Deklaracja doktrynalna Dykasterii Nauki Wiary Dignitas infinita o godności ludzkiej została przyjęta przez środowiska konserwatywne z wdzięcznością i zadowoleniem. Pojawiła się również bardzo ostra krytyka prezentowana przez wielu autorów związanych z milieu tradycjonalistycznym. W tym tekście chciałbym odpowiedzieć na najczęściej formułowane zarzuty, wykazując, że w większości są nie do utrzymania.
Zarzuty wobec Dignitas infinita stawiają przede wszystkim autorzy anglojęzyczni. Można wśród nich wymienić takie osoby jak (podaję wraz z miejscami publikacji): Peter Kwasniewski (X.com), Kennedy Hall (TheKennedyReport na YouTube), Robert Morrison (RemnantNewspaper.com); Edward Feser (EdwardFeser.Blogspot.com; Rorate-caeli.blogspot.com), Jeannine Smits (Rorate-caeli.blogspot.com); Jacob Tate (OnePeterFive.com); ks. David Nix (PadrePeregrino.com) czy o. Peter Ryan SJ i E. Christian Bagger (CatholicWorldReport.com). Są również głosy hiszpańskojęzyczne, jak Caminante Wanderer (Caminante-Wanderer.blogspot.com). W Polsce to między innymi Paweł Lisicki (program „Ja, Katolik. Ekstra”) czy w ograniczonym zakresie Paweł Grad („Christianitas”).
Wymienieni autorzy skupiają się przede wszystkim na pięciu problemach. Twierdzą: że
Wesprzyj nas już teraz!
– pojęcie „dignitas infinita” – „godność nieskończona” jest heretyckie;
– „godność nieskończona” prowadzi koniecznie do postulowania pustego piekła;
– dokument Watykanu głosi herezję pelagianizmu;
– tekst jest zbyt silnie zakorzeniony w agendzie ONZ;
– tekst przedstawia fałszywą naukę na temat kary śmierci i/lub wojny sprawiedliwej.
Poniżej odniosę się do wszystkich tych zarzutów, przyznając częściowo rację jedynie tym, którzy zarzucają Dignitas infinita błąd lub ciężką sprzeczność w przypadku kary śmierci. Nie będę afiliował konkretnych zarzutów do osób, bo większość autorów wysuwa szereg zastrzeżeń (z wyjątkiem Pawła Grada, który nie krytykuje dokumentu za pojęcie „dignitas infinita”). Omówię zatem same zarzuty jako takie.
„Dignitas infinita”. Czy godność człowieka może być nieskończona?
We wstępie do Deklaracji kard. Victor Fernández wyjaśnia, że „nieskończoność” ludzkiej godności oznacza „niezależność od wszelkiego zewnętrznego wyglądu lub cech konkretnego życia osób” oraz że istnieje ona „niezależnie od wszystkich okoliczności”, takich jak „kontekst kulturowy”, „moment istnienia osoby”, „braki fizyczne””, „braki psychologiczne”, „braki społeczne”, „braki moralne”. Dokument w dalszej części wskazuje, że „nieskończona godność” ma charakter ontologiczny. Nie jest to więc godność moralna, bo tę – można utracić. Nie jest związana nawet z ludzką naturą, skażoną po grzechu pierworodną. Jest zakotwiczona w samym fakcie istnienia – w tym, że Bóg powołał dany byt rozumny do życia, a uczynił to z miłości – posuniętej względem człowieka aż do samego Wcielenia. „Nieskończona godność” nie oznacza zatem „zrównania” człowieka z Bogiem, bo w treści dokumentu mówi się wyraźnie, że godność ta jest zależna od Boga i przynależna człowiekowi na mocy Bożego aktu łaski.
To, co, jak sądzę, jest ewidentną intencją autora deklaracji używającego terminu „nieskończona godność”, jest w sumie bardzo proste: każdy człowiek jako istota rozumna i chciana przez Boga ma swoją godność, której inni ludzie w żadnej sytuacji nie mogą naruszać. Innymi słowy: Żydów nie wolno przerabiać na mydło, zbuntowanych przeciwko Rewolucji Wandejczyków na skórzane spodnie, Murzynów na trofea myśliwskie, a Polaków na mielonkę (Hackfleisch, jak czynić „generalny gubernator” Hans Frank). Dalej: dzieci poczętych nie wolno rozrywać szczypcami w łonie matki, a starych albo chorych nie wolno usypiać jak bydląt. Nie wolno czynić takich rzeczy nigdy i w żadnej sytuacji. Nic więcej, nic mniej. „Godność nieskończona” człowieka jest odnoszona do innych ludzi: jej „nieskończoność” polega tylko i wyłącznie na tym, że inni ludzie nie mogą jej „ograniczyć”, czyli uczynić „skończoną” i w efekcie ją naruszyć.
Czy godność ludzka zaprzecza karze wiecznego potępienia?
Stwierdzenie, że każdemu człowiekowi przynależy „nieskończona godność” w żadnej mierze nie warunkuje pustego piekła. Między jednym a drugim nie ma związku logicznego. Po pierwsze, historycznie rzecz biorąc herezja pustego piekła narodziła się bynajmniej nie z antropocentryzmu czy z humanizmu, ale z pomylonej refleksji nad miłosierdziem Boga. Klemens z Aleksandrii i Orygenes sugerowali – nie „twierdzili”, ale właśnie „sugerowali” – że Bóg jako doskonały pedagog nie dopuści do tego, aby którekolwiek z Jego rozumnych stworzeń zostało potępione na wieczność. Nie dlatego, by były tak „godne”, ale dlatego, że On sam jest tak dobry. Kościół odrzucił tę ideę. Późniejszy autor zajmujący się ideą powszechnego zbawienia, Grzegorz z Nyssy, podkreślał, że Bóg będzie – mimo wszystko, to znaczy pomimo swojej dobroci – szanować wolną wolę człowieka. Innymi słowy, nikt nie zostanie zbawiony wbrew własnej woli. Jeżeli człowiek aktem swojej wolnej woli wybiera zło – zostanie potępiony. Jak mówi Katechizm „nie możemy być zjednoczeni z Bogiem, jeśli nie wybieramy w sposób dobrowolny Jego miłości”.
„Nieskończona godność” człowieka w żaden sposób nie znosi tego napięcia pomiędzy Bożą dobrocią a naszą wolnością. Jak miałaby to robić? Ta „nieskończona godność”, jak pisałem wcześniej, odnosi się do przestrzeni relacji międzyludzkich. Nie ma związku z eschatologią.
Zresztą pytany o tę sprawę na konferencji prasowej kardynał Fernández zwrócił uwagę właśnie na wolność: „Ludzka istota może to [scil. piekło] wybrać, a Bóg chce respektować tę wolność” – podkreślił.
Fakt posiadania „nieskończonej godności” zakotwiczonej w Bożej decyzji, jaką było powołanie do życia nieśmiertelnego bytu rozumnego, w żaden uzasadnialny sposób nie może prowadzić do zanegowania tej wolności, a co za tym idzie do głoszenia pustego piekła. Podkreślę jeszcze raz: herezja pustego piekła historycznie rzecz biorąc nie ma nic wspólnego z „godnością” ludzką. Jeżeli papież Franciszek pyta niekiedy, czy piekło nie może być puste, to nawiązuje do odrzuconej przez Kościół idei apokatastazy Orygenesa i „Bożej pedagogii” Klemensa z Aleksandrii. Łączenie ze sobą „nieskończonej godności” i pustego piekła jest mylne.
Pelagianizm. Zbawienie tylko przez uczynki?
Pojawił się też zarzut o pelagianizm, a to w związku z paragrafem 12 deklaracji, gdzie czytamy: „Dla Jezusa dobro czynione każdemu człowiekowi, niezależnie od więzów krwi czy religii, jest jedynym kryterium oceny”. Samo w sobie to zdanie mogłoby być interpretowane pelagianistycznie. Nie wolno go jednak w ten sposób interpretować, bo narusza to zasadę uczciwej i zdrowej, katolickiej lektury tekstu. Zacytowane zdanie zostało poprzedzone przez inne, które brzmi: „Chwalebny Chrystus będzie sądził z miłości do bliźniego, która polega na pomocy głodnemu, spragnionemu, obcemu, nagiemu, choremu, uwięzionemu, z którymi On sam się utożsamia (por. Mt 25, 34-36)”. Cała ta wypowiedź jest zatem osadzona ściśle w opisie Sądu Ostatecznego w Ewangelii św. Mateusza. W dobrze znanym passusie sam Pan Jezus mówi, z czego będzie sądzić człowieka. Kryteria to właśnie miłość bliźniego w sytuacjach głodu, pragnienia, obcości, nagości, choroby, więzienia; Pan utożsamia się z ubogimi, a zatem to, co człowiek czynił ubogim, czynił w istocie Jemu Samemu. Innych kryteriów sądu Zbawiciel w tym passusie nie podaje. Nie oznacza to, oczywiście, by Pan Jezus znosił wymóg wiary w Siebie; wprost przeciwnie – czyny miłosierdzia mają wartość ze względu na Niego; ale tak samo jak nie robi tego Pan Jezus, tak samo nie czyni tego dokument Dignitas infinita.
Oskarżenie tego tekstu o pelagianizm musiałoby logicznie prowadzić do oskarżenia o pelagianizm wobec samego Chrystusa na podstawie Mt 25, 34-36. Jeżeli nie formułujemy zarzutu pelagianizmu pod adresem Chrystusa na podstawie Mt 25,34-36, to nie czynimy tego dlatego, że wpisujemy to w szerszy kontekst nauczania naszego Pana; a wiemy, że nauczał także o konieczności wiary w Siebie etc. Mt 25, 34-36 czytamy „razem z Kościołem” albo mówiąc inaczej, „razem z Chrystusem” – z całością Jego nauczania. Tak samo należy czytać „Dignitas infinita” – razem z Kościołem. Odwołanie się przez dokument Watykanu obszernych słów Zbawiciela o Sądzie Ostatecznym nie powinno być podstawą zarzutu o herezję pelagianizmu.
Związek Dignitas infinita z dokumentem ONZ
Tekstowi stawia się też zarzut nadmiernego oparcia się na Uniwersalnej Deklaracji Praw Człowieka ONZ z 1948 roku. O ile niektóre sformułowania Dignitas infinita dotyczące Deklaracji ONZ mogą budzić pewne zastrzeżenia, zwłaszcza w oczach z góry krytycznie nastawionego czytelnika, to zasadniczo możliwa jest też pozytywna interpretacja: uznanie, że dokument Dykasterii Nauki Wiary chciał po prostu wskazać na „dobrą wolę tego świeckiego osiągnięcia” i odnotować „fakt, że z czasem Deklaracja Praw Człowieka stała się podstawą międzynarodowego porządku prawnego”.
Silne oparcie się przez kard. Fernándeza na dokumencie ONZ uważam za zasadne i słuszne, bo problem naruszania ludzkiej godności nie jest bynajmniej ograniczony do świata katolickiego, ale występuje powszechnie. Dokument Watykanu ma ambicję trafić do szerszego grona czytelników, niż tylko ortodoksyjni katolicy, stąd jest właściwe, by argumentował również z innych źródeł. Co więcej Dignitas infinita wskazuje najpierw, że godność ludzka jest rozpoznawana przez sam rozum, dalej, że została potwierdzona przez Kościół w świetle Objawienia – i dopiero w trzecim rzędzie, że została odzwierciedlona w ONZ. Dokument Watykanu stwierdza zatem po prostu, że w tym akurat bardzo ważnym dla całej społeczności międzynarodowej tekście, udało się wyrazić coś, co wynika z prawa naturalnego i co jest potwierdzone przez Objawienie. Nie widzę w tym nic złego; wręcz przeciwnie, to retorycznie bardzo zręczny zabieg.
Wojna sprawiedliwa i kara śmierci
Ostatnim punktem krytyki jest nauczanie Dignitas infinita na temat wojny oraz kary śmierci. W pierwszym przypadku moim zdaniem kontrowersji nie ma w ogóle. Dokument nie zaprzecza w żadnej mierze teorii wojny sprawiedliwej, wskazując jedynie, że w praktyce „bardzo trudno jest utrzymać racjonalne kryteria, które wypracowano w poprzednich wiekach, by mówić o możliwości «wojny sprawiedliwej»”. To przecież prawda; bo choćby w przypadku konfliktu rosyjsko-ukraińskiego z jednej strony jest oczywiste, iż Ukraińcy zostali napadnięci i mieli prawo się bronić, ale z drugiej strony jest równie oczywiste, że sami bez pomocy międzynarodowej nie mieliby żadnych widoków na skuteczną obronę (co jest jednym z kryteriów wojny sprawiedliwej), by nie wspominać już o skomplikowanej sytuacji narastającej wokół Donbasu od 2014 roku i wielu innych problemach. Zarazem Dignitas infinita wskazuje, że potwierdza się „niezbywalne prawo do uprawnionej obrony”. Dokument podtrzymuje zatem, że wojna, choć zasadniczo jest wielką katastrofą i klęską samą w sobie, może być niekiedy sprawiedliwa.
Co innego w kwestii kary śmierci. Według Dignitas infinita kara śmierci „narusza niezbywalną godność każdej osoby ludzkiej niezależnie od wszelkich okoliczności”; należy zatem przyjąć postawę „zdecydowanego odrzucenia kary śmierci”. Wokół tego problemu toczy się od wielu lat bardzo głęboka dyskusja, w której obie strony sporu formułują ważkie argumenty. Z jednej strony podnosi się, że Kościół co do zasady zawsze akceptował karę śmierci, nawet jeżeli różnie odnosił się do jej stosowania w praktyce, uznając, że prawowita władza, jako pochodząca od Boga, może wymierzyć również karę najwyższą; z drugiej strony twierdzi się, że wynikało to raczej z okoliczności materialnych, to znaczy, że rozwój cywilizacyjny może uzasadnić negację kary śmierci.
Ja przychylam się do pierwszego zdania i stąd uważam, że sformułowania w Dignitas infinita są pospieszne i mało rozważne. Trzeba jednak uczciwie stwierdzić, że w tym akurat aspekcie dokument nie tworzy niczego nowego, ale jest zależny od: 1) wcześniejszego nauczania Franciszka; 2) nauczania dwóch poprzednich papieży, ze szczególnym uwzględnieniem św. Jana Pawła II. Problem kary śmierci występuje w Dignitas infinita, ale nie jest problemem specyficznym dla tego dokumentu: to problem specyficzny dla epoki po Vaticanum II a nawet bardziej – po II wojnie światowej i zbrodniach wielkich totalitaryzmów. Ponadto dotyczy kwestii zasadniczo drugorzędnej, tak, jak jest na przykład w przypadku niewolnictwa. W przeszłości Kościół akceptował szereg przyczyn „sprawiedliwego zniewalania” ludzi, czego dzisiaj już nie robi, głosząc, że niewolnictwo jest złe.
Podsumowanie. Dignitas infinita to porządny tekst
W sumie zatem, jak sądzę, oskarżenia względem Dignitas infinita nie wytrzymują krytyki. Nie podejmuję się oceny przyczyn, dla których te oskarżenia są w ogóle formułowane w poszczególnych przypadkach. Wydaje się, że – biorąc rzecz ogólnie – jest to zależne od szerszego klimatu, jaki panuje wokół pontyfikatu papieża Franciszka. Wielu katolików może czytać dokumenty Ojca Świętego z maksymalną podejrzliwością, świadomie lub podświadomie wybierając nieprzychylną interpretację wszędzie, gdzie to możliwe, ze względu na złe doświadczenia: mogą spodziewać się, że jeżeli tylko można zinterpretować jakąś wypowiedź Franciszka w duchu rewolucyjnym i heretyckim, nawet w sposób naciągany i z pogwałceniem praw logiki, to na pewno taka właśnie interpretacja zostanie przez niego samego lub bliskich mu ludzi prędzej czy później zaprezentowana. Jest to hermeneutyka po ludzku zrozumiała, niemniej jednak – błędna.
Teksty papieża trzeba czytać w perspektywie całego nauczania Kościoła. Jeżeli postąpimy tak względem Dignitas infinita, staniemy przed zasadniczo dobrym tekstem, który może być z pożytkiem używany w codziennej walce duchownych i świeckich o budowę porządku społecznego w większej mierze opartego na prawie naturalnym i Bożym objawieniu. Tak jak napisał ceniony włoski historyk Roberto de Mattei: zajmując się dokumentami papieskimi należy zachować ostrożność w formułowaniu osądu, o ile nie odkryje się w nich „błędów albo dwuznaczności, które mogłyby bezpośrednio zaszkodzić duszom”, a „nauczanie papieża Franciszka należy przyjmować wtedy, kiedy jest zgodne z wytycznymi jego poprzedników, jak ma to miejsce w przypadku najnowszego dokumentu”.
Dignitas infinita, jak wszystko na to wskazuje, nie szkodzi duszom; a za wyjątkiem kontrowersji wokół kary śmierci, w zgodzie z odwiecznym nauczaniem Kościoła, staje w obronie ludzkiej godności, której nie wolno naruszać tak, jak czynią to dzisiaj różni bezbożni zbrodniarze: naziści, komuniści czy promotorzy „cywilizacji śmierci”.
Paweł Chmielewski