Oceny w szkołach i na uniwersytetach nie są obiektywne, nie sprzyjają zrozumieniu zagadnień, niszczą zainteresowanie tematem, a także zachęcają do powierzchownej nauki i oszukiwania – pisze amerykański „Washington Post”.
Autor Daniel Pink zwraca uwagę na spadek jakości edukacji w USA na każdym szczeblu, co łączy się ze zjawiskiem „inflacji” ocen. „Kiedyś dżentelmenskie C [odpowienik 4 w polskim systemie – red.], dzisiaj zmieniło się w poszechne A” – zauważa Pink.
W tym kontekście autor przytacza tzw. Prawo Goodharta: „Gdy miara staje się celem, przestaje być dobrą miarą”. Zauważa, że poza wątpliwą miarodajnością, oceny szybko stały się celem samym w sobie. „Dla wielu uczniów celem szkoły nie jest nauka: chodzi wyłącznie o uzyskanie oceny A. Dziesięciolecia badań na wszystkich poziomach edukacji wykazały, że oceny mogą wspierać krótkoterminowe wyniki, a nie długoterminowe zrozumienie” – podkreśla autor.
Wesprzyj nas już teraz!
Wady systemu pokutują również w szkolnictwie wyższym, gdzie oceny, obok akademików, stołówek i siłowni, stanowią jeden z elementów oferty dla rodziców. A jak tłumaczy Pink, dobre oceny na studiach rzadko kiedy przekładają się na późniejsze sukcesy zawodowe.
Jako potencjalne rozwiązanie, autor proponuje system ocen opisowych, obecny już na kilku uczelniach w kraju. Wskazuje na konieczność zindywidualizowanego podejścia do każdego studenta. I choć takie rozwiązania „wymagają znacznie więcej czasu i pieniędzy niż testy wielokrotnego wyboru”, według Pinka zmiana systemu oceniania jest konieczna z uwagi na „wyzwania XXI wieku”.
Źródło: interia.pl
PR