Nie bójmy się tych Świąt! Pan Bóg rzeczywiście jest z nami, nawet jeśli zostajemy pozbawienie znaków tej obecności. Paradoksalnie może to być dla nas czas pogłębienia wiary. Mamy przecież przykłady wielu świętych, którzy nie zwątpili w więzieniach, obozach i łagrach, gdzie nie mieli możliwości udziału w nabożeństwach. Ta „pustynia” ma jeszcze jeden wymiar – solidaryzuje nas z chrześcijanami będącymi w podobnej sytuacji na co dzień – mówi w rozmowie z PCh24 ks. dr Grzegorz Wąchol z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II, kapelan Szpitala Klinicznego im. dr. Józefa Babińskiego, pomagający duszpastersko w parafii Matki Bożej Królowej Polski w Krakowie.
Czasami żeby docenić znaczenie jakiegoś wydarzenia warto zastanowić się, jak wyglądałby świat bez jego zaistnienia. Czego nie byłoby więc bez ostatniej wieczerzy Chrystusa Pana z Apostołami, bez śmierć Pana Jezusa na krzyżu oraz czy bez wydarzeń Wielkiej Soboty nasza Wiara byłaby taka sama?
Misterium Paschalne jest wyjątkowym momentem w ciągu całego roku – i to nie tylko liturgicznego. Wpisuje się ono w sposób szczególny pomiędzy wszystkie doświadczenia przeżywane także w sferze codzienności. Również wyjątkowe były wydarzenia z życia Jezusa Chrystusa wspominane i aktualizowane dzisiaj podczas Świąt Wielkiej Nocy.
Wesprzyj nas już teraz!
Zastanawiając się nad tym, czego by nie było, gdyby bieg historii potoczył się inaczej, trzeba zaznaczyć na początku, że to my – rodzaj ludzki – potrzebowaliśmy przyjścia Pana Jezusa dla odkupienia z grzechu właśnie poprzez mękę i śmierć. To dość oczywiste, ale wciąż wielu osobom, także wierzącym, wydaje się, że to Pan Bóg musiał coś uczynić i teraz wymaga od nas uczestniczenia w obrzędach liturgicznych, aby Go nie obrazić, albo żeby oddać Mu należną chwałę. Tak naprawdę to my, grzeszni i słabi ludzie, potrzebujemy doświadczenia odkupienia jakie Bóg nam daje. Świadomość swojego grzechu, słabości i bezsilności sprawiają, że człowiek pragnie ratunku i wybawienia z tego stanu, a Pan Bóg w Swoim Miłosierdziu odpowiada na to pragnienie.
Nie chodzi o to, żeby skupiać się na grzechu i widzieć tylko swoją niedoskonałość, a raczej o to, żebyśmy dostrzegali siebie w prawdzie. Epidemia koronawairusa przypomina nam o naszej słabości i bezsilności. Na naszych oczach giną setki osób – także w najbardziej rozwiniętych gospodarczo krajach świata, o których mogliśmy jeszcze niedawno pomyśleć, że nic nie może naruszyć ich struktury i potęgi. Ta szerząca się choroba biologiczna może być doskonałym obrazem chorób duchowych, jakie toczą nasze sumienia: naszego grzechu, naszych nadwyrężonych relacji z innymi ludzi, poczucia gniewu, złości, pychy, fałszywego przekonania o własnej sile oraz naszych ograniczeń w walce z nimi. Dlatego tak bardzo potrzebne było Odkupienie, które przyniósł nam Chrystus i potrzebne jest także dzisiaj doświadczenie tego Odkupienia na nowo. Celowo mówię o doświadczeniu, gdyż Wielkanoc ma sens tylko wtedy, jeśli będziemy ją przeżywać wraz z Bogiem, a nie tylko patrzeć jak na spektakl, przyjmując do naszej pamięci kolejne obrazy.
Oczywiście Bóg mógł zaplanować inaczej sposób w jaki pokaże ludzkości, że można wygrać z grzechem. Jednak dzięki obecności Chrystusa na ziemi mamy jasny obraz: Bóg jest na sposób fizyczny między nami i przeżywa ból, cierpienie, a nawet pokusę odrzucenia drogi krzyżowej podczas modlitwy w Ogrojcu – i to pokusę tak silną, że sam anioł z nieba Go umacnia (wcześniej przecież też był kuszony przez szatana podczas czterdziestodniowego postu na pustyni). Dzięki temu otrzymujemy od Zbawiciela jasną odpowiedź na nasze tęsknoty i ograniczenia, jakie nas dotykają. Pierwszą z nich są sakramenty Eucharystii i kapłaństwa ustanowione w Wielki Czwartek, dzięki którym możemy przeżywać głęboką relacje z Bogiem – Komunię. Obmywając nogi apostołom Chrystus uczy nas, na czym polega wielkość człowieka: na bezwzględnej miłości i służbie innym.
Drugą odpowiedź otrzymujemy na Drodze Krzyżowej i podczas samej śmierci Jezusa, gdy sam potwierdza, że można kochać bez ograniczeń każdego – nawet swoich wrogów. Moment przebicia boku Jezusa, z którego wypłynęły Krew i Woda, stał się symbolem Bożego Miłosierdzia. I wreszcie trzecia odpowiedź, najbardziej paradoksalna, to Zmartwychwstanie. Paradoksalna, bo cicha, spokojna, bez spektakularności. Jezus realizuje swoje słowa wypowiedziane kiedyś do uczniów: Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. (Mt 6, 6). Świadkami w tej izdebce byli tylko najbliżsi Chrystusa, ci, co ocalili wiarę do końca. To niezwykłe, gdyż daje nam szansę na prawdziwą, autentyczną wiarę – nie na bierną informację, że coś się wydarzyło, ale na wiarę i zaangażowanie swojego serca w to, że On pokonał śmierć.
Co oznacza Zmartwychwstanie Pańskie i czy w ogóle można sobie wyobrazić chrześcijaństwo bez Chrystusowego Zwycięstwa nad śmiercią?
Święty Paweł Apostoł mówi, że jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach (1 Kor 15, 17). Zmartwychwstanie jest centralnym wydarzeniem naszej Wiary i ukazuje w ten sposób nasze najbardziej podstawowe powołanie: życie w zjednoczeniu z Panem Bogiem, już bez grzechu, w doskonałej miłości. Śmierć pokonana przez Chrystusa weszła na świat właśnie w wyniku złego wyboru ludzi, pomylenia wolności z samowolą. Bóg chcąc przywrócić pełną wolność człowiekowi przekroczył barierę śmierci i pozwolił ją przekraczać nam, którzy urodziliśmy się w grzechu.
Ta sytuacja ma dla nas dwie bardzo ważne i zarazem piękne konsekwencje. Po pierwsze daje nadzieję na powrót do doskonałej Komunii z Bogiem, której zadatek mamy w sakramencie Eucharystii. To zjednoczenie odbędzie się również przez zmartwychwstanie ciał przy końcu czasów. Nie możemy podać zbyt wielu szczegółów na ten temat, gdyż jest to swego rodzaju misterium – tajemnica. Jednak przykład samego Jezusa żyjącego po śmierci pokazuje, że właśnie to jest naszym głównym celem. Także teksty Świętego Pawła Apostoła (szczególnie przytoczony wyżej piętnasty rozdział Pierwszego Listu do Koryntian), czy Apokalipsa Świętego Jana podkreślają prawdę o życiu wiecznym i o zmartwychwstaniu. Warto zauważyć, że ludzie wierzący często zatrzymują się w myśleniu o życiu wiecznym na poziomie egzystencji duszy oddzielonej od ciała, tymczasem naszym ostatecznym celem jest coś więcej: powstanie do życia w ciele chwalebnym.
Druga konsekwencja powołania do zmartwychwstania jest związana z pierwszą. Otóż jeśli nasz cel jest poza zasięgiem śmierci, to nie musimy się bać niczego. Dosłownie niczego. Choroby, bankructwo, odrzucenie, upokorzenie, nawet śmierć nie są w stanie zagrozić osobie wierzącej, która korzysta z sakramentów, buduje swoją relacje z Panem Bogiem i nawraca się w ziemskim życiu. Być może dlatego wierzący łatwiej znoszą trudne doświadczenia życiowe, co doskonale widać po pacjentach w szpitalach, osobach samotnych, a także tych, którzy mierzą się obecnie z epidemią. Oczywiście Chrystus nikogo nie zachęca do lekceważenia własnego życia i zdrowia, będących darami od Niego, ale jasno pokazuje, żeby nie bać się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą (por. Mt 10, 28).
W tym roku, choć ciągle trudno w to uwierzyć, w trakcie Triduum Paschalnego i świąt Wielkiej Nocy kościoły nie będą pełne wiernych. Jak, mimo tych okoliczności, dobrze przeżywać święty czas? Jak radować się ze Zmartwychwstania Pańskiego?
Niełatwo zrozumieć tę sytuację, gdyż do niedawna widzieliśmy spore grupy ludzi w sklepach i innych miejscach publicznych. I to pomimo obostrzeń. A przecież z pewnością wiele osób chciałby zjednoczyć się z Panem Jezusem w Komunii świętej także podczas trwania epidemii. Z drugiej strony jednak mamy do czynienia z kwestią zdrowia swojego i bliźnich. Czas Wielkanocy nie powinien jednak stać się momentem rozliczania za decyzje, czy okazją do wyrzutów i rozgoryczenia, nawet jeśli czujemy jakąś niesprawiedliwość.
Powinien to być czas radości niezależnie od tego jakie będziemy mieć możliwości gromadzenia się w kościołach. Ta uroczystość powinna skupić się wokół Chrystusa obecnego pośród nas. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18, 20). Jezusa zapewnia nas o swojej obecności pośród nas. Przyzwyczailiśmy się do ogólnodostępnych świątyń, gdzie właściwie o każdej porze można przyjść, modlić się, brać udział w liturgii i przystąpić do spowiedzi. W tym roku musimy poszukać Chrystusa w naszych domach. Możemy korzystać z transmitowanych Mszy świętych, słuchać nagrań rekolekcji, docierać do informacji na temat znaczenia obrzędów Triduum Paschalnego. To kwestie związane z organizacją tego czasu, jednak o wiele ważniejsze jest wzbudzenie w naszych domach głębokiej tęsknoty za Jezusem i wiary w Jego obecność między nami. Święty Jan Paweł II pisał w swojej adhortacji Familiaris Consortio (nr 49) o tzw. „domowych Kościołach”. Świadectwami świadomości obecności Pana Boga w naszych rodzinach będą: wspólna modlitwa, rozważanie słowa Bożego, posługa miłości i oddania wobec siebie oraz duch pokuty za popełnione grzechy. Także przyziemny wymiar radości ze Zmartwychwstania Jezusa spełniany przez odświętny strój, lepsze jedzenie, uśmiech na twarzy, czy śpiew pieśni Wielkanocnych, pomoże nam nie zapomnieć o tym, że nasz Zbawiciel pokonał śmierć.
Nie bójmy się tych Świąt! Pan Bóg rzeczywiście jest z nami, nawet jeśli zostajemy pozbawienie znaków tej obecności. Paradoksalnie może to być dla nas czas pogłębienia wiary – jeśli dobrze przeżyjemy Święta. Być może zweryfikujemy, czy potrafimy wierzyć, kiedy znajdujemy się na duchowej pustyni – pozbawieni dostępu do wydarzeń religijnych, które również na poziomie emocjonalnym wzmacniają nasze przeżywanie uroczystości. Mamy przecież przykłady wielu świętych, którzy nie zwątpili w więzieniach, obozach i łagrach, gdzie nie mieli możliwości udziału w nabożeństwach. Ta „pustynia” ma jeszcze jeden wymiar – solidaryzuje nas z chrześcijanami będącymi w podobnej sytuacji na co dzień. Mieszkańcy krajów misyjnych, wierni z Europy Zachodniej, gdzie odnotowuje się drastyczny brak kapłanów czy chrześcijanie w Azji Centralnej codziennie doznają „postu” od sakramentów świętych.
Owocem dobrze przeżytej Wielkanocy, nawet bez udziału w celebracjach liturgicznych, może być większe docenienie wartości Chrystusa zamieszkującego na sposób Eucharystyczny nasze świątynie, a kiedy sytuacja wróci do normy: bardziej świadomy udział w wydarzeniach religijnych i odkrycie, że Jezus Chrystus Zmartwychwstały jest codziennie z nami. I tego życzę wszystkim czytelnikom!
Bóg zapłać za rozmowę!
Michał Wałach
Polecamy także nasz e-tygodnik.
Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.