Katoliccy biskupi rządzonej przez Nicolasa Maduro Wenezueli sprzeciwiają się dążeniom socjalistycznych władz i wzywają do obywatelskiego nieposłuszeństwa. „Nie możemy pozostać pasywni, przerażeni lub pozbawieni nadziei”, napisali w piątek duchowni. Ich zdaniem Kościół nie powinien pozostawać bierny wobec gwałcenia suwerenności narodu i godności ludzi. To odpowiedź na próbę likwidacji podziału władz w kraju. Jej powodzenie doprowadziłoby do praktycznego wyeliminowania opozycji z życia politycznego.
„Mamy prawo do obrony praw swoich i innych. Nadszedł czas, by bardzo poważnie i odpowiedzialnie zapytać czy nieposłuszeństwo obywatelskie, pokojowe demonstracje, apele do narodowej i międzynarodowej opinii publicznej oraz protesty obywatelskie są uzasadnionymi i właściwymi środkami”, głoszą wenezuelscy hierarchowie w swoim oświadczeniu.
Wesprzyj nas już teraz!
Hierarchowie odnoszą się w ten sposób do decyzji wenezuelskiego Sądu Najwyższego. Jego sędziowie ogłosili pod koniec marca zlikwidowanie Zgromadzenia Narodowego. Jest ono bowiem zdominowane przez przeciwników prezydenta Nicolasa Maduro. Gwałcenie zasady podziału władz to nie jedyny problem południowoamerykańskiego kraju. Wenezuela jest obecnie pogrążona w kryzysie społeczno-ekonomicznym i politycznym.
Pod wpływem fali krytyki Sąd Najwyższy zdecydował się odwołać decyzję o likwidacji Zgromadzenia Narodowego i poinformował o tym w sobotę na swojej stronie. Jednak opozycyjny polityk Julio Borges twierdzi, że kontrowersyjny wyrok nadal pozostaje w mocy.
Wenezuelscy biskupi przypomnieli, że w obliczu nadchodzącego Wielkiego Tygodnia, katolicy muszą pozostać szczególnie wyczuleni na nadużycia aparatu państwa. Skrytykowali niszczenie Zgromadzenia Narodowego jako pogwałcenie suwerenności ludu. Podkreślili groźbę erupcji przemocy. Od środy do soboty na ulicach wenezuelskiej stolicy, Caracas trwały protesty.
Zdaniem przewodniczącego konferencji Episkopatu Wenezueli, Diego Padrona, Kościół nie może ograniczać się do spraw czysto duchowych i ignorować sfery społecznej. Wówczas religia stałaby się marksowskim opium dla ludu. Tymczasem, wierni muszą zdecydować się na opór względem potęgi władzy.
Na porządku dziennym w Wenezueli jest korupcja, a także rozmaite formy nadużywania władzy. Kryzys poważnie utrudnia codzienne życie. Brakuje leków czy żywności. Niedobór mąki uniemożliwia niekiedy nawet sporządzanie komunikantów, a co za tym idzie – sprawowanie katolickich Mszy Świętych.
W efekcie około 3/4 Wenezuelczyków żyje poniżej progu ubóstwa. Inflacja przekracza 700 procent. Dług kraju sięga 140 miliardów dolarów. Zaległości płatnicze Wenezueli doprowadziły wręcz do zawieszenia prawa głosu w Zgromadzeniu Ogólnym Organizacji Narodów Zjednoczonych. Caracas, stolica kraju, może „pochwalić się” największym nasileniem morderstw ze wszystkich miast globu – nie uwzględniając terenów pogrążonych w wojnie.
Wenezuela, przez kilkanaście lat zarządzana była przez Hugo Chavesa, osiągnęła pewne sukcesy pod względem poprawy poziomu życia, zmniejszenia śmiertelności noworodków i wzrostu płac. Zdaniem krytyków wynikało to z wysokich cen ropy naftowej, finansującej rozdęty budżet. Pod przejęciu władzy przez kolejnego socjalistę Nicolasa Maduro w 2013 roku ceny surowca zaczęły jednak spadać, a sytuacja w kraju zaczęła się dramatycznie pogarszać. Do spadku cen ropy przyczyniło się zmniejszenie popytu ze strony Stanów Zjednoczonych.
Źródła: cruxnow.com / pch24.pl / bcheights.com
mjend