„Hurtownie pogrzebowe słysząc o nadciągającym kataklizmie COVID-19 zaopatrzyły się w potężne ilości trumien, by móc sprostać wyzwaniu. Jednak apokalipsa nie nastąpiła, i teraz mają przepełnione magazyny” – pisze Tygodnik TVP. Notują zatem wyraźną obniżkę zysków. Nie dość, że śmiertelność w narodzie znacznie spadła, to w niektórych regionach odbywa się prawie o połowę mniej pochówków niż przed straszną epidemią.
Wesprzyj nas już teraz!
– Rzeczywiście nie mamy w chwili obecnej powodów do zadowolenia – ubolewa Robert Czyżak, prezes Polskiej Izby Branży Pogrzebowej.
Według danych GUS i Ministerstwa Cyfryzacji, kwiecień przyniósł o 3 079 mniej zgonów niż ten sam miesiąc w roku 2019. Również cztery poprzednie lata przewyższały pod tym względem obecny 2020 – kwiecień 2018 nawet o ponad 4,1 tysiąca przypadków.
– Przede wszystkim znacznie spadła liczba osób zgłaszających się do szpitali. Po drugie, spadła liczba tzw. planowych hospitalizacji. W ujęciu globalnym mamy do czynienia z mniejszą liczbą pacjentów w placówkach medycznych – tak tłumaczy przyczyny spadków, mimo Covid-19, Bartosz Fiałek z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Skoro szpitale mają mniej pacjentów, to trudniej się w nich zarazić, nie tylko koronawirusem. Szpitalne zakażenia w 2017 roku przyniosły aż 22 śmierci. Nie ma też tylu powikłań po zabiegach.
Prof. Bolesław Samoliński, specjalista w dziedzinie zdrowia publicznego twierdzi, iż spadek liczby zgonów wynika też z mniej obciążającego trybu życia, spowodowanego ograniczeniami. – Mamy więcej spokoju, więcej snu, higieny i mniej stresów – uważa.
Z kolei profesor Tadeusz Zielonka, pulmonolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego jednej z przyczyn obniżenia statystyk umieralności upatruje w lepszym stanie powietrza, wywołanym zamknięciem gospodarki. – Istnieje korelacja między liczbą przypadków infekcji wirusowych a stężeniami pyłów zawieszonych. Cząstki zawieszone są nośnikami wirusów, przez co ułatwiają im utrzymywanie się w powietrzu. Po przedostaniu się do organizmu prawdopodobnie łatwiej też mogą wnikać do płuc – twierdzi.
Według wyliczeń PIBP, spadek umieralności najwyraźniej zaznaczył się na wschodzie kraju – Lubelszczyźnie, Podlasiu i Podkarpaciu nawet o 40 procent w stosunku do roku ubiegłego.
– W naturze nic nie ginie. Na koniec roku wszystkie statystyki zgonów się wyrównają. COVID-19 diametralnie ich nie zmieni. Tym bardziej, że od początku roku na koronawirusa zmarło w Polsce 1,6 tys. osób. W tym samym czasie z powodu raka pożegnało się z tym światem ponad 50 tys. Polaków – przekonuje Robert Czyżak.
Źródło: Tygodnik TVP
RoM