Terminem „hierarchikalizm” można określać zarówno rzeczywiste nadużycia władzy hierarchicznej, jak i zdrowy opór wobec nadużyć doktrynalnych czy dyscyplinarnych. Każdego biskupa, który domaga się zachowania katolickiej doktryny, można stygmatyzować piętnem hierarchikalizmu i ukazywać jako sztywnego wroga Kościoła, który sprzeciwia się właściwej misji. Wpływowi ludzie Kościoła wyrażają myśl wielu obecnych hierarchów o tym, że tak poważne choroby jak klerykalizm oraz hierarchikalizm można wyleczyć jedynie synodalnością, co w praktyce oznacza demokratyzację struktur Kościoła.
W ostatnich latach słowa „kler” czy „klerykalizm”[1] obrosły tak negatywnym znaczeniem, że ich wykorzystywanie stało się niczym przekleństwo. Termin „klerykalizm” po raz pierwszy spotykamy w przemówieniu Léona Gambetty, jednego z twórców III Republiki Francuskiej. 4 maja 1877 w parlamencie z jego ust padły słowa: Le clericalisme? Voilà l’ennemi („Klerykalizm? Oto wróg”).
Wesprzyj nas już teraz!
„Klerykalizmem” Gambetta określał Kościół katolicki, który ze swojej strony wypowiedział wojnę „nowoczesnym ideom”. Współcześnie do sfery klerykalizmu zaliczany jest szereg zjawisk w Kościele katolickim, takich jak wywyższanie się duchownych, biurokratyzm w parafiach, niedostępność pasterzy, nadużywanie władzy itd. Niewątpliwie wiele z wymienionych postaw jest godnych nagany i warto je zwalczać. Ale to nie koniec. Klerykalizm zaczęto obarczać odpowiedzialnością za największe zbrodnie w Kościele, na przykład pedofilią. Począwszy od Stolicy Apostolskiej, aż po przedstawicieli lokalnych episkopatów, jako główną przyczynę pedofilii wymienia się… klerykalizm[2]. W Liście do Ludu Bożego papież Franciszek zdecydowanie stwierdza, że „powiedzenie nie wobec nadużycia oznacza stanowcze odrzucenie wszelkich form klerykalizmu”[3]. Chociaż badania w takich krajach jak USA, Belgia, Francja, wykazują, że od 80 do 90 procent wypadków pedofilii ma homoseksualny charakter[4], ten fakt jednak nie zatrzymał odważnych tropicieli. Na każdym szczeblu wszyscy zajęli się zwalczaniem klerykalizmu, a samo to określenie zaliczono do najbardziej pejoratywnych, na równi z niebezpiecznymi ideologiami takimi jak nazizm… Wszystkie te procesy świadczą o tym, jak daleko już oderwani jesteśmy od źródeł naszej wiary, kultury i cywilizacji…
„Walka” z klerykalizmem… Początki
Z tej racji, że klerykalizm kojarzy się z hierarchią, z władzą w Kościele oraz w jakiś sposób dotyczy wybraństwa, zwalczanie tak rozumianego klerykalizmu zaczęto od zacierania wyżej wspomnianych rzeczywistości. Ta „walka” rozpoczęła się tuż po Soborze Watykańskim II. Po części wynikało to z nadinterpretacji soborowych dokumentów, zachęcających katolików do większej otwartości wobec świata. Wiele środowisk zamiast owego aggiornamento, które miało służyć ewangelizacji, zajęło się zacieraniem granic Kościoła i świata. A pierwszym „zwycięstwem” stało odrzucenie stroju duchownego[5] w wielu krajach Europy Zachodniej, poluzowanie dyscypliny kościelnej w imię bliskości wobec ludzi. Doszło do tego, że osobę duchowną w habicie czy sutannie można było napotkać jedynie w kościele przy okazji wielkich uroczystości. Z upływem lat sytuacja znacznie pogorszyła się. 2 czerwca 2022 roku arcybiskup Tuluzy, Guy de Kérimel, skierował list do swoich seminarzystów prosząc, żeby nie nosili sutanny, nawet podczas liturgii. Swoją decyzję hierarcha tłumaczy… walką z klerykalizmem: „Przyszli duchowni siedzący w stallach, z dala od reszty wiernych, wyglądali bardzo klerykalnie i niestosownie do swojej sytuacji seminarzystów, którzy nadal są wiernymi świeckimi”[6].
Jeden z ojców Soboru, ówczesny prymas Polski, kardynał Wyszyński, widząc to niebezpieczeństwo, pisał: „Nie mogę odłożyć pióra, zanim nie dotknę tu jeszcze jednej sprawy, która ma dla wspólnoty kleru większe niż się wydaje znaczenie, a dla Ludu Bożego jest społecznym wyznaniem wiary. Mam na myśli sutannę kapłańską, która nie jest ubiorem w szeregu innych strojów, ale jest wyznaniem wiary przed ludźmi, jest odważnym świadectwem danym Chrystusowi, jest przyznaniem się do Kościoła. Kiedy raz przybrałem ten strój, muszę nie tylko pytać siebie, czy go noszę, ale w rachunku sumienia pytać – jeśli to miałoby się zdarzyć – dlaczego zdjąłem znak wiary i kapłaństwa. Czy z lęku? Ze słabości? Nie! Zdjęcie stroju duchownego to to samo, co usunięcie krzyża przydrożnego, aby już nie przypominał Boga”[7].
Aby wyjść naprzeciw potrzebom tego świata, ludzie Kościoła zaczęli uczyć się przemawiać jego językiem. I zamiast głoszenia Ewangelii oraz mocy Chrystusa Zmartwychwstałego duchowieństwo skupiło się na psychologii, socjologii, dynamice grup, różnego rodzaju coachingach itp. Ostatnie dziesięciolecia wyraźnie pokazały, że te procesy nie służyły ewangelizacji świata, sprzyjały natomiast laicyzacji i dechrystianizacji Kościoła. Na skutek omawianych procesów w krajach Europy Zachodniej prawie całkowicie zniknęła Spowiedź, świadomość kapłańskiego urzędu oraz katolickie rozumienie Eucharystii, a proboszcz nic nie może uczynić bez decyzji rady parafialnej. W wielu regionach parafia zaczęła przypominac republikę parlamentarną, gdzie właśnie parlament ma głos decydujący.
Hierarchiczność Kościoła – ostoja klerykalizmu?
Dziennikarz i były kapłan James Carroll napisał swego czasu artykuł pod dosyć wymownym tytułem: „Skasować kapłaństwo”. Zdaniem autora, aby uratować Kościół, katolicy powinni oddzielić się od klerykalnej hierarchii i wziąć wiarę w swe ręce. Autor twierdzi, że pierwsi chrześcijanie nie mieli hierarchicznego kapłaństwa, a sedno klerykalizmu wywodzi się z późniejszych schematów władzy w Imperium Rzymskim. Prawdopodobnie w czasach seminaryjnych, które wypadły na okres trwania Soboru (James Carroll wyświęcony został w 1969 roku), młody seminarzysta pominął lekturę Dziejów Apostolskich oraz listów św. Ignacego Antiocheńskiego, który wyraźnie pisze o trzech stopniach hierarchii (diakoni, prezbiterzy, biskupi) oraz o obowiązku posłuszeństwa wobec tej hierarchii. Pierwsze lata kapłaństwa Jamesa Carrolla wypadły na okres rewolucji seksualnej i nie trwały długo. Już w 1974 roku zostawił on kapłaństwo i zajął się publicystyką, w dużej części poświęconą Kościołowi. Wniosek z niej jest następujący: Klerykalizm z jego kultem tajemnicy oraz teologiczną mizoginią leży u podstaw dysfunkcji rzymskiego katolicyzmu[8]. Takie konkluzje, które wychodzą spod pióra byłego kapłana, nie są czymś szokującym, a jedynie podkreślają brak kompetencji. Ale kiedy do podobnych wniosków dochodzą hierarchowie na najwyższym szczeblu, odpowiedzialni za życie Kościoła, za przeprowadzenie synodu o synodalności, to… ten fakt napawa trwogą i motywuje do większej modlitwy za Kościół.
Do podobnych wniosków, lecz w mniej radykalnej formie doszedł bowiem główny relator Synodu o synodalności, kardynał Jean Claud Hollerich. Hierarcha nie neguje istnienie stopni kapłaństwa oraz samego Sakramentu. Stwierdza, że Kościół to nie jest parlament, ale również nie monarchia[9] – jest on służbą (it. servitio)…[10] Można by pomyśleć, że purpurat ma na myśli klerykalizm, tym bardziej że przeciwstawia mu model Kościoła, który służy. Jednak kolejna wypowiedź kardynała Hollericha z 11 listopada zeszłego roku jeszcze bardziej precyzuje poglądy metropolity Luksemburga. W katedrze św. Marcina w Eisenstadt powiedział on, że hierarchiczny model Kościoła „wysłużył się”[11]. Na tym jednak nie poprzestał. W wywiadzie dla niemieckiego czasopisma Herder Korrezpondenz zaznacza, że Kościół potrzebuje reformy swej struktury, która ma dokonywać się na drodze konsensusu (wydaje się, że synod o synodalności idealnie temu służy). W każdym razie powinniśmy zabrać po drodze jak najwięcej ludzi. Nie chodzi o to, aby świeccy pracownicy w duszpasterstwie stali się duchownymi drugiego sortu. Nie powinno być wyświęconego i niewyświęconego duchowieństwa (ang. clergy), lecz klerykalizm ma być zniszczony zarówno wśród kapłanów jak i wśród świeckich[12]. Być może kardynał Hollerich wyraził się niezbyt precyzyjnie, jednak jego słowa sprawiają wrażenie, iż jedną z przyczyn klerykalizmu jest hierarchiczna struktura Kościoła.
Podobne zdanie reprezentuje inny purpurat, jeden z ojców reform pontyfikatu papieża Franciszka, kardynał Walter Kasper. Według niego, mówienie o koncepcji synodalności „oznacza koniec starego hierarchicznego klerykalizmu”[13]. Oczywiście, że czym innym jest hierarchiczny ustrój Kościoła, a czym innym hierarchiczny klerykalizm. Jednak połączenie tych dwóch terminów sprawia wrażenie, że dla zwalczenia klerykalizmu trzeba zwalczyć hierarchiczny model Kościoła. Chociaż w ostatnim czasie Kasper krytykuje Drogę Synodalną w Niemczech, najbardziej dążącą do zniszczenia wciąż aktualnego ustroju Kościoła, warto jednak pamiętać, że to właśnie on przyczynił się do wielu podobnych procesów[14].
Czy używanie obok siebie sformułowań „hierarchiczny klerykalizm” nie jest otwieraniem „okna Overtona”, skutkiem czego określenia „hierachia”, „hierarchiczność” zostaną synonimami terminu „klerykalizm”? To pytanie jest postawione z opóźnieniem, gdyż taki proces już się rozpoczął i w obieg wszedł nowy termin – hierarchicalism.
Hierarchicalism według Jamesa F. Keenana
Twórcą terminu jest jezuita James F. Keenan[15]. Będąc profesorem Gregorianum, na zaproszenie arcybiskupa Charlesa Scicluny (Malta), sekretarza Dykasterii Nauki Wiary, wygłosił wykład pod tytułem Vulnerability and Hierarchicalism – „Wrażliwość i Hierarchikalizm”[16]. Autor wystąpienia podkreśla, że obecnie, prawie czterdzieści lat po wybuchu kryzysu wykorzystywania seksualnego przez duchownych, musimy skierować naszą uwagę przede wszystkim na ojca klerykalizmu, czyli właśnie „hierarchikalizm”. Mowa tu o chronionej i potężnej kulturze, która wygenerowała w Kościele wiele współczesnych problemów. Te zaś zagrażają jego misji. Jeśli termin „klerykalizm” opisuje pewną subkulturę, sposób bycia i nadużycia księży, to „hierarchikalizm” pokazuje te same procesy wśród biskupów (nadużywanie władzy, tuszowanie nadużyć, wzajemne chronienie się przed odpowiedzialnością itd.). „Kultura korporacyjna” biskupów – według autora wspomnianej konferencji – jest o wiele potężniejszą wieżą niż klerykalizm.
Ojciec James F. Keenan wychodzi z założenia, o którym była mowa na samym początku artykułu – mianowicie, że u źródeł nadużyć seksualnych duchowieństwa tkwi klerykalizm, który jest zakorzeniony w kościelnych instytucjach. Nadużycia zaś były znacznie bardziej zakorzenione instytucjonalnie, a przy tym wszechobecne, zatem potrzebne były strukturalne reformy[17]. Chociaż James Keenan podaje w artykule przykłady rzeczywistych problemów i nadużyć, to w dalszej części hierarchikalizm w jego ujęciu staje się postawą oporu wobec „kreatywnych” rozwiązań co do zmiany struktury Kościoła oraz katolickiego nauczania.
Według Keenana, kulturze hierarchikalizmu sprzyjał Jan Paweł II, a prawo kanoniczne pozwoliło tej kulturze dobrze rozwijać się, gdyż kwestię odpowiedzialności określa „od dołu w górę” – księża, biskupi są odpowiedzialni przed swymi przełożonymi (to oni rozeznają stopień winy itp.) a nie przed tymi, którym służą, czyli wiernymi. Jako jeden z przykładów hierarchikalizmu ojciec Keenan podaje opór amerykańskich biskupów wobec przyjęcia papieskiej adhortacji Amoris Laetitia. Tymi, którzy nie zgrzeszyli tym strasznym grzechem, byli: kardynał Blase Cupich, Joseph Tobin, Donald Wuerl, Kevin Farrell oraz biskup Robert McElroy (obecny kardynał). Profesor Gregorianum dalej mówi o włączeniu w życie Kościoła osób rozwiedzionych, żyjących w powtórnych związkach. Diecezje Chicago, San Diego i Waszyngton, które przyjęły Amoris Laetitia, opracowały programy dla rodzin, rodziców i par, wspierają ich towarzyszeniem, sakramentami oraz nauczaniem i działaniem budującym wspólnotę. Odniosły one, według ojca Keenana, niewątpliwy sukces. Jednak tam, gdzie pozostaje wspólny opór – kontynuuje amerykański jezuita – można znaleźć hierarchikalizm i jego niezdolność do pełnienia posługi służebnej, a zwłaszcza miłosiernego towarzyszenia. Innym przykładem hierarchikalizmu, w myśl oceny Keenana, jest negatywna postawa wielu amerykańskich biskupów wobec dopuszczenia Joe Bidena do przyjmowania Komunii świętej. Autor przywołuje prace Massima Faggioliego oraz Ruby Cramer, którzy mówią o „wielkim przywiązaniu” pro-aborcyjnego prezydenta do Eucharystii. A krytykę konserwatywnych hierarchów Keenan uważa za niesprawiedliwą oraz potęgującą hierarchikalizm.
Z kolei jednym z przytaczanych przez autora przykładów walki z hierarchikalizmem jest reakcja Franciszka na rezygnację kardynała Reinharda Marxa z powodu porażki w dziele zwalczania procederu wykorzystywania seksualnego przez osoby duchowne. Papież widział w ustąpieniu nowy zwrot i dlatego nakazał Marxowi pozostanie na swym miejscu oraz pracę na rzecz reformy Kościoła poprzez promowanie bardziej synodalnej, dialogowej formy przywództwa – przejrzystej, a przy tym wyraźnie sprzecznej z hierarchikalizmem. Szkoda, że ojciec Keenan nie odniósł się do innej sprawy na terenie Niemiec, czyli podobnych oskarżeń wobec kard. Rainera Marii Woelkego.
Widzimy wyraźniej, że terminem „hierarchikalizm” można określać zarówno rzeczywiste nadużycia władzy hierarchicznej, jak i zdrowy opór wobec nadużyć doktrynalnych czy dyscyplinarnych. Każdego biskupa, który domaga się zachowania katolickiej doktryny, można stygmatyzować piętnem hierarchikalizmu i ukazywać jako sztywnego wroga Kościoła, który sprzeciwia się właściwej misji. Ojciec James F. Keenan czy arcybiskup Charles Scicluna wyrażają myśl wielu obecnych hierarchów o tym, że tak poważne choroby jak klerykalizm oraz hierarchikalizm można wyleczyć jedynie synodalnością, co w praktyce oznacza demokratyzację struktur Kościoła. Taką opinię wyraził kardynał Mario Grech, sekretarz Synodu na temat synodalności[18].
„Lekarstwo” na klerykalizm od Leonardo Boffa
Warto przyjrzeć się myśli jednego z twórców teologii wyzwolenia, gdyż wydaje się, że obecnie przeżywa ona swoisty renesans. Według pioniera tego nurtu, Kościół jest sakramentem Ducha Świętego, a ponieważ Duch jest dany całemu ludowi Bożemu, można zapytać, jakie struktury organizacyjne lub jurysdykcyjne działają najlepiej dla uwalniania darów Ducha w imieniu królestwa Bożego? Boff ośmielił się zasugerować nowy model zarządzania Kościołem, w którym zasadą organizującą jest charyzmat (dar Ducha), a nie monarchiczne struktury, które mamy obecnie. Swój pogląd Boff opiera na niektórych tekstach świętego Pawła. Apostoł narodów postrzegał charyzmat jako konkretną funkcję lub służbę, którą każdy chrześcijanin pełnił na rzecz wszystkich we wspólnocie (1 Kor 12, 7; Rz 12, 4; Ef 4, 7)[19].
Dla świętego Pawła nie ma chrześcijan niecharyzmatycznych – każdy ma ważne miejsce i każdy jest powołany do służby wspólnocie (Rz 12, 5). Boff stwierdza: „Taki model życia chrześcijańskiego bardzo różni się od tego, w którym hierarchia przejmuje całą świętą władzę oraz wszystkie religijne środki produkcji, mówiąc w efekcie: Będziesz słuchał, posłuszny, nie zadawał pytań i robił to, co mówimy”[20]. Najwyraźniej Boff przeciwstawia charyzmat hierarchiczności. Tymczasem od samego początku Kościoła, tymi, którzy sprawowali pieczę nad charyzmatami, nad posługą charyzmatyczną, byli właśnie biskupi.
W modelu Boffa hierarchia jest jednak tylko jednym z charyzmatycznych stanów w Kościele i nie może „dusić” innych uzdolnień wzbudzanych przez Ducha. Ponadto jedną z funkcji hierarchii stanowi „torowanie miejsca jedności i harmonii między różnymi posługami (charyzmatami) sprawowanymi przez wiernych”. Boff idzie dalej i twierdzi, że w tym modelu przywódcy (księża, diakoni i biskupi) byliby wybierani na podstawie tego, kto ma dary potrzebne do pełnienia urzędu, a nie na podstawie płci lub władzy.
Zwolenniczka teologii Leonardo Boffa, Christine Schenk ostro skrytykowała sankcje nałożone na Boffa przez ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary, kardynała Josepha Ratzingera. Jej słowa wydają się być nie przypadkowe: napisała, że jak można było przewidzieć, w 1984 roku Boff został postawiony przed sądem przez watykańską Kongregację Nauki Wiary i skazany na rok „służalczego milczenia” przez ówczesnego kardynała Josepha Ratzingera. Boff opuścił kapłaństwo w 1992 roku, po tym jak Ratzinger próbował go ponownie uciszyć. Książka Boffa miała „zagrozić zdrowej doktrynie wiary”. Jednak, jak każdy, kto ją czytał, może zaświadczyć, że jedyną rzeczą, którą zagroziła książka „Kościół: charyzmat i władza”, były nieodpowiedzialne struktury monarchiczne, z powodu których dziś boleśnie cierpimy. Jest boleśnie jasne, że szalejący klerykalizm w zamkniętej sieci „dobrych chłopców” pozwolił zarówno na straszliwe nadużycia seksualne, jak i skandaliczne tuszowanie przez biskupów. Ci sami biskupi woleli zachować system klerykalny niż chronić nasze dzieci.
Wydaje się, że wiele zwolenników teologii wyzwolenia idą obecnie drogą (być może nawet synodalną) wyznaczoną przez swojego mistrza. Odejście od sztywnych struktur (na praktyce od hierarchiczności Kościoła) w kierunku spontaniczności, charyzmatyczności – to zawołanie od czasu do czasu wybrzmiewa w ustach wielu ojców synodalnych.
Wspomniana Christine Schenk, duchowa uczennica Leonardo Boffa w swym artykule poświęconym jego teologii wyzwolenia, mówi o potrzebie radykalnej zmiany w strukturach Kościoła. Pyta: co mamy robić? Sugestie mnożą się, w tym: ustanowienie nowej Krajowej Komisji Rewizyjnej w nadziei na pociągnięcie biskupów do odpowiedzialności, monitorowanie diecezjalnych świeckich komisji rewizyjnych, sponsorowanie protestów katedralnych, a nawet mianowanie kobiet na kardynałów. Mogą one być pomocne w krótkim okresie. Ale ryzykują również utrwalenie systemu monarchiczno-klerykalnego, gdy potrzebna jest radykalna przebudowa. Dalszy fragment wymaga większej uwagi. Tu warto zaznaczyć, że Christine Schenk pisze swój artykuł w 2018 roku. I stwierdza: „Oto moje zdanie na temat tego, na czym może polegać radykalna zmiana: Dlaczego nie zwołać ogólnoświatowego synodu o Duchu Świętym w życiu i przywództwie katolickim, na którym reprezentacja całego ludu Bożego miałaby decydujący głos obok biskupów? Jednym z punktów porządku obrad mogłaby być dyskusja/rozeznanie nowych mechanizmów włączania darów Ducha Ludu Bożego do służby kościelnej i podejmowania decyzji. Innym może być badanie powiązania zarządzania Kościołem z sakramentem chrztu, a nie z ordynacją. Z pewnością, dzięki mocy Ducha Świętego, taki dialog i dyskusja mogłyby pomóc nam odkryć mechanizmy kontroli i równowagi, tak rozpaczliwie potrzebne we współczesnym katolickim zarządzaniu. Przygotowanie do takiego synodu wymagałoby ekspertyzy wybitnych eklezjologów i prawników kanonicznych. Eksperci ci mogliby zalecić zmiany w prawie kanonicznym i polityce Kościoła, które pociągną biskupów do odpowiedzialności i włączą świeckich do procesu decyzyjnego, tak abyśmy mieli głos decyzyjny (nie tylko doradczy) na każdym szczeblu”.
Można by postawić pytanie: wypowiedź pani Schenk była swego rodzaju proroctwem na temat obecnego synodu czy raczej inspiracją dla tych, którzy o podobnych zmianach marzyli? Tak czy inaczej, marzenie Christine Schenk jest bliskie realizacji, gdyż po ostatnich ustaleniach i konsultacjach na temat prac synodalnych, papież Franciszek postanowił, że 25 procent wiernych świeckich będzie brało udział w synodzie z prawem głosu[21].
Vera rebus vocabula restituantur
Z pewnością istnieją nadużycia wśród duchowieństwa, określane mianem klerykalizmu. Jednak walka z nimi nie ma polegać na zmianie ustroju Kościoła, na zwalczaniu ustroju hierarchicznego, lecz na poważnej formacji duchowieństwa oraz głębokim nawróceniu ku właściwemu powołaniu kapłanów.
Zadajmy zapytanie natury etymologicznej. Jakie jest korzenie słów: kler, klerykalizm, kleryk itp? Otóż pochodzą one od greckiego kleros, terminu związanego z teologią kapłaństwa.
Kapłaństwo Starego Testamentu jest figurą, która wypełni się w Jezusie Chrystusie. Prezbiterzy Kościoła oraz wierni biorą tu udział poprzez służebne kapłaństwo oraz kapłaństwo wiernych. Przyjrzyjmy się krótko kapłanom Starego Testamentu, którzy w profetyczny sposób zapowiadają kapłaństwo Nowego Przymierza. Otóż duchowni starotestamentowi wybierani są spośród jednego tylko pokolenia – pokolenia Lewiego. A to pokolenie nie otrzymuje swojej cząstki w Ziemi Obiecanej. W Księdze Liczb czytamy: Rzekł Pan do Aarona: „Nie będziesz miał dziedzictwa w ich kraju; nie otrzymasz również pośród nich żadnego przydziału ziemi; Ja jestem działem twoim i dziedzictwem twoim pośród Izraelitów” (Lb 18, 20).
Wyraz „udział” (hebr. helek) Septuaginta przetłumaczyła jako kleros. Od tego słowa pochodzą wszystkie te, które dziś są tak znienawidzone. To określenie spotykamy w Księdze Psalmów Ps 16 (15), 5: „Pan częścią dziedzictwa i kielicha mego: To właśnie Ty mój los zabezpieczasz. Pan częścią dziedzictwa i kielicha mego: To właśnie Ty mój los zabezpieczasz” (Ps 16, 5).
Termin kleros jest ważny w Piśmie świętym i ma następujące znaczenia:
– udział w zdobyczy (Rdz 14, 24),
– udział wojowników w walce (1 Sm 30, 24),
– Izrael jest „udziałem Boga” (Pwt 32, 9),
– Bóg jest „udziałem” pokolenia Lewiego.
Kapłani – to ci, którzy całkowicie rozdzielają los, czyli udział Boga, ale mają doświadczenie tego, że i Bóg rozdziela ich los. Powołani do kapłaństwa nie mają własnego życia i własnego udziału. Nie są osobami prywatnymi i nie mają prywatnego życia. To ich różni od pogańskich kapłanów. Jeden z wybitnych egzegetów starożytności, Orygenes tak wyjaśnia różnicę między kapłanami Boga a kapłanami faraona:
„Chcesz wiedzieć, jaka różnica zachodzi między kapłanami Boga i kapłanami faraona? Faraon daruje ziemię swoim kapłanom, Pan zaś nie udziela swym kapłanom części ziemi, lecz mówi: Ja jestem waszą częścią. Wy, którzy czytacie te słowa, przypatrzcie się wszystkim kapłanom Pana i zobaczcie, jaka zachodzi różnica między kapłanami: czyż ci, którzy mają część ziemi, zajmują się kultami i troskami ziemskimi, nie zdają się raczej kapłanami faraona niźli kapłanami Pana? To faraon pragnie aby jego kapłani mieli w posiadaniu ziemię i zajmowali się uprawą roli, a nie uprawą dusz, żeby troszczyli się o pola, a nie o prawo.
(…)
Wszelako napomnienie tymi słowami starajmy się śpiesznie to wypełnić, śpieszmy się przejść z grona kapłanów faraona, którzy mają ziemską posiadłość, do grona kapłanów Pana, dla których działem jest Pan”[22].
Kiedy kapłan czy biskup nadużywają władzy? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta – wtedy, gdy tracą z oczu nadprzyrodzoną perspektywę swojego powołania. Mówiąc obrazowo, skupiają się na ziemi, a nie na niebie. A człowiek, który żyje ze świadomością ograniczenia swego losu do życia na ziemi, będzie starać się maksymalnie z tego życia skorzystać… I mamy prostą drogę do nadużyć.
Wobec powyższych słów staje się jasne, że celibat nie jest przyczyną klerykalizmu (oraz innych nadużyć), gdyż to znak nadprzyrodzonego powołania kapłańskiego. Troska o jego dochowanie będzie uzdrawiać kapłańską wspólnotę.
To nie zwalczanie hierarchiczności uzdrowi Kościół od klerykalizmu, lecz przywrócenie kapłaństwu wymiaru nadprzyrodzonego! Wspomniany Prymas Tysiąclecia w wielu swych listach[23] pouczał, iż właściwy stosunek kapłana do Trójjedynego Boga pozwala mu wejść w głębokość życia Bożego, w posłannictwo Kościoła, w życie i posługę kapłańską oraz nadprzyrodzone życie swoich wiernych. Uporządkowanie relacji z Bogiem wprowadzi ład do relacji z wiernymi.
Roman Laba OSPPE
[1] https://www.cairn.info/revue-humanisme-2020-1-page-1.htm
[2] https://www.vatican.va/content/francesco/pl/letters/2018/documents/papa-francesco_20180820_lettera-popolo-didio.html
[3] https://www.vatican.va/content/francesco/pl/letters/2018/documents/papa-francesco_20180820_lettera-popolo-didio.html
[4] https://www.usccb.org/sites/default/files/issues-and-action/child-and-youth-protection/upload/The-Nature-and-Scope-of-Sexual-Abuse-of-Minors-by-Catholic-Priests-and-Deacons-in-the-United-States-1950-2002.pdf
[5] Używanie stroju duchownego według niektórych badaczy wzmacnia klerykalizm. Boston College Seminar on Priesthood and Ministry for the Contemporary Church, To Serve the People of God: Renewing the Conversation on Priesthood and Ministry, Origins 84.1 (27 grudnia 2018), https://www.bc.edu/content/dam/bc1/schools/stm/faculty-research/Origins%20-%20To%20Serve%20the%20People%20of%20God%20-%2027%20Dec%202018.pdf.
[6] https://pl.aleteia.org/2022/06/21/biskup-prosi-seminarzystow-by-nie-nosili-sutanny/
[7] http://www.idziemy.pl/kosciol/po-co-sutanna/1/
[8] The Catholic Church Should Abolish the Priesthood – The Atlantic
[9] Więcej na temat monarchicznej natury Kościoła w: R. Laba, „Kościół jest monarchią”: https://pch24.pl/o-dr-roman-laba-osppe-kosciol-jest-monarchia/
[10] https://www.vaticannews.va/it/vaticano/news/2022-10/hollerich-chiesa-non-parlamento-nemmeno-monarchia.html
[11] https://m.niedziela.pl/artykul/86194/Kard-Hollerich-Hierarchiczny-model
[12] Cardinal in key Synod on Synodality post: ‘Reforms need a stable foundation’ | Catholic News Agency
[13] https://www.gosc.pl/doc/7989262.Kard-Kasper-Kosciol-przezywa-kryzys-tozsamosci
[14] P. Chmielewski, „Kardynał Kasper, czyli Rewolucja pożera własne dzieci”: https://pch24.pl/pawel-chmielewski-kardynal-kasper-czyli-rewolucja-pozera-wlasne-dzieci-opinia/
[15] https://journals.sagepub.com/doi/full/10.1177/00405639211070493
[16] James F. Keenan, Vulnerability, Hierarchicalism and Recognition, w: Clericalism and Sexuality, red. Philip McCosker, Luigi Gioia, and Travis LaCouter (Cambridge: Cambridge University Press, 2022).
[17] https://journals.sagepub.com/doi/full/10.1177/00405639211070493
[18] Kard. Mario Grech twierdzi, że synodalność jest lekarstwem na chorobę klerykalizmu. https://stacja7.pl/rozmowy/kard-grech-synodalnosc-jest-lekarstwem-na-chorobe-klerykalizmu/
[19] L. Boff, Church: Charism and Power: Liberation Theology and the Institutional Church, 2012.
[20] L. Boff, Church: Charism and Power: Liberation Theology and the Institutional Church, 2012.
[21] https://www.vaticannews.va/pl/watykan/news/2023-04/zmiany-w-synodzie-swieccy-z-prawem-glosu-parytet-plci.html
[22] M. Starowiejski, „Ojcowie Kościoła o kapłaństwie i kapłanach”, Kraków 2010, 122 – 123.
[23] A. Łapiński, Wizja kapłaństwa w nauczaniu kardynała Stefana Wyszyńskiego, Studia teologiczne 1993, 27 – 59.