Islam we Francji staje się coraz bardziej widoczny, obecny jest już w wielu sfera życia publicznego. Bardzo niepokojącym zjawiskiem jest jego rosnący wpływ na francuskie szkolnictwo, które zmuszane jest do zmiany programów nauczania.
W szkołach, gdzie zabronione jest noszenie islamskiego nakrycia głowy, muzułmańskie uczennice noszą w zamian islamskie długie ciemne suknie, tzw. „abayas” i rodzaj kominiarek „bonnet”. Nauczyciele boją się krytykować tych strojów, bo wiedzą, że ich nawet najbardziej delikatny komentarz sprawi, że w gabinecie dyrektora zjawi się oburzony imam, który podniesionym głosem będzie wyjaśniał, że ubiór uczennic „nie jest strojem religijnym tylko kulturowym”.
Wesprzyj nas już teraz!
Dla ośmieszenia laickich instytucji przed gimnazjami i liceami państwowymi bardzo często ustawiają się prowokacyjne grupy wyznawców Allacha z transparentami „Islamofobi, jesteśmy tutaj!”. Zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne naciski muzułmanów sprawiają, że kadra pedagogiczna nie ośmiela się uczyć prawdziwej historii i pomija tematy takie jak wyprawy krzyżowe, Szoah czy okres francuskiej kolonizacji. W tej sytuacji dzieci otrzymują wykład historii będący rodzajem mieszanki faktów, bez chronologii i bohaterów, przepojonej prawami człowieka i pacyfizmem.
Podważane i lekceważone są lekcje muzyki, bo „są sprzeczne z islamem”, a w przedszkolach nawet maluchy odmawiają słuchania popularnej francuskiej bajki „Historia trzech świnek”, bo zwierze to jest traktowane przez ich rodziców jako „nieczyste”.
Sukcesem dla muzułmanów zakończyła się trwająca od 20 lat wojna o stołówki szkolne. Wiele z nich, nazywanych oficjalnie „laickimi i republikańskimi” poszło na ugodę i serwuje jedynie dania jarskie. Problemem nie była tylko wieprzowina, ale także mięso wołowe, bo nie pochodziło z rytualnego, muzułmańskiego uboju (halal). Nie ma więc mięsa a mali Francuzi są zmuszeni do zrezygnowania z ich bogatych tradycji kulinarnych i przejść na wegetarianizm.
Islam rządzi też we francuskich więzieniach, w których fałszywi imamowie są słuchani niemal jak prorocy, bo ponad 50 proc. więźniów to muzułmanie. W niektórych zakładach karnych stanowią oni nawet 80 proc. skazanych. Jest czymś oczywistym, że muzułmański więzień to mieszanka przestępcy z aktywistą religijnym, fenomen islamskiego gangsteryzmu. W niektórych więzieniach istnieje równoległa do administracji hierarchia, która narzuca swoje reguły. Kiedy wyznawcy Allaha czują się silni, to ich prozelityzm odbywa się w sposób delikatny, ale skuteczny. Aktywiści oferują francuskiemu więźniowi papierosy i dobre jedzenie. Bardzo też szybko dają mu do ręki Koran.
Również sport nie jest oszczędzony. Często przed meczem widać boisko zamienione przez zawodników w dywan modlitewny. Dla nikogo nie jest tajemnicą, że religia islamska odgrywa coraz większą rolę we francuskiej piłce nożnej i to na wszystkich szczeblach. Z graczami klasy Nasriego, Ribéry, Anelki czy Evry, muzułmanie mają powody do zadowolenia. I to do tego stopnia, że były trener drużyny narodowej Raymond Domenech zdecydował dla uniknięcia konfliktu, że posiłki ekipy będą przyrządzane z mięsa halal. Nawet w drużynach amatorskich zawodnicy nie wyznający islamu są zobowiązani do przestrzegania planu treningu uwzględniającego czas muzułmańskich modlitw.
Coraz więcej trudności mają z wyznawcami Mahometa pracownicy służby zdrowia. Niezliczona liczba pacjentów domaga się być badana i leczona przez ekipy tej samej płci co oni. Odmowa grozi fizyczną, w najlepszym razie tylko słowną agresją.
Dobrym przykładem na brak integracji i niemożliwość bezkonfliktowej pracy zróżnicowanych kulturowo ekip jest państwowy operator telefonii – Orange. W imię idei „Żyć wspólnie” zezwolono tam na manifestowanie swoich zwyczajów i ubiorów. Można w tej firmie zobaczyć hinduskie turbany, żydowskie mycki i kobiety w islamskich nakryciach głowy. Okazało się, że trudności sprawiają przede wszystkim muzułmanie. Dyrekcja bardzo często spotyka się z pracownikami przestrzegającymi islamskie posty, którzy zabraniają jeść ich niemuzułmańskim kolegom. Sprzątaczki muzułmanki, otrzymują SMS-y wymagające, by prowadziły się jak poprawne wyznawczynie islamu i zmieniły swój ubiór. Często też muzułmanie nie podają ręki swoim koleżankom z pracy. Nie chcą też dzielić biura z kobietami. Okazuje się, że idea pacyficznego multikulturalizmu nie sprawdza się w Orange. Tak samo jak nie może się sprawdzić w życiu codziennym.
Znany mieszkający w Europie muzułmański teolog, Tariq Ramadan wyjaśnia, że jeżeli niektórzy muzułmanie przyjmują postawę prowokatorska i nietolerencyjną, to jest to wina francuskiej zasady laickości, bo czują się przez nią napiętnowani. Ramadan twierdzi też, że islam nie ma problemu z kobietami ale muzułmanie go mają. Idąc tokiem jego rozumowania można by powiedzieć, że Francja nie ma problemu z muzułmanami, ale Francuzi go mają.
W obliczu panoszącego się islamu, francuskie rządy przyjęły politykę „unikania za wszelką cenę skandali”. Tego typu podejście władz skrytykował ostatnio na łamach tygodnika „Le Point” , jego redaktor naczelny Franz-Olivier Giesbert twierdząc, że jest to „polityka mniejszego zła, która rozsadza Francji”.
Franciszek L. Ćwik