„W 2008 r. Teatr TVP pokazał znakomitą sztukę „Mord założycielski”, opowiadającą o dokonanym podczas okupacji zabójstwie współzałożyciela Polskiej Partii Robotniczej, Marcelego Nowotki. Idea nie była nowa: wciągnąć towarzyszy w taką akcję, która zwiąże ich na stałe i po wsze czasy ze współsprawcami, a w razie czego będzie wygodnym hakiem”, przypomina na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Łukasz Warzecha.
Publicysta wyraża przekonanie, że koalicja 13 grudnia działa w bardzo podobny sposób: jak największa grupa ma zostać umoczona w działania, które są odpowiednikiem spalenia mostów za postępującą armią. „Jak wiadomo, takie działanie służy wymuszeniu postępów, bo cofnąć się wówczas nie da”, podkreśla.
„Gdy jednak odnieść to do polityki, zauważymy, że takie postępowanie sprzyja coraz brutalniejszemu zagarnianiu władzy i uciekaniu się do coraz dalej idących działań, żeby jej nie oddać. To jak wspinanie się po „geopolitycznej drabinie eskalacyjnej””, czytamy.
Wesprzyj nas już teraz!
„Taka sekwencja eskalacyjna nie może oczywiście trwać bez końca. W którymś momencie dochodzi się do ściany, czyli do sytuacji, w której państwo staje się naprawdę – bez publicystycznej przenośni – autorytarne, nawet jeśli formalnie pozostanie demokracją. Czy jesteśmy od tego momentu w odległości jednego cyklu wyborczego, może dwóch? Trudno powiedzieć, ale na pewno bliżej niż dalej. Jest tylko jedna metoda, żeby się z tej spirali wyrwać: zakończyć obłędny chocholi taniec dwóch obozów, które wmawiają nam, że poza nimi nic nie istnieje”, podsumowuje Łukasz Warzecha.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG