5 lutego 2022

Wężowa antykultura. Cham wzorem i patronem

Wciąż i wciąż ktoś podejmuje rozmowy na temat przyczyn zła, które w XXI wieku jak nigdy dotąd osaczyło Ziemię – planetę ludzi. Niektórzy z łezką w oku stwierdzają, że lepiej to już było; inni się sentymentalnie rozczulają nad czasem, który se ne vrati. Jednocześnie, niejako przy okazji i chyba zupełnie tego nie rozumiejąc, dyskutanci owi odwołują się do kalendarza, który swój rok zerowy definiuje datą narodzin Chrystusa.

Życie w obszarze kultury, która sygnuje się chrześcijaństwem, to nie jakaś tam formalna kalendarzowa retoryka, jakieś enigmatyczne Anno Domini. Dzielenie historii świata na czas przed narodzeniem Chrystusa i czas po narodzeniu Chrystusa jest czymś nie tylko symbolicznie najważniejszym dla naszej tożsamości. Jak osoba ochrzczona na zawsze już będzie katolikiem, tak przekorne posługiwanie się określeniami „przed naszą erą” i „nasza era” nie może zmienić genotypu cywilizacji europejskiej. Nic więc dziwnego, że ci, którzy w taki laicki sposób posługują się kalendarzem, muszą głosować za Barabaszem – a to w demokracji jest przecież o wiele łatwiejsze niż kiedyś w Jerozolimie.

Kościół – wróg numer jeden

Wesprzyj nas już teraz!

Chcąc zmienić ten świat, trzeba zmienić jego kod dziedziczenia. Żadne represje i terror, nawet ludobójczy, nie zdołały tego uczynić przez dwa tysiąclecia, wręcz odwrotnie – umacniały ludzi w wierze w to, co przekazali im ojcowie. Klucz przemian tkwi bowiem w kulturze, w jakiej człowiek żyje – i jaką człowiek żyje. Chodzi o kanony etyczne i estetyczne. I właśnie te kanony, te rudymenty są celem każdej rewolucji. Gospodarka, sprawy zagraniczne, opieka zdrowotna i tym podobne to dla tworzenia nowego porządku świata sprawy poboczne, towarzyszące tylko głównej osi zmian i używane najczęściej w charakterze „kiełbasy wyborczej”.

Jeżeli sednem polskiej tożsamości jest rodzina, miłość Ojczyzny i wiara katolicka, to dla zwycięstwa Rewolucji właśnie one muszą zostać usunięte z ludzkich głów i serc. I to się robi. I to się dzieje. A najskuteczniej działa na tym polu sztuka, choć chcąc użyć adekwatnego słowa powinniśmy mówić: antysztuka. Ta zaś jest dzisiaj obecna w ofercie niemal każdej publicznej instytucji artystycznej – więcej, jest tych instytucji wykładnią programową.

A co najbardziej charakteryzuje antysztukę oficjalnie usankcjonowaną opieką władz państwowych czy samorządowych, na co mamy setne przykłady? Antyklerykalizm. Atakowanie Kościoła jest oczywiste, gdyż on konsekwentnie odwołuje się do duchowości, co czyni człowieka naprawdę wolnym, a co przecież jest nie do zaakceptowania dla szatana oraz jego ziemskich funkcjonariuszy.

Egzegeza antysztuki

Sztukę przez wieki rozumiano jako egzemplifikację dobra, piękna i prawdy. W ten sposób artyści tworzyli na tym padole łez namiastkę Nieba. Sztuka łagodziła ludzkie bóle i cierpienia, a prowadząc do Boga, czyniła człowieka lepszym. Wrogowie takiej filozofii życia, którzy Ziemię chcą upodobnić do piekła, swoją (anty)kulturą i (anty)sztuką odwracają naturalny porządek do góry nogami, począwszy od Krzyża – i robią to w przenośni oraz dosłownie.

Odwrotnością artystycznego wertykalizmu jest wężowe pełzanie w kurzu i brudzie, nurzanie się w chamstwie. Właśnie to, wciąż pejoratywnie jednoznaczne słowo „cham” tłumaczy wszystko, z czym mamy dzisiaj do czynienia w galeriach sztuki, w teatrach, na koncertach, w książkach, no i na ekranach oraz ekranikach.

Noe, ojciec jedynej sprawiedliwej rodziny, którą Bóg ocalił z potopu, miał trzech synów, z których jeden nosił imię Cham. Ów syn okazał się dzieckiem wyrodnym, za co ojciec wyklął jego i całe jego potomstwo. Tę biblijną historię od wieków przedstawia się za pomocą metafory: Noe wypił za dużo wina i usnął niechlujnie, co spowodowało, że odkrył swą intymną nagość, a Cham niezdrowo się tym napawał i obśmiewał ojca. Taki też obrazek utrwaliły przez wieki dzieła różnych artystów. Ale czy przeklina się własne dziecko i jego dzieci oraz dzieci jego dzieci za czyn zasługujący co najwyżej na złojenie skóry?

Biblijna egzegeza pokazuje, na czym faktycznie polegało chamstwo Chama. Użyte w alegorii stwierdzenie: „odkryć nagość swojego ojca” to idiom oznaczający współżycie seksualne z żoną ojca, jednocześnie własną matką, czyli kazirodztwo. Mamy więc tutaj okropny czyn przeciwko naturze, a jednocześnie ciężki grzech przeciwko prawom Bożym. Syn poczęty z tego haniebnego związku nosił imię Kanaan i – co w tym kontekście nie dziwi – stał się symbolem grzesznej kultury.

Potomstwo Kanaana

Na pewno nie przesadzimy, nazywając współczesnych hunwejbinów antykultury dziećmi Kanaana, bo przecież ich artystyczna aktywność to nic innego jak ciągła próba udowadniania sobie, ale także wszem wobec, że wolno wszystko, a bogiem jest człowiek i jego chucie. Karty historii sztuki pełne są synów i córek Kanaana. Niejednokrotnie byli to i są artyści wybitni warsztatowo w fachu, który uprawiają. Niestety jednak te ich talenty to bardzo zła wiadomość dla odbiorców sztuki, zwłaszcza dzisiaj, w czasach rozbuchanego globalizmu, gdy rzecz nie dotyczy wybrańców, ale całej ludzkiej populacji. Dziś nie trzeba być uczestnikiem wernisaży czy premier i nie jest konieczne bywać w operze, bo sztuka tak dalece „dotarła pod strzechy”, że jest dostępna wszędzie i o każdej porze. A wraz z galopującą pauperyzacją stała się rozrywką, ubawem, rechotem schlebiającym najniższym instynktom karmionym przemocą, seksem i pogardą.

Do promowania tych wszystkich antyprawd zaprzęgnięto artystów, którym taki czy inny Mefistofeles co raz składa propozycje nie do odrzucenia i co raz kreuje kapłanów nowego porządku świata. W tej fabryce fałszywych autorytetów najpierw wyprodukowano „gwiazdy” (Hollywood); potem pojawili się idole (rock nad roll). A idole to przecież nic innego jak pogańskie bożki. I taki też był ich status. A jako że popyt rósł wraz z tak zwaną demokratyzacją świata, dziś mamy kolejny etap, w którym podaż gwiazd i idoli stała się hurtowa, a ich proweniencja wychodzi daleko poza potoczne kojarzenie dziedzin sztuki.

Kreatorzy mody, ekolodzy i homoseksualiści, sportowcy, dziennikarze i aktorzy porno, aktywiści społeczni, politycy, a nawet prostytutki – jednym słowem: celebryci. Ale to nie oni cokolwiek celebrują – to odbiorca, target ich popularności, ma celebrować ich.

Mamy więc nic innego jak powszechne ureligijnienie rozrywki. Wyznanie wiary współczesnego konsumenta antysztuki jest krótkie: Wierzę w to, bo w to samo wierzy moja gwiazda, mój idol, celebryta. A jeżeli tak, to nie mogę już wierzyć w to, co Kościół do wierzenia podaje. I naśladują swych idoli, podążając ślepo za nimi.

Więcej niż trochę kojarzy się to wszystko z legendą o fleciście z Hameln, który tak potrafił czarować dźwiękami swego fletu, że najpierw potopił w rzece szczury z miasta, a potem poszły za nim i jego fletem wszystkie tamtejsze dzieci. Poszły, aby nigdy już nie wrócić.

Pocałunek z wężem

Kiedy rodzice nie pozwalają dziecku bawić się zapałkami, wszystko jest jasne i oczywiste: chronią oni dziecko przed przykrymi konsekwencjami głupiej zabawy. Kiedy zabraniają mu jeździć na łyżwach po zamarzniętym stawie, też rozumiemy to doskonale. W pierwszym przypadku można się poparzyć, w drugim stracić życie. Taki właśnie może być skutek sięgania po zakazany owoc.

Jabłko antysztuki działa inaczej. Fakt, może zepsuć ciało, ale jego działanie jest ukierunkowane przede wszystkim na to, co w człowieku najcenniejsze – na duszę. Żaden flirt z dziełami artystów z krainy Kanaan nie daje szans na kompromis. Kupując sprzedawany przez nich hurtowo – na kredyt, na raty, w leasingu, a często nawet z dostawą do domu (online) – towar ubrany w chwytliwe „humanistyczne” hasła „tolerancji” i „wolności tworzenia” dołącza się do grona wtajemniczonych reprezentantów rzekomo lepszego, kolorowego świata – do rzekomej elity. Tak się zaślubia piekło. A roziskrzone oczy kupujących nie widzą, co w umowie napisano drobnym druczkiem.

Tomasz A. Żak

 

Tekst pochodzi z 80. numeru magazynu Polonia Christiana

Dołącz do Klubu Przyjaciół PCh24.pl aby otrzymywać kolejne numery pisma

Chcesz otrzymać jeden numer pisma? Kliknij TUTAJ

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij