Proaborcyjna polityka Francji przynosi konkretne efekty. Kraj ten odnotował kolejny wzrost liczby dzieci zabijanych przed narodzeniem. Wpisanie do konstytucji tego procederu jako „prawa kobiet” i relatywizacja prawa do życia, banalizacja samego aktu uśmiercenia dziecka czy wygłuszanie głosów pro-life spowodowały, że krwawe statystyki szybują w górę. Liczba tak zwanych zabiegów wzrasta pomimo powszechnej (od przedszkola) edukacji seksualnej czy darmowego dostępu do antykoncepcji.
Francuski Departament Badań, Studiów, Ewaluacji i Statystyki (DREES) odnotował w 2024 roku m.in. 4,5 tysiąca tak zwanych późnych aborcji. Wskaźnik wszystkich przypadków wynosił w tym roku aż 38 na 100 żywych urodzeń.
Wesprzyj nas już teraz!
W 2024 roku wpisano we Francji tzw. IVG („dobrowolne przerywanie ciąży”) do konstytucji Republiki. Według badania opublikowanego 25 września, w ubiegłym roku w kraju nad Sekwaną przeprowadzono 251 270 aborcji, czyli o 7 tysięcy więcej niż w 2023 r. W tym roku zapowiada się kolejny smutny „rekord”, bo liczba prenatalnych zabójstw przewyższa okresowe dane z roku poprzedniego.
Wydłużenie terminu „legalnej aborcji” w marcu 2022 roku z dwunastu do czternastu tygodni od poczęcia tylko częściowo tłumaczy tendencję wzrostową. W publikacji DREES wymieniono 4,5 tysiąca tzw. późnych zabiegów w 2024 roku, a łączna liczba wszystkich „wzrosła o 34 000 w porównaniu z 2021 rokiem”. Wskaźnik aborcji wynosi obecnie 17,3 na 1 000 kobiet w wieku rozrodczym (od 15 do 49 lat). Stanowi to wzrost o 2,3 punktu procentowego od 2021 roku. Okazuje się, że wskaźnik rośnie we wszystkich grupach wiekowych, ale praktyka ta jest częstsza wśród młodych kobiet w wieku od 20 do 29 lat, czyli już „wyedukowanych” pod tym względem w szkołach. Od około trzydziestu lat liczba przypadków zabicia dziecka przed urodzeniem stopniowo rośnie również wśród kobiet w wieku od 25 do 39 lat. Wskaźnik aborcji spadł tylko wśród nieletnich.
Praktykowanie tzw. aborcji bardzo się zmieniło i uprościło. W 2005 roku wszystkie „zabiegi” były wykonywane w placówkach opieki zdrowotnej. Obecnie 45% aborcji ma miejsce poza nimi. Dominuje łatwo dostępna metoda „farmakologiczna”.
Jednocześnie w kraju trwa alarm nad ogólnym spadkiem dzietności. Francja przez lata była pod tym względem „mistrzem Europy” ze wskaźnikiem ponad 2 dzieci na kobietę, co pozwalało utrzymywać zastępowalność pokoleń. Od kilku lat następuje jednak gwałtowny spadek wskaźnika urodzeń. Nie ma wątpliwości, że to skutek polityki rządu. We Francji wykonuje się obecnie co najmniej dwa razy więcej aborcji niż na przykład w Niemczech.
Pascale Morinière, prezes Krajowej Konfederacji Stowarzyszeń Rodzin Katolickich (CNAFC), zwraca także uwagę na przyczyny ekonomiczne, „spadek siły nabywczej rodzin” i kryzys ekonomiczny, które tworzą atmosferę niesprzyjającą posiadaniu dzieci. Wskazuje jednak równocześnie, iż Francja ma „niezwykle wysoki” wskaźnik uciekania się do zabicia dziecka nienarodzonego w porównaniu z innymi krajami europejskimi. Działacz dodaje, że „brakuje profilaktyki, a dla wielu kobiet jest to przecież traumatyczne doświadczenie”. Jednak według proaborcyjnego Stowarzyszenia Planowania Rodziny, 251 270 przypadków w 2024 roku „nie jest liczbą, która powinna budzić niepokój ”. Zdaniem tej organizacji, aborcji jest… za mało, bo „nadal istnieją problemy z edukacją seksualną, dostępem do informacji i ośrodków aborcyjnych”. To stowarzyszenie „walczy” obecnie o dodatkowe dofinansowanie publiczne dla infolinii „IVG, antykoncepcja, seksualność”…
Bogdan Dobosz