13 lutego 2019

Walentynki – a gdyby spróbować je chrystianizować?

(Zdjęcie ilustracyjne Fot. Pixabay.com)

Wielu uznaje walentynki za przejaw zamerykanizowania. To prawda, że właśnie w krajach anglosaskich świętuje się je najchętniej. Niemniej jednak korzenie walentynek nie tkwią za Oceanem. Wywodzą się bowiem z przekonań ludzi średniowiecza. Co więcej, nic nie stoi na przeszkodzie ich chrystianizacji.

 

Gdy zbliża się 14 lutego media zalewa kicz i tandeta. Plastikowe wyroby, które zepsują się lada dzień, czekoladki z dwukrotnie wyższą niż zazwyczaj ceną, rzeczy niesprzedane przez święta w nowych opakowaniach. Skoro między Bożym Narodzeniem a Wielkanocą w handlu panuje zastój, to spece od urabiania klientów wpadli na genialny w swej prostocie pomysł – wykorzystać walentynki. To zaś pozwoli na opróżnienie magazynów sklepowych z zalegającego w nich towaru.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jednak reklamy i wciskanie „dóbr” to jeszcze nic. Handel rządzi się swoimi prawami i trudno się oburzać, że sklepy chcą zarobić. Rolą klienta jest podejść do tego z głową. Prawdziwy problem zaczyna się jednak wtedy, gdy z reklamą idzie w parze niemoralność. Chodzi tu na przykład o zmasowaną promocję prezerwatyw czy wulgarnych spektakli kinowych.

 

Z tym ostatnim przykładem mieliśmy do czynienia w lutym 2018 roku, gdy przemysł kinowy wypromował „Nowe oblicza Greya”, obrzydliwą produkcję promującą seksualne „róbta co chceta” i nawiązującą do równie pożałowania godnych „50 twarzy Greya”. Twórcy nie poszanowali wolności innych osób, a nawet niewinności dzieci. W efekcie postanowili zaśmiecić ulice polskich miast bilbordami.

 

Trochę historii

 

Jednak walentynki to nie tylko współczesna tandeta – świętowanie zakochania ma dłuższą i znacznie przyjemniejszą tradycję. Ich istnienie wiąże się w jakiś sposób z postacią świętego Walentego, choć powiązanie to nie jest zbyt ścisłe. Warto pamiętać, że wczesne martyrologie wspominają o 3 osobach kanonizowanych o tym imieniu. Jak zauważa ksiądz William Saunders na łamach Arlington Catholic Herald, wspomnienie każdego z nich przypada na 14 lutego. Pierwszy święty Walenty posługiwał w Rzymie jako ksiądz i lekarz. Wraz ze świętym Mariuszem wspomagał męczenników podczas prześladowań za cesarza Klaudiusza II. Sam prawdopodobnie również został aresztowany i zgładzony 14 lutego 270 roku. Na jego cześć papież Juliusz wzniósł bazylikę. Istnienie owego grobu potwierdziły wykopaliska z XVI i XIX wieku.

 

Drugi święty Walenty to biskup Interamny. Został on ścięty za cesarza Klaudiusza. Z kolei trzeci święty Walenty również otrzymał palmę męczeństwa – wraz z kilkoma towarzyszami.

 

Czy jednak walentynki wiążą się z którymś ze wspomnianych świętych? Niekoniecznie. Wiele wskazuje bowiem na to, że obchodzenie dnia świętego Walentego 14 lutego wynika z innych powodów niż wspomnienie liturgiczne tego świętego – takich jak przekonania dotyczące…życia ptaków.

 

Jak więc zauważa Susan Hines-Brigger [franciscanmedia.org] w średniowiecznej Europie istniało przekonanie, jakoby właśnie w połowie lutego ptaki wybierały swych partnerów. Para kojarzy się bowiem z cyfrą 2, podobnie jak luty. Z kolei 14 dzień lutego dzieli ten miesiąc na 2 części. Takie skojarzenia przywiodły ludzi średniowiecza do przekonania, że właśnie 14 lutego ptaki łączą się w pary.

 

To przekonanie wyrastające z symbolicznego myślenia średniowiecznego rozciągnięto następnie na ludzi. W efekcie 14 lutego uznano za dzień zakochanych. Ludzie spędzali je przez pisanie listów miłosnych i przekazywanie drobnych prezentów na rzecz ukochanych.

 

Legenda głosi, jakoby Karol książę Orleanu w 1415 roku przesłał swej żonie pierwszą walentynkową kartkę w dziejach. Para nie spędziła jednak owego dnia na słodkim gruchaniu. Królewska małżonka przebywała bowiem wówczas w więziennej Tower of London.

 

Jak po katolicku podejść do walentynek ?

 

Czy skoro walentynki nie są ściśle związane z religią, to należy je całkowicie odrzucić? Wybór należy do każdego z nas. Z jednej strony nie jesteśmy niewolnikami mody i możemy walentynki całkowicie zignorować. Nie ma w tym nic zdrożnego. Przecież nie są one kościelnym świętem nakazanym!

 

Z drugiej jednak strony można równie dobrze podjąć próbę ich chrystianizacji. To samo czynił bowiem Kościół z pogańskimi świętami, miejscami kultu et cetera. Tutaj zaś nie mamy do czynienia ze świętem pogańskim, lecz opartym na średniowiecznych przekonaniach.

 

Nic nie stoi zatem na przeszkodzie, by walentynki wykorzystać do przypomnienia właściwym miłości oblubieńczej. To doskonała okazja dla narzeczonych, ale także małżonków – nawet z wieloletnim stażem. Nawet, a może przede wszystkim, gdyż jak mawiają małżeństwo jest jak wino – im starsze, tym lepsze. Babcia obdarzająca dziadka winem lub dziadek biegnący dla niej do cukierni po ulubione ciastka – czemu nie? Niech starsi ludzie trzymając się za ręce pokażą, że wierna jest wierność przez dziesięciolecia, a słowa „i nie opuszczę cię aż do śmierci” nie stanowią pustego frazesu.

 

Ba, walentynki mogą nawet stanowić okazję do przypomnienia o chrześcijańskim rozumieniu miłości bliźniego. Tę zaś wyrażają Chrystusowe słowa „to jest Moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” [J 15; 12-13].

 

Uświadomienie sobie tego pozwoli na wzniesienie naszego przeżywania walentynek (dla tych z nas, którzy z jakichś niewiadomych przyczyn uznają to za konieczne) na wyższy poziom i na nieuleganie współczesnemu kiczowi i deprawacji. 

 

Marcin Jendrzejczak

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie