Chociaż wielu osobom obecność w Polsce setek tysięcy Ukraińców może nie odpowiadać ze względu na zaburzanie funkcjonującego dotąd nad Wisłą społeczeństwa niemal jednolitego etnicznie, to bez pracowników zza wschodniej granicy nasza gospodarka i nasza majętność, byłyby w poważnych tarapatach. Dziennik „Rzeczpospolita” przekonuje nawet, że „Ukraińcy ratują polskie PKB”.
Z informacji dziennika wynika, że w Polsce legalnie pracuje 600 tys. Ukraińców. Szacunkowa liczba pracowników nielegalnych waha się od 30 do 270 tys.
Wesprzyj nas już teraz!
W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy tego roku aż 100 tys. obcokrajowców złożyło wnioski o zezwolenie na pobyt w Polsce. „To o jedną trzecią więcej niż w takim samym czasie 2015 roku” – donosi „Rzeczpospolita”. Aż 70 proc. tego typu wniosków składają obywatele ukraińscy. Na drugim miejscu są – co ciekawe – Chińczycy, a dalej: Hindusi, Wietnamczycy, Białorusini i Rosjanie.
Pracodawcy doceniają obecność Ukraińców na polskim rynku pracy. Wraz z ich obecnością oraz w odpowiedzi na zapotrzebowania zmienia się również charakter wykonywanych przez nich prac. Niegdyś zatrudniano ich wyłącznie na budowach, dzisiaj w Polsce pracuje coraz więcej wysoce wykwalifikowanych przybyszów zza wschodniej granicy, np. 601 informatyków. W roku 2013 był zaledwie jeden Ukrainiec w tej branży.
– Bez Ukraińców w gospodarce byłaby absolutna katastrofa – mówi w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Cezary Kazimierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Jak zauważa, największy deficyt występuje wśród pracowników niewykwalifikowanych w zawodach nisko opłacanych oraz wśród średniego personelu technicznego.
Imigranci mają być jedynym rozwiązaniem, by za 15 lat utrzymać zatrudnienie na obecnym poziomie. Zastępują oni braki kadrowe powstały po wyjeździe na Zachód setek tysięcy młodych Polaków.
Źródło: „Rzeczpospolita”
MWł