Przygotowywana przez rząd ustawa o ochronie ludności może usankcjonować ręczne blokowanie działalności przedsiębiorstw pod pretekstem kryzysu energetycznego – ostrzegali publicyści, uczestnicy programu PCh24TV „Prawy Prosty”: Łukasz Warzecha, Witold Gadowski oraz Łukasz Karpiel.
– Trzeba rzetelnie podchodzić do krytyki takich ustaw – zwrócił uwagę Łukasz Warzecha. Przyznał rację m.in. zastępcy koordynatora służb specjalnych Stanisławowi Żarynowi, że znajdujący się w ustawie o ochronie ludności katalog ograniczeń wolności możliwych do zastosowania w przypadku klęsk żywiołowych, nie jest niczym nowym. Został bowiem zaczerpnięty wprost z obowiązujących już wcześniej przepisów o klęsce żywiołowej z 2007 roku. Te zaś – podobnie jak mówiące o zarządzaniu kryzysowym – mają zostać zastąpione nowymi, właśnie przygotowywanymi. Ich fragmenty wzburzyły część komentatorów oraz opinii publicznej.
Wesprzyj nas już teraz!
Nie oznacza to jednak, zdaniem publicysty, że powstający projekt nie stwarza istotnych problemów. Wprowadza bowiem dwa nowe stany – pogotowia i zagrożenia. Pierwszy z nich będzie mógł wprowadzić nawet wojewoda, natomiast drugi znajdzie się w kompetencjach premiera. Jeśli nowa ustawa wejdzie w życie, szef rządu utrzyma „awaryjne” narzędzie bezpośredniego wydawania poleceń przedsiębiorcom. – W praktyce oznacza to, że premier właściwie na podstawie własnego widzimisię, bez żadnego uzasadnienia, może nakazać jakiemuś zakładowi produkcyjnemu zaprzestanie pracy – zauważył Łukasz Warzecha.
Drugą niepokojącą innowacją byłoby skasowanie pochodzącej z 2002 roku Ustawy o wyrównywaniu strat majątkowych wynikających z ograniczenia w czasie stanu nadzwyczajnego wolności i praw człowieka i obywatela. Gwarantowała ona automatyczne rekompensaty za tego typu szkody. – Nowa ustawa znosi całkowicie ten mechanizm. Pozostaje tylko pójście do sądu. Tak naprawdę znika zupełnie ten mechanizm w postaci „bicza finansowego”, który miał duże znaczenie – podkreślił gość audycji „Prawy Prosty”. W ocenie publicysty, ów straszak to jeden z głównych powodów, dla którego w związku z tak zwaną pandemią nie został wprowadzony stan klęski żywiołowej.
Nowy system będzie też skrajnie scentralizowany. Jak zauważył publicysta „Do Rzeczy”, sprowadza się do tego, że w przypadku któregokolwiek ze stanów opisanych w ustawie władza centralna przejmie wszystkie kompetencje dowolnego samorządu. – To rodzi pytanie o polityczną motywację takiego postępowania, bo rząd Prawa i Sprawiedliwości – powiedzmy sobie szczerze – nie jest wielbicielem samorządności, takie można odnieść wrażenie – stwierdził.
– Spójrzmy na to, co rząd wyprawiał w czasie pandemii – dodał Witold Gadowski. – Wszystkie rozporządzenia wprowadzane na podstawie decyzji Rady Ministrów, a naruszające Konstytucję, w tej chwili są uchylane w sądach. 93 procent wyroków sądowych jest niekorzystnych dla administracji rządowej i sanepidu. A więc wszyscy ci, którzy zaskarżyli do sądu obowiązek noszenia masek, przymuszanie do różnych sanitarnych reżimów, wygrywają w sądach. Można powiedzieć: poniewczasie, ale sprawiedliwości staje się zadość – podsumował.
– Istotną rzeczą jest, że uzurpacje rządowe służą ogromnym nadużyciom finansowym. Do dziś nie rozliczono tak zwanych nadzwyczajnych szpitali, które organizowano na Stadionie Narodowym i w różnych innych halach, miejscach do tego nie przeznaczonych. Sytuacja tego nie wymagała, bo te szpitale stały puste, niemniej poszły tam miliardy złotych. Cały sanitaryzm w okresie pandemii kosztował nas ponad 90 miliardów złotych. Gdzie poszły te pieniądze? Przecież to było pole do ogromnych nadużyć. Powstawały fortuny, także rodzin ludzi powiązanych z rządem – mówił Gadowski.
– W momencie gdy znowu decyzjami Rady Ministrów, decyzjami premiera będą forsowane pewne rozwiązania pozakonstytucyjne, znowu będą nadużycia, ograniczenia swobód, za które polskie państwo zapłaci potem odszkodowania zasądzane przez sądy. To mechanizm zjadania własnego ogona – wskazał.
Łukasz Warzecha nawiązał jeszcze do wspomnianego wcześniej zapisu o możliwości wydawania poleceń przedsiębiorcom bezpośrednio przez premiera. Trafił on do naszego ustawodawstwa w marcu, wraz z ustawą o pomocy dla Ukrainy. Jest to interesujący zbieg okoliczności w zestawieniu z kryzysem energetycznym. – Już wtedy sytuacja energetyczna stawała się kiepska. Czy to było od razu robione z taką intencją, żeby służyło w razie kryzysu, nie wiem. Natomiast na pewno gdy się w kontekście tego kryzysu spojrzy na ten przepis, który został przeniesiony do projektu [ustawy o ochronie ludności], to już można to tak interpretować – dociekał gość PCh24TV.
– Warto przypomnieć, że Polska bardzo buńczucznie protestowała przeciwko rozporządzeniu Rady Unii Europejskiej o przymusowym oszczędzaniu gazu. Zostało ono oczywiście ostatecznie uchwalone i opublikowane w dzienniku urzędowym UE, więc obowiązuje, nas także. Możemy ubiegać się o zmniejszenie obowiązkowej redukcji zużycia, ale i tak podlega to ocenie Komisji Europejskiej – powiedział Łukasz Warzecha.
– W związku z tym może się zdarzyć, że jeżeli Unia Europejska wprowadzi tak zwany stan alarmowy, będziemy musieli zmniejszyć zużycie gazu i wtedy rzeczywiście ten instrument wydawania poleceń przedsiębiorcom może być jak znalazł – ostrzegł.
Źródło: PCh24TV
GADOWSKI, WARZECHA, KARPIEL. Rząd szykuje kolejny kaganiec? „Ustawa o ochronie ludności”