2 listopada 2023

Wciąż spoczywają w „dołach śmierci”. Pamiętaj o nich w modlitwie

W Dzień Zaduszny będą takie miejsca pochówku, na których nikt nie zapali znicza, nie przyozdobi ich kwiatami. Myślę tu o nieodkrytych dołach śmierci obrońców naszej ojczyzny, nieznanych miejscach, w których spoczywają żołnierze podziemia, sybirackich cmentarzach na Wschodzie, które zniszczono. Pamiętajmy żeby „westchnąć do Boga” w intencji tych naszych rodaków.

Ile jest mogił, dołów śmierci tych, co życie oddali za wolność ojczyzny? Nie da ich policzyć. W kraju nie odkryto jeszcze wielu miejsc pochówków znanych żołnierzy podziemia, jak i tych nieznanych. Wciąż nie wiadomo gdzie spoczywają szczątki rotmistrza Witolda Pileckiego, pułkownika Aleksandra Rybnika, gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila” czy płk. Łukasza Cieplińskiego i jego współpracowników z IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. A ile jest takich osób, które były szeregowymi żołnierzami podziemia niepodległościowego, zamordowano ich bestialsko, a ciała pochowano w nieznanych do dziś miejscach.   

W latach 1944-56 wskutek terroru komunistycznego w Polsce śmierć poniosło, jak szacuje IPN, około 50 tysięcy osób, które zginęły na mocy wyroków sądowych, zostały zamordowane lub zmarły w siedzibach Urzędów Bezpieczeństwa i Informacji Wojskowej, więzieniach i obozach, a także zginęły w walce lub w trakcie działań pacyfikacyjnych. „Ciała ofiar grzebano m.in. w utajnionych i w większości nieznanych do dziś miejscach – na i w pobliżu cmentarzy, w pobliżu siedzib aparatu bezpieczeństwa, w lasach i na poligonach wojskowych”. – czytamy w opracowaniu przygotowanym przez IPN.

Wesprzyj nas już teraz!

Na terenie Polski działa pion poszukiwawczy IPN, który systematycznie odnajduje i identyfikuje ofiary komunistycznych i nazistowskich zbrodni. Gorzej jest na terenach dawnych Kresów, które stanowią dziś część Białorusi czy Ukrainy. Tam praktycznie IPN nie może prowadzić działań poszukiwawczych, a ziemie te usiane są dołami śmierci naszych rodaków. Najwięcej ich powstało w latach 1937-38 podczas prowadzenia przez NKWD, na rozkaz Stalina, tzw. „operacji polskiej”. Sowieci zamordowali wówczas co najmniej 110 tysięcy Polaków, zamieszkałych głównie na terenie Białoruskiej SRR. Do dzisiaj ustalono około 100 miejsc pochówków ofiar „operacji polskiej” NKWD. Jednak tych dołów śmierci na obszarze całej byłej ZSRR jest o wiele więcej (ostatnio odkryto szczątki ofiar w Gruzji). Historycy szacują, że może ich w sumie być około 300.

Przypomnijmy też, iż IPN za najbardziej prawdopodobną lokalizacją dołów śmierci ofiar obławy augustowskiej (lipiec 1945 rok), których liczbę szacuje się obecnie nawet na około 2 tysięcy, uznaje miejsce położone na Białorusi, praktycznie w pasie granicznym, na wysokości  miejscowości Kalety. Z powodu braku zgody Aleksandra Łukaszenki na przeprowadzenie tam przez IPN prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych ofiar obławy augustowskiej, niemożliwe jest również sprawienie godnego pochówku ofiarom tej powojennej, ludobójczej zbrodni. Podczas tegorocznej uroczystości 78. rocznicy obławy w Gibach, Marek Jedynak, prezes Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku, powiedział: Niepochowane, niepogrzebane, one są zakopane, wciśnięte sowieckim butem w ziemię i mam nadzieję, że doczekamy takiego momentu, kiedy będziemy mogli wznowić zawieszone śledztwo ws. obławy augustowskiej, kiedy tylko pojawią nowe dowody… by odnaleźć groby i przywrócić bliskich rodzinom, by każda z nich mogła złożyć światło na grobie swoich”. Marek Jedynak zaznaczył, jak ważna jest pamięć o ofiarach obławy augustowskiej, których ciała do tej pory leżą w bezimiennych dołach śmierci.

W ten czas modlitwy o wieczny odpoczynek dla zmarłych trzeba też pamiętać o jeszcze innych rodakach, których doczesne szczątki również spoczywają w pasie granicznym z Białorusią (po białoruskiej stronie ma on szerokość około kilometra). Do tej pory nie zbadana jest sprawa miejsc pochówków Polaków, którzy zginęli zaraz po zakończeniu wojny, w czasie powrotów do rodzinnych domów, położonych po obu stronach wyznaczonej przez Stalina  wschodniej granicy Polski. Głównie dla tego, że osoby te spoczywają na granicznym pasie, gdzie prowadzenie prac poszukiwawczych jest od powojnia do dziś niemożliwe. A jest tam bardzo wiele bezimiennych, nieoznaczonych pochówków naszych rodaków.

Zginęli oni w wojennym czasie, gdy wracali m.in. z niemieckich obozów czy prac przymusowych w Niemczech do domów na Kresach lub szli ze Wschodu. Oni nie wiedzieli o istnieniu, czy o dokładnym przebiegu, nowej wschodniej granicy, tzw. wschodniego kordonu granicznego. Szli prosto na ten kordon, a czerwonoarmiści strzelali do nich bez ostrzeżenia. Potem ich ciała sowieccy żołnierze chowali w bezimiennych mogiłach, w pasie granicznym.

Szczególną pamięcią modlitewną podczas Dnia Zadusznego powinniśmy też objąć Polaków spoczywających na rozległych obszarach Syberyjskich i Kazachskich. W syberyjskich miastach, takich jak m.in. Tobolsk, Perma i Krasnojarsk do dziś zachowały się groby Polaków. Na przełomie XIX i XX w. polska diaspora była bardzo liczna. Przed bolszewicką rewolucji październikową na Syberii mogło mieszkać nawet do 500 tys. naszych rodaków. W XIX wieku byli to m.in. zesłańcy, kolonizatorzy rolni, emigranci zarobkowi czy zdemobilizowani żołnierze pułków syberyjskich. Polskich cmentarzy było wówczas na Syberii wiele.

Dopiero władzom sowieckim zaczęły one przeszkadzać. Działania antyreligijne na Syberii gwałtownie zaostrzono w 1929 roku. Od tego czasu zrównano z ziemią wiele polskich nekropolii. Na cmentarzach w Omsku i Bijsku pobudowano domy mieszkalne. Również obecne władze Rosji walczą z pamiątkami po naszych rodakach, m.in. niszcząc cmentarze. Polski cmentarz w Tomsku, likwidowano etapami od 1951 roku aż do roku 1999. Obecnie wiele jest sygnałów o dewastacji polskich pochówków na Białorusi.

Najgorszy los spotkał cmentarze Polaków, którzy zostali wywiezieni na Syberię i na stepy Kazachstanu podczas kilku wielkich deportacji sowieckich, przeprowadzonych po agresji ZSRR na Polskę. Na Syberię mogło wówczas trafić nawet kilkaset tysięcy naszych rodaków. Podczas katorżniczej pracy, przy głodowych racjach żywności, masowo umierali oni z powodu chorób i wycieńczenia. Chowano ich przeważnie niedaleko miejsca katorgi.

Cmentarze te, aby zatrzeć ślady zbrodni, w perfidny sposób, likwidowano. – Cmentarz Sowieci utworzyli  w lesie, wśród ogromnych sosen i świerków. Cmentarz szybko zapełniał się i powiększał. Dzieci umierały jedno po drugim, a także ludzie starsi nie wytrzymywali warunków jakie tu panowały. Latem, bodajże roku 1943, na cmentarz przywieziono materiały budowlane. Wszyscy myśleli, że nasz cmentarz ogrodzą. Kiedy zaczęto stawiać podmurówki z grubych bali, okazało się jednak, że na cmentarzu budują chlewnię – wspomina Leokadia Nowik, wywieziona w lutym 1940 roku z matką i rodzeństwem do obozu pracy w Kargowinie na Syberii.

Nasi rodacy, pomordowani przez ukraińskich nacjonalistów podczas tzw. rzezi wołyńskiej, wciąż spoczywają w dołach śmierci. Kto im zapali znicz, zmówi za ich dusze modlitwę? Na dzień dzisiejszy, pomimo ponad trzydziestu lat wolnej Polski i wolnej Ukrainy, praktycznie odnaleziono jedynie parę procent mogił na Wołyniu. Jeśli chodzi o województwo  tarnopolskie, lwowskie, stanisławowskie, tam jest jeszcze mniej odnalezionych, ekshumowanych i pochowanych. Według historyków w dołach śmierci na Wołyniu leżą ciała około 55 tysięcy zamordowanych Polaków. Kolejne 50 tysięcy spoczywa w nieodkrytych jeszcze dołach śmierci w innych częściach Ukrainy. Z pośród przeszło 100 tysięcy Polaków zamordowanych podczas zbrodni dokonanych przez siepaczy z OUN -UPA jedynie 3 tysiące miało katolicki pochówek. Pamiętajmy o nich w modlitwie.

Adam Białous

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(5)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 311 671 zł cel: 300 000 zł
104%
wybierz kwotę:
Wspieram