Szef jednego z największych ośrodków badań opinii publicznej w Niemczech, Manfred Güllner z Forsa-Institut, mówi o dyktaturze Zielonych, która prowadzi do wzrostu popularności radykalizmów, w tym partii AfD.
W ostatnich tygodniach rosnącą popularnością cieszy się w Niemczech Alternatywa dla Niemiec, partia przedstawiająca się jako patriotyczna i narodowa, niemniej jednak często zamieszczająca w swoim przekazie wątki sugerujące resentymenty volkistowskie. Ostatnio jedna z jej przewodniczących Alice Weidel posłużyła się dla opisania Niemiec Wschodnich określeniem Niemcy Środkowe, co odnosi się do okresu powojennej historii Niemiec, kiedy w Bonn nie akceptowano granicy na Odrze i Nysie.
Według Manfreda Güllnera wzrost popularności AfD wynika z szaleństw wierchuszki partii Zielonych, które szef Forsa-Instutut określa wprost mianem dyktatury.
Wesprzyj nas już teraz!
– Pierwotni wyborcy koalicji [SPD-Zieloni-Liberałowie] są rozczarowani – powiedział Güllner w rozmowie z Die Welt. Obecne niemieckie władze uprawiają jego zdaniem politykę ideologiczną, która nie odpowiada ani wyborcom liberalnym, ani socjaldemokratycznym. – Większość byłych wyborców SPD… uważa, że ich partia skłoniła się przed rodzajem zielonej dyktatury – stwierdził.
Dopytywany, czy naprawdę można już mówić o dyktaturze, odparł: – Kiedy niewielka elitarna mniejszość wywodząca się z wyższej klasy edukacyjnej i finansowej społeczeństwa zmusza większość inaczej myślących poprzez pouczenia albo zakazy do przyjęcia swoich wartości, to można to określić właśnie jako dyktaturę – stwierdził.
Jak wyjaśnił Güllner, tylko mniejszość obywateli Niemiec popiera rezygnację z energii atomowej, zakaz silników spalinowych, zakaz grzania gazem oraz olejem czy tak zwany język genderowy.
Źródła: jungefreiheit.de, PCh24.pl
Pach