„Takiego upadku autorytetu nie widziałem, odkąd śledzę sytuację w Watykanie, a zacząłem pracę w Sala Stampa ponad 60 lat temu, na kilka dni przed śmiercią Piusa XII” – podkreśla włoski watykanista, komentując politykę zagraniczną Stolicy Apostolskiej za papieża Franciszka.
– Trudno zrozumieć, co papież chce nam przekazać. Np. mówi, że chciałby odwiedzić oba kraje będące w stanie wojny. Ktoś powie – świetnie. Ale dlaczego najpierw chce pojechać do Moskwy, a dopiero potem do Kijowa? Najpierw odwiedzić agresora, a potem ofiarę? – komentuje Gian Franco Svidercoschi w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym”.
Niezależnie od oceny papieskich poglądów na sytuację na Ukrainie, watykanista czyni celną uwagę na temat swoistego chaosu i braku spójnej idei w obecnej polityce zagranicznej Watykanu, sugerując, iż „powodem zamieszania jest brak precyzyjnych wytycznych. Za tym, co się dziś dzieje, nie stoi żaden pomysł – ani co robić, ani co powiedzieć”.
Wesprzyj nas już teraz!
Były wicedyrektor papieskiego organu prasowego „L’Osservatore Romano” uważa, że Franciszek padł ofiarą własnego sukcesu, który był przypisany do początku jego postępowego pontyfikatu. – Powtarzane gesty stają się podejrzane i tracą na wartości. (…) Obawiam się, że Franciszek czasami zapomina, iż warto się Ducha Świętego poradzić. Bo wszystko wskazuje, że kiedy zobaczy jakiś tytuł w gazecie albo ktoś mu coś powie, od razu przyjmuje to jako swoje stanowisko – kontynuuje watykanista.
– Milczenie jest lepsze niż nieprzemyślane słowa. Nie na każdy temat trzeba się wypowiadać. A już na pewno nie powinien tego robić papież. To niszczy jego autorytet – wskazuje Svidercoschi.
Znawca stosunków watykańskich opowiedział się jednoznacznie po stronie ukraińskiej narracji wojennej, sugerując wręcz, że urzędujący papież powinien w pierwszych dniach wojny udać się na Ukrainę i „stanąć na Majdanie”. – Może ocaliłby ileś ludzkich istnień, bo choć przez chwilę nie padałyby pociski. Może zmieniłby historię Kościoła i świata. Teraz już za późno. Zresztą ani w Kijowie, ani w Moskwie już go nie chcą. Widząc zatem, co się dzieje, sądzę, że nie jest już w stanie odzyskać autorytetu. Ale powinien przynajmniej starać się go dalej nie osłabiać, bo wszystko to spadnie, niestety, na barki jego następcy – przekonuje Gian Franco Svidercoschi.
Źródło: wiez.pl
FO