie napotka się żadnego człowieka. Jedynie opuszczone wsie, rozwalające się domy. Smutny, melancholijny widok.
Podobno część darów, które wozicie do Polaków na Litwę, trafia do naszych rodaków na Białorusi, gdzie ich sytuacja jest skrajnie trudna. W jaki sposób dostarczacie tam dary?
Od Solecznik, gdzie wozimy dary, jest jedynie 5 kilometrów do granicy z Białorusią. Polacy z Litwy dzielą się naszymi darami z rodakami żyjącymi na Białorusi. Często są oni spokrewnieni. Sobie znanymi sposobami przemycają te dary na Białoruś, gdzie Polacy mają obecnie tragicznie trudne warunki życia. Nie dość, że brakuje im podstawowych rzeczy, potrzebnych do normalnego funkcjonowania, to jeszcze ścigani są i zamykani w więzieniach przez białoruskie służby i to często jedynie z tego powodu, że są Polakami.
Macie jakiegoś świętego patrona, czy patronów, którzy wspierają was w waszej pomocowej misji dla Polaków na Litwie?
Na pewno naszym patronem jest św. Faustyna, a także jej słynny spowiednik błogosławiony ksiądz Michał Sopoćko, który pochodzi przecież z Wileńszczyzny i tam gdzie jeździmy wiele jest jego śladów. Dla przykładu Taboryszki, które często odwiedzamy – są miejscowością gdzie ksiądz Michał, jeszcze w okresie zaborów tj. w latach 1914 -18, organizował naukę języka polskiego i religii prawie w każdym domu. Te dwie święte osoby – św. Faustyna i bł. Michał, pięknie „spinają” nasze wszystkie działania. Dzieło pomocowe, które prowadzimy nazwaliśmy „Wspólnota Miłosierdzia Bożego – Polska – Litwa”. To również ma związek z naszymi patronami. Mój najbliższy współpracownik w dziele pomocy Polakom na Litwie, jest dyrektorem szkoły podstawowej noszącej imię bł. ks. Michała Sopoćki. Tych znaków opieki patronów Miłosierdzia Bożego nad naszym dziełem, której ciągle doświadczamy, jest o wiele więcej.
Władze Litwy, jeszcze nie tak dawno, tworzyły ośrodki dla imigrantów Łukaszenki w rejonach, gdzie przeważa ludność polska, co dla naszych rodaków było uciążliwe. Czy ta sytuacja się zmieniła?
Jeśli chodzi o imigrantów, których na Litwę wpychają Putin z Łukaszenką, to oni tam nigdy długo nie zabawią. Kiedy tylko przywiozą ich do ośrodków, zaraz uciekają – przez Polskę, do Niemiec. Na polsko-litewskiej granicy nie ma żadnych kontroli, przynajmniej, kiedy my tam busem jeździliśmy, ani razu nikt nas nie zatrzymał. Imigranci uciekli do Niemiec, wiec ich obozy zostały zlikwidowane i Polacy czują się spokojniejsi. Jeśli chodzi o uchodźców ukraińskich, to na Litwie prawie ich nie ma. Była ich tam pewna grupa, ale jakoś tam się zadomowić nie mogli i pojechali na Zachód.
Polacy na Litwie tęsknią za kontaktem z rodakami w kraju?
Są bardzo spragnieni kontaktu z Polakami z macierzy. Bardzo się cieszą, kiedy o nich pamiętamy. Dla nich nasza pamięć jest często ważniejsza niż dary materialne. Kiedy do nich przyjeżdżamy, jesteśmy, można powiedzieć owacyjnie, witani. Nie chcą nas od siebie wypuścić. Z przejęciem śledzą wydarzenia w Polsce. Oni naprawdę są wielkimi patriotami, a trzeba wiedzieć, że tam gdzie żyją patriotyzm naprawdę wiele kosztuje.
Dziękuję za rozmowę.
Adam Białous