U nas, gdy szło o honor króla i królestwa, bywało, że ludzie dawali gardła. Lecz zasadniczo, w polemice i żarcie (a zwłaszcza przy żarciu) granice wolności okazywały się szersze, niźli gdzie indziej.
Wesprzyj nas już teraz!
Wargi Wałęsy
W roku 1989, zaraz po niesławnej pamięci Okrągłym Stole, hiszpański dziennikarz zagadnął Wałęsę, „czy Polska pójdzie teraz hiszpańską drogą?” A Wałęsa jak to Wałęsa: „między Polską a Hiszpanią nie ma właściwie żadnej różnicy, tylko że wasz generał umarł, a nasz jeszcze żyje”.
„Nasz jeszcze żyje”. Tak, prawdziwe to, od świadka usłyszane. Trzeba zapytać prawników, czy po wprowadzeniu ustawy o „mowie nienawiści” pan Wałęsa mógłby zostać oskarżony i skazany (przez wzgląd na tę wypowiedź) o zamiary generałobójcze? Ale teraz…
…wargi łosia…
…buch na stół raz! Smaczne, acz kojarzone dość obscenicznie, niczym cynaderka. Przy tym stole Polacy i Francuzi, a wszystko w latach dwudziestych XVII wieku, podczas dyplomatycznych rokowań. I oto mlaszczący Sarmaci – notuje Francuz Karol Ogier – rozciągając własnymi zębami łosiowe wargi –
…wysypali … nieskończoną moc wcale grzecznych dykteryjek o zwisających wargach członków domu austriackiego [Habsburgów]. Nie do wiary jest swoboda szlachty polskiej, z jaką mówią najswobodniej o cesarzach i królach, a nawet o swoim własnym królu.
A pamiętajmy, że właśnie z „domu austriackiego” pochodziły matka i macocha ówczesnego polskiego monarchy. W innych królestwach Europy po takiej uczcie żartujący ministrowie otrzymaliby dymisję i koniec pieśni. Przecie to tak, jakby dziś rozprawiać w międzynarodowym gremium z ramienia Putina o łysinie Putina albo z ramienia Merkel o wolich oczach Merkel. Ale u nas nie było w zwyczaju, aby nawet i sam król (tu relacja nuncjusza papieskiego) „urażał się o niewinne żarty, które z innymi królami albo nie są wolne, albo się kończą na rozbiciu niejednej ważnej sprawy o nieostrożnie wymówione słówko”.
Zaraźliwość „mowy nienawiści”
Staropolskie przyzwolenie dla mowy nienawiści okazywało się aż nazbyt zaraźliwe. Nuncjusz Malaspina przeżywszy czas jakiś w Rzeczypospolitej tak przywykł do sarmackiej bezpośredniości, że powróciwszy na łono Stolicy Apostolskiej zaczął mieć kłopoty – bo nie przypomniał sobie w porę, iż tak w Italii nie wypada. Podobnie sparzył się zdrajca Hieronim Radziejowski, który, porzuciwszy Jana Kazimierza na rzecz Karola Gustawa (czyli najeźdźcy) nie pojął, iż w otoczeniu tegoż Karola nie wolno krytykować zdań i czynów Karola. A że czynił to notorycznie, rychło trafił do paki z zarzutem: „zdrajca” (i dobrze mu tak).
Clou
Powiecie Szanowni Państwo – to jakieś dykteryjki, a nie prawdziwa „mowa nienawiści”. O, nie. Mówimy o wypowiedziach, które kiedyś traktowano by jak przestępstwo, ale… nie w Rzeczypospolitej. U nas, owszem: gdy szło o honor króla i królestwa, bywało, że ludzie dawali gardła. Lecz zasadniczo, w polemice i żarcie (a zwłaszcza przy żarciu) granice wolności okazywały się szersze, niźli gdzie indziej.
No i komu to teraz przeszkadza?
Jacek Kowalski