Szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius poinformował Komisję Spraw Zagranicznych Zgromadzenia Narodowego, że francuskie wojska interweniujące w Mali od 11 stycznia będą zastępowane przez jednostki stabilizacyjne ONZ. Rezolucja w tej sprawie ma być przyjęta w kwietniu.
– Przejdziemy z obecnego stanu (…) do nowego rozwiązania dyplomatycznego, które jest akceptowane przez wszystkich członków Rady Bezpieczeństwa, do operacji utrzymywania pokoju (OMP), która prawdopodobnie będzie przegłosowana w kwietniu i wprowadzona w życie dwa miesiące później – deklarował Laurent Fabius. Stwierdził, że „operacja ta będzie prowadzona pod egidą ONZ i przez nią finansowana”. Będzie to miało konsekwencje dla Francji, która dotychczas sama ponosi większość kosztów związanych z akcją w Mali. Pod końcu lutego minister obrony Jean-Yves Drian wyznał, że 45 dni interwencji w Mali kosztowało Francję ponad 100 mln. euro.
Wesprzyj nas już teraz!
Pieniądze obiecane w Addis Abebie, na konferencji Unii Afrykańskiej dla finansowania misji pomocy Mali (MISMA) i restrukturyzacji armii malijskiej, w wysokości 455 mln. dolarów, „wciąż jeszcze nie wpłynęły na konta”. Walczący u boku Francuzów żołnierze Czadu zadają pytania, kiedy i przez kogo zostaną opłaceni.
Tajemnicą Poliszynela jest finansowe wsparcie udzielane Czadowi przez Paryż, który dla 2 tys. jego wojska dostarcza amunicji i paliwa. Kiedy Francja zorientowała się, że będą komplikacje z misją MISMA, szybko zmieniła orientację kierując ONZ w stronę operacji utrzymania pokoju. Było to podyktowane także racjami finansowymi.
Obecnie MISMA posiada w Mali 6300 żołnierzy z Afryki Zachodniej i Czadu. Zdaniem Laurenta Fabiusa „siły bezpieczeństwa ONZ przejmą MISMA i mogą powiększyć się jeszcze o wojska z innych krajów, zwłaszcza z Nigerii i Burundi”. W sumie mogą one liczyć nawet 10 tys. ludzi. Paryż zapewnia, że celem jego interwencji nie jest „wieczne pozostanie w Mali”, ale przyznaje, że w przyszłości „w taki czy w inny sposób” Francja „będzie kontynuować swoją tam obecność”.
Franciszek L. Ćwik