20 października 2022

W UE niezadowolenie z „samolubnych Niemców”. Poszło o walkę z kryzysem energetycznym

( EPA/JULIEN WARNAND Dostawca: PAP/EPA.)

Część unijnych polityków chce, by kraje członkowskie zaciągnęły kolejny wspólny dług na walkę z kryzysem energetycznym, który tak naprawdę dopiero w przyszłych miesiącach i latach nasili się. Niemieccy urzędnicy, którzy są powszechnie krytykowani za wymuszanie błędnej polityki energetycznej w UE – są przeciwni. Wskazują, że na walkę z kryzysem winno się wykorzystać środki z funduszu NextGenerationEU przeznaczone na odbudowę gospodarki po COVID-19.

Kryzys energetyczny i związana z nim inflacja są obecnie najpilniejszymi wyzwaniami dla europejskich państw. Tuż przed czwartkowym spotkaniem przywódców UE poświęconemu kryzysowi energetycznemu wzmogły się apele o zaciągnięcie przez KE kolejnego wspólnego długu.

Propozycji zdecydowanie sprzeciwia się niemiecki rząd, podnosząc, że wciąż jest niewykorzystana duża część z 750 miliardów euro przeznaczonych na przeciwdziałanie skutkom kryzysu COVID-19. Berlin przekonuje, że stworzył instrument NextGenerationEU, który jest elastyczny i można wykorzystać środki z niego na zwalczanie obecnego kryzysu energetycznego. Dodano, że stworzenie kolejnego instrumentu zajęłoby sporo czasu. Negocjacje trwałyby wiele miesięcy, a ratyfikacja jeszcze dłużej. W rezultacie środki z potencjalnie nowego wspólnego długu byłyby dostępne dopiero w 2024 roku, a działać trzeba już.

Wesprzyj nas już teraz!

Niemcy są ostro krytykowane przez inne kraje za ogłoszony pod koniec września tego roku plan funduszu kryzysowego o wartości 200 miliardów euro, z którego środki mają trafić na pomoc dla przemysłu i gospodarstw domowych, by utrzymać konkurencyjność gospodarki i ulżyć obywatelom.

Niektórzy komisarze podnoszą, że istnieje obawa, iż wskutek tak dużej pomocy Berlina dla rodzimych przedsiębiorców i ludności – na co nie mogą pozwolić sobie inne kraje w UE – nastąpi rozdrobnienie jednolitego rynku UE, „ustanawiając wyścig o dotacje i kwestionując zasady solidarności oraz jedności, które leżą u podstaw naszego europejskiego projektu” – napisali niedawno dwaj czołowi eurokraci: komisarz ds. rynku wewnętrznego Thierry Breton i komisarz ds. gospodarki Paolo Gentiloni.

Obaj przekonywali, że lepszym rozwiązaniem byłoby „wspólne narzędzie na poziomie europejskim”, które „chroniłoby wszystkie europejskie firmy i obywateli”.

Różnice w możliwościach fiskalnych poszczególnych państw UE dodatkowo potęgowane przez takie programy jak niemiecki fundusz na zwalczanie energetyczne – jak sugerują unijni komisarze – utrudni realizację celu stworzenia unii fiskalnej. Ponadto, zwiększenie możliwości konsumpcyjnych w jednym kraju w sytuacji utrzymywania się wysokiego poziomu inflacji, może pogorszyć sytuacje w krajach o już wysokiej inflacji i ograniczonych możliwościach popytowych. Generuje to szereg innych kryzysów, windując jeszcze bardziej ceny energii i zmusza do jej racjonowania itd.

Dlatego też, zdaniem komisarzy konieczna jest wspólna, ujednolicona reakcja na poziomie całej UE. O to apeluje także Komisja Europejska, Rada UE i przewodniczący Rady Charles Michel. Chcą oni m.in. większej „solidarności” polegającej – niekoniecznie na większych wydatkach – ale na zmniejszeniu zużycia energii w całej UE.

Zdaniem komisarzy, rządowe plany wsparcia powinny zachęcać do zmniejszenia zużycia energii. Komisarze uważają, że byłoby tak tylko wtedy, gdyby ograniczono subsydia do cen energii do pewnego progu (np. 70%-80% wcześniejszego zużycia), resztę pozostawiając do regulacji przez rynek.

Unijny fundusz wsparcia – zgodnie z wizją dwóch komisarzy – miałby ograniczyć konkurencję wśród energochłonnych firm, zachęcać do oszczędzania energii i oddziaływać na politykę państw, które wdrożyły politykę niezgodną z realizacją swoich zobowiązań w zakresie redukcji zapotrzebowania na energię lub zamknęłyby granice dla handlu energią (straciłyby wówczas dotacje).

Komisarze opublikowali swój artykuł w „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, zwracając uwagę, że „kryzys energetyczny i rosnący gniew społeczny w kontekście rekordowego poziomu inflacji oraz astronomicznych cen gazu i energii elektrycznej doprowadziły UE do kolejnego rozdroża”.

– Jesteśmy otwarci na dyskusję o innych instrumentach, ale ten kryzys bardzo różni się od pandemii koronawirusa – komentował niemiecki minister finansów Christian Lindner. Wyjaśnił, że „nie mamy do czynienia z szokiem popytowym, gdzie środki publiczne muszą być wykorzystane do stabilizacji popytu lub pobudzenia gospodarki, ale mamy do czynienia z szokiem podażowym i musimy na niego reagować rozszerzaniem podaży, pokazywaniem wspólnego frontu na rynkach międzynarodowych”.

Francuski minister finansów Bruno Le Maire zasugerował „możliwość zaciągania długu na szczeblu krajowym, ale przy wsparciu i gwarancji wszystkich państw członkowskich UE, co oznacza, że ​​można pożyczyć pieniądze po najniższej cenie”.

Apelując o szybkie podjęcie decyzji, Le Maire w rozmowie z Bloomberg Television zaznaczył, że inflacja szkodzi gospodarkom, gospodarstwom domowym, firmom i przemysłowi „teraz”. I trzeba natychmiastowych działań.

Ostrym krytykiem „samolubnych” działań Niemiec, które chcą wykorzystać kryzys do zwiększenia konkurencyjności swojej gospodarki przez duże dotacje,  są włoscy politycy, w tym były premier i były szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi. Jego zdaniem, „Żadne państwo członkowskie UE nie może zaoferować skutecznych rozwiązań na dłuższą metę, działając w pojedynkę, jeśli brakuje wspólnej strategii”.

Włochy wraz z 14 innymi krajami naciskały na limit cenowy na import gazu do UE. Berlin odmówił, obawiając się zagrożenia bezpieczeństwa dostaw. KE opowiedziała się po stronie Niemiec, zwlekając z opracowaniem propozycji limitu cenowego. – Kryzys energetyczny wymaga reakcji Europy w celu zmniejszenia kosztów dla rodzin i przedsiębiorstw, ograniczenia wyjątkowych zysków producentów i importerów […] oraz utrzymania jedności Europy w obliczu sytuacji kryzysowej – przekonywał Draghi, komentując przyjęcie niemieckiego programu.

Polityka Niemiec budzi powszechne oburzenie wśród dyplomatów europejskich narzekających, że mają dość słuchania pouczeń z Berlina w sytuacji, gdy wszystko jest podporządkowane potrzebom niemieckiej gospodarki i Niemcy z nikim się nie liczą.

Berlin za kryzys energetyczny obwinia m.in. Francję, której upadające elektrownie jądrowe zwiększyły presję na europejską sieć energetyczną. Około połowy francuskich elektrowni jądrowych jest obecnie konserwowanych. Dlatego Francja zamiast eksportować energię, sprowadza ją m.in. z Niemiec. Niemcy zarzucają także Francuzom, że zablokowali budowę rurociągu gazowego z Hiszpanii do Niemiec.

Źródła: euractiv.com / brugel.org / washingtonpost.com / politico.eu

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(8)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 141 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram