„Wielka Brytania staje się krajem bezdzietnych miast”, alarmuje „The Daily Telegraph”. Coraz więcej szkół jest zamykanych z powodu braku dzieci. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy mają być wysokie koszty życia i brak dostępności tańszych domów oraz mieszkań.
Gazeta podaje, że w położonej w północnej części Londynu, w dzielnicy Camden „brakuje dzieci”. W zeszłym roku zamknięto tam cztery szkoły podstawowe z powodu braku chętnych. O przetrwanie ma walczyć Rhyl Community – mała szkoła podstawowa w sercu Kentish Town. Mimo, iż wcześniej przejęła ona uczniów z zamkniętych szkół w 2021 r. i w 2023, to wciąż nie ma zapełnionych klas. Zdarzają się sytuacje, że tylko w jednym tygodniu miejsce zamieszkania potrafiło zmienić aż dziesięcioro dzieci, rezygnując z dnia na dzień z uczęszczania do placówki.
Dyrektorzy szkół uważają, że główną przyczyną tego stanu rzeczy jest brak niedrogich mieszkań. Rodziny z dziećmi coraz częściej wyprowadzają się do innych, mniejszych miasteczek i wiosek, gdzie mają szansę wynająć za mniejszą kwotę niż w Londynie znacznie większy dom lub mieszkanie.
Wesprzyj nas już teraz!
Wysokie koszty zakwaterowania po prostu wypychają rodziny z dziećmi z Londynu, gdzie od 2010 r. średnie ceny domów wzrosły o 82 prof., do 508 037 funtów. Według Rightmove, średnia cena nieruchomości w Camden wynosi obecnie 1,2 miliona funtów, a dom w zabudowie bliźniaczej może kosztować rodzinę ponad 3,3 miliona funtów.
We wschodniej części Londynu mają być zamknięte cztery kolejne szkoły podstawowe w Hackney. Urzędnicy miejscy wskazują na kilka przyczyn tego stanu rzeczy: brexit, „pandemia” i kryzys mieszkaniowy. Nieruchomości w tej gminie sprzedają się średnio za 737 902 funtów.
Obecna sytuacja zmusza rodziny do szukania innego miejsca zamieszkania albo do rezygnacji z posiadania dzieci – sugeruje brytyjski dziennik. Współczynnik dzietności w Wielkiej Brytanii – średnia liczba porodów kobiety – utrzymuje się na stałym poziomie od 2010 r. i jak podał tamtejszy Urząd Statystyczny, wskaźnik ten spadł w 2022 r. do 1,49. W 2021 r. wynosił 1,55, a w 2010 r. – 1,94.
Brytyjczycy mają jedne z bardziej liberalnych regulacji proaborcyjnych. W samym tylko 2021 r. uśmiercono ponad 214 tys. dzieci poczętych i aż 87 proc. aborcji było indukowanych medycznie. Ponad 82 proc. uśmiercających „zabiegów” dokonano z powodu wskazań psychiatrycznych.
W Londynie wskaźnik dzietności utrzymuje się na poziomie 1,39, a np. w Brighton jest jeszcze niższy i wynosi zaledwie 1. Nie ma zastępowalności pokoleń i w ciągu kilku następnych lat znacznie wzrośnie liczba zamykanych szkół. W Westminster w 17 z 39 szkół w gminie brakuje około jednej czwartej dzieci. W Wandsworth, Hackney i Southwark odsetek ten wynosi około 40 procent.
Poza Londynem z tym problemem borykają się również: Brighton and Hove, York, Torbay, Redcar i Cleveland.
Problem wydaje się być jeszcze bardziej skomplikowany. Rodzice narzekają nie tylko na wysokie koszty utrzymania, ale także na słabą dostępność żłobków oraz trudności z dostaniem się ich dzieci do dobrych szkół.
Źródło: telegraph.co.uk, gov.uk
AS
Według Naczelnej Izby Lekarskiej, każdy szpital musi zatrudniać aborcjonistę