W związku z potrzebą zapewnienia lokum dla fali imigrantów niemieckie władze coraz śmielej uciekają się do praktyk przymusowego wywłaszczania obywateli. Chodzi o nieużytkowane dotąd nieruchomości. Urzędnicy eksmitują także Niemców korzystających z lokali komunalnych.
23 września br. w Hamburgu, drugim co do wielkości mieście w Niemczech, urzędnicy miejscy zaproponowali projekt uchwały, która ma pozwolić władzom wykorzystać nieużytkowane nieruchomości komercyjne (biurowce i ziemię) w celu adaptacji ich na potrzeby imigrantów. Urzędnicy przekonują, że przejęcie tych nieruchomości jest konieczne, ponieważ codziennie do Hamburga przybywa ponad 400 nowych imigrantów, a schroniska dla uchodźców już są pełne. Włodarze miasta twierdzą, że właściciele nieużytkowanych nieruchomości odmówili ich udostępnienia na zasadzie dobrowolności, a więc „zaistniała potrzeba wprowadzenia przymusu prawnego”.
Wesprzyj nas już teraz!
Z działań podjętych przez urzędników cieszą się lewicowi politycy. – Robimy wszystko co w naszej mocy, aby uchodźcy nie byli bezdomni podczas nadchodzącej zimy. Dlatego konieczne staje się wykorzystanie nieużywanych nieruchomości komercyjnych – przekonuje senator Till Steffen z Partii Zielonych.
Inni twierdzą, że działania podejmowane przez lokalne władze Hamburga „na odległość zalatują komunizmem”. – Proponowana konfiskata prywatnych gruntów i budynków to zmasowany atak na prawo do własności obywateli Hamburga – grzmi André Trepoll z centroprawicowej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU). – Sprowadza się to do wywłaszczenia obywateli przez państwo – tłumaczy. Przywódca Wolnych Demokratów (FDP) w Hamburgu, Katja Suding, również uważa, że projekt ustawy jest „niedopuszczalnym przekroczeniem czerwonej linii”. – Takie środki przymusu będą tylko zniechęcać do uchodźców – tłumaczy.
W Tybindze – mieście położonym w Badenii-Wirtembergii – burmistrz Boris Palmer (także z Partii Zielonych) zaproponował, by obywatele przeznaczyli swoje wolne lokalne na wynajem lub je sprzedali. Burmistrz zagroził, że jeśli mieszkańcy Tybingi nie zrobią tak, jak proponuje, to muszą się liczyć z ewentualną konfiskatą majątku. W wywiadzie dla gazety „Die Welt” Palmer powiedział: – W pisemnych ofertach kierowanych do właścicieli wolnych nieruchomości zaznaczamy, że prawo daje nam możliwość – w nagłych przypadkach – konfiskaty domów, nawet na kilka miesięcy. Chcemy tego jednak uniknąć, ale jeśli nie będzie innej możliwości zapewnienia schronienia imigrantom, będziemy korzystać z tego prawa.
Na pytanie redaktora „Die Welt”, czy miasto nie obawia się pozwów prawowitych właścicieli nieruchomości, Palmer odrzekł: – Nie. Prawo jasno stanowi, że gdy miasto jest zagrożone bezdomnością, puste domy mogą zostać skonfiskowane. Tak może się zdarzyć, gdy obiekty dla imigrantów będą przepełnione i do Tybingi imigranci nadal będą napływać. Codziennie przybywa 50 nowych osób.
Burmistrz dodał, że w razie konieczności odpowiednie pismo zostanie skierowane do sądu, aby natychmiast wszcząć procedurę egzekucyjną. Nawet jeśli właściciel nieruchomości złoży zażalenie, to i tak nieruchomość pozostanie do dyspozycji miasta przez kilka miesięcy. W lutym 2015 roku urzędnicy w Nadrenii Północnej-Westfalii przejęli prywatny ośrodek w miejscowości Olpe, aby zapewnić mieszkania dla 400 imigrantów. Pierwotny plan był taki, że miasto zakupi ośrodek od jego bawarskich właścicieli. Władze Nadrenii Północnej-Westfalii zdecydowały się jednak majątek skonfiskować.
Według ministra spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii, Ralfa Jägera, nieruchomości mogą być przejęte, jeśli istnieje „zagrożenie dla porządku i bezpieczeństwa publicznego”, a groźba masowej bezdomności stwarza takie zagrożenie. W Nieheim, innym mieście w Nadrenii Północnej-Westfalii, burmistrz Rainer Vidal uciekł się do manewru prawnego pt. „Prawo zwrotu mienia” (Eigenbedarf), które pozwala na wypowiedzenie dzierżawy obywatelom niemieckim mieszkającym w budynkach komunalnych. Przejmowane lokalne przeznaczane są na zakwaterowanie imigrantów.
I tak 1 września br. 51-letnia Bettina Halbey, pielęgniarka, która od 16 lat korzystała z lokalu komunalnego, otrzymała pismo informujące, że musi opuścić mieszkanie do maja 2016 roku. Oczywiście w związku z napływem fali imigrantów. – Jestem kompletnie zaskoczona – mówiła – To niepojęte, jak miasto może mnie traktować w ten sposób. Nie mogę uporać się z tą sytuacją. Całe życie zmagam się z depresją, a teraz dostaję zawiadomienie o eksmisji. To jest jak kopniak w brzuch – dodała rozgoryczona. Z tego samego powodu podobne pismo – w tym samym budynku – otrzymała samotna matka wychowująca dwójkę dzieci. Początkowo miała opuścić lokal do listopada 2015 r., ale jej eksmisja została opóźniona, aby córka mogła dokończyć rok szkolny.
W wywiadzie dla gazety „Westfalen-Blatt” burmistrz Vidal, który nie należy do żadnej partii politycznej, stwierdził: – Wiem, że to niekonwencjonalne środki, ale miasto ma obowiązek zapewnienia mieszkań dla imigrantów. W niektórych przypadkach właściciele kamienic sami eksmitują dotychczasowych mieszkańców lokali, ponieważ bardziej im się opłaca udostepnienie budynku dla imigrantów niż wynajmowanie ich obywatelom.
W Braunsbedra, w małym miasteczku w Saksonii-Anhalt, Marcus Skowronek wysiedlił dziesiątki mieszkańców ze swojej kamienicy. Według lokalnych mediów, otrzymuje on 552 euro za każdego imigranta. Media szacują, że w ciągu roku Skowronek może zarobić nawet ponad 2 mln euro. Bogatsi Niemcy powinni kupić droższe lokalne, a tańsze zostawić imigrantom.
Berliński Instytut Rozwoju Miast (IFS) ostrzega, że przez najbliższe lata wskutek napływu imigrantów popyt na mieszkania będzie przewyższał podaż. Z 285 tys. pozwoleń na budowę zatwierdzonych w 2014 roku, tylko 56 tys. stanowiły pozwolenia na budowę lokali wielorodzinnych, odpowiednich dla migrantów. IFS wzywa ponadto polityków do podjęcia inicjatyw prawnych, które zmuszą Niemców – korzystających z niedrogich mieszkań – do zakupu droższych lokali. Dotychczasowe mieliby udostępniać imigrantom.
„Biorąc pod uwagę fakt, że imigranci nie mogą sobie pozwolić na wynajęcie nowej nieruchomości i większość z nich potrzebuje tańszych mieszkań, należy uruchomić szereg inicjatyw, zmuszających rodziny o dochodach wyższych do kupna lub zbudowania droższego lokum dla siebie, aby zwolnić tańsze mieszkania dla imigrantów” – rekomenduje IFS.
Ostatnio nawet uczniowie zmuszeni są opuszczać szkoły. W Lubece, w Nadrenii Północnej-Westfalii, nauczyciele i uczniowie mieli mniej niż 24 godziny na opuszczenie szkoły średniej Jahn-Realschule, do której uczęszcza 150 uczniów. Budynek został przeznaczony do zakwaterowania 300 imigrantów.
Dyrektor Marion Bienen żaliła się, że nakaz opuszczenia budynku otrzymała 15 września o 17.30. Uczniowie musieli następnego dnia pozbierać swoje rzeczy, nowych klas szukano dla nich przez tydzień. – Moi uczniowie to też ludzie – mówiła dyrektorka. – Nie można traktować ich w ten sposób. Dostali 15 minut, aby usunąć swoje rzeczy z klas. Potem mieli wyjść. To była ewakuacja, jak w czasie wojny. Bez dyskusji – ubolewała.
Centrum Studiów Ekonomicznych – think-tank z siedzibą w Monachium – opublikowało raport, w którym przestrzegło, że większość imigrantów przybywających do Niemiec nie posiada nawet najbardziej podstawowych kwalifikacji niezbędnych do znalezienia pracy. Oznacza to, że staną się długoterminowymi beneficjentami systemu opieki społecznej. Tym samym będą hamować rozwój gospodarki niemieckiej. Fachowcy rekomendują obniżenie płacy minimalnej, by uniknąć gwałtownego wzrostu stopy bezrobocia.
„W celu zapewnienia, że kryzys uchodźców nie doprowadzi do ciągłego przeciążenia finansowego dla niemieckiego podatnika, uchodźcy muszą znaleźć zatrudnienie tak szybko, jak to możliwe, by byli w stanie samodzielnie się utrzymywać. Istnieje obawa, że wielu z nich nie będzie mogło znaleźć zatrudnienia za minimalna stawkę 8,5 euro, ponieważ ich wydajność po prostu jest zbyt niska. Dlatego płaca minimalna powinna zostać obniżona, by stopa bezrobocia nie szła w górę” – napisano.
Politycy domagają się, aby „obywatele niemieccy zrobili więcej dla lepszego samopoczucia imigrantów w ich kraju”. Coraz więcej Niemców, mających na co dzień do czynienia z imigrantami, jest sfrustrowanych takim podejściem władz. Jeden z oburzonych pracowników Czerwonego Krzyża opowiadał, co zobaczył.
– Pojechałem na siłownię, w której miało być zakwaterowanych 500 imigrantów. Stało pod nią około dziesięciu pojazdów należących do Czerwonego Krzyża i wolontariuszy. Starsi mężczyźni powyżej 60 lat rozładowywali stoły i ławy z ciężarówek, czyścili je szmatkami zanurzanymi w wiadrach z wodą, a następnie wnosili je do środka. Byłem naprawdę poirytowany widząc pogrążonych w letargu młodych mężczyzn. Wszyscy z nich mieli po około 20lub 30 lat. Siedzieli i palili papierosy, wpatrując się w swoje telefony komórkowe, podczas gdy 60-letni wolontariusze pracowali i nikt im nie pomagał – relacjonował Niemiec.
Źródło: gatestoneinstitute.org, Agnieszka Stelmach.