Większość stołecznych radnych okazała się głucha na argumenty etyczne i przyjęła w czwartek uchwałę upoważniająca gminę do refundowania pseudomedycznej procedury in vitro. Będzie to kosztować warszawian 10 milionów złotych rocznie. Znacznie trudniej oszacować straty wynikające z lekkomyślnego szafowania ludzkim życiem w postaci porzuconych, zamrożonych zarodków.
Glosowanie w Radzie Miasta poprzedziła dyskusja, w trakcie której klub Prawa i Sprawiedliwości wskazywał na brak umocowania projektu uchwały w obowiązujących przepisach. – W naszej opinii projekt pozbawiony jest podstaw prawnych, co może skończyć się stwierdzeniem jego nieważności przez wojewodę – mówił radny Rafał Dorosiński.
Wesprzyj nas już teraz!
Reprezentant PiS podkreślał, iż w świetle prawa gmina może finansować tylko te zabiegi lecznicze, a laboratoryjna „produkcja” ludzi z takimi nie ma nic wspólnego. – Celem in vitro nie jest wyleczenie niepłodności, ale doprowadzenie do poczęcia dziecka – mówił.
Projekt zyskał jednak większość. Głosowała za nim Platforma Obywatelska, lewica i niezrzeszeni. Łącznie 35 radnych. Przeciwko było 23.
Uchwałę może jeszcze unieważnić wojewoda. Jeśli jednak tego nie uczyni, program refundacji ruszy we wrześniu. Dofinansowaniem sztucznego zapłodnienia maja być objęte warszawianki w wieku 25-40 lat. Będą mogły podjąć trzy próby zajścia w ciążę. Miasto ma zwrócić zakwalifikowanym do programu maksymalnie 80 procent poniesionych kosztów, jednak nie więcej niż 5 tysięcy złotych.
Źródło: tvn24.pl, rp.pl
RoM
Przeczytaj więcej o wątpliwościach prawnych wokół finansowania in vitro