5 kwietnia 2016

Wiceprezydent USA mediuje w Górskim Karabachu. O co chodzi w tym konflikcie?

(Górski Karabach. Photo: Marcin Konsek / Wikimedia Commons, Wikimedia Commons)

To, że wybuchnie konflikt w spornym regionie Górskiego Karabachu, do którego pretensje roszczą sobie zarówno Azerowie, jak i Ormianie wiadomo było od wielu miesięcy. Latem ub. roku Azerowie ogłosili alarm wojenny. Na bieżąco sytuację monitorowali Amerykanie. Teraz wiceprezydent Joe Biden mediuje, by nie dopuścić do wybuchu wojny na większą skalę z udziałem Iranu, Rosji, Turcji i USA.


Wiceprezydent USA Joe Biden ostrzegł w poniedziałek, że „szybkie rozwiązanie sytuacji w Górskim Karabachu jest konieczne, by w konflikt nie zaangażowali się duzi międzynarodowi gracze”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ostatnie starcia między Armenią a Azerbejdżanem w spornym regionie kaukaskim są uważane za najgorsze od 1994 roku. Pod wpływem presji międzynarodowej Baku ogłosiło 3 kwietnia, że zawiesza walkę, ale w praktyce do zaprzestania działań bojowych nie doszło.

 

Biden rozmawiał z prezydentem Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem oraz przywódcą Armenii, Serżem Sarkisjanem. Wcześniej Alijew spotkał się z Sekretarzem Stanu USA Johnem Kerry na szczycie Bezpieczeństwa Nuklearnego w Waszyngtonie w dniu 1 kwietnia.

 

Stosunki między Baku i Waszyngtonem poprawiły się wraz z niedawnym uwolnieniem działaczy organizacji pozarządowych w Azerbejdżanie. USA korzystają z gościnności Azerów, przerzucając przez ich terytorium swoich żołnierzy do Afganistanu.

 

Analityk George Friedman przestrzega, by nie lekceważyć obecnego konfliktu, ponieważ tym razem pojawiły się doniesienia, iż użyto podczas niego wysoko wyspecjalizowanej broni, w tym wiele wielu systemów nośnych rakiet odpalanych z ziemi, jak i helikopterów. A to oznacza, że w konflikt zaangażowane jest wysokie dowództwo obu krajów. Istnieje ryzyko, że obecne walki mogą przekształcić się w wojnę, w którą zaangażują się gracze międzynarodowi, tacy jak: Iran, Rosja, Turcja i USA.

 

Turcja współpracuje z Azerbejdżanem, a Rosja z Armenią. Stosunki rosyjsko-tureckie są bardzo złe od dziesięcioleci. Dla Iranu, Azerbejdżan jest zagrożeniem, ponieważ może być wykorzystywany jako baza dla wojsk izraelskich.

 

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan – wierny sojusznik Azerbejdżanu – podkreślał w niedzielę, że rządzony przez Ormian region Górskiego Karabachu jest częścią Azerbejdżanu. Dlatego musi powrócić do Azerów. Erdogan zaapelował w telewizji o modlitwę za „braci muzułmanów z Azerbejdżanu,” by zwyciężyli w tych starciach z Ormianami.

 

O sytuacji w Górskim Karabachu rozmawiali także John Kerry z ministrem spraw zagranicznych Rosji, Siergiejem Ławrowem. Obaj też potępili „próby podejmowane przez niektórych graczy zewnętrznych prowokacyjnych działania, prowadzące do konfrontacji wokół Karabachu”.

 

Ławrow i niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier w poniedziałek przeprowadzili rozmowę telefoniczną. Wezwali obie strony konfliktu do powściągliwości. Ławrow i Steinmeier jednogłośnie stwierdzili, że impas w regionie nie ma rozwiązania militarnego i opowiedzieli się za natychmiastowym zawieszeniem broni oraz powrotem do procesu negocjacji pod auspicjami Grupy Mińskiej OBWE.

 

Grupa Mińska, którą tworzą przedstawiciele Francji, Federacji Rosyjskiej i USA została powołana w celu wypracowania pokojowego rozwiązania konfliktu w Górskim Karabachu, który jest jednym z tak zwanych zamrożonych konfliktów w przestrzeni poradzieckiej. Jest to region leżący w południowym Kaukazie, de jure na terytorium Azerbejdżanu, ale de facto rządzi tam wspierany przez Armenię rząd separatystyczny.

 

Konflikt zbrojny między Armenią i Azerbejdżanem miał miejsce w latach 1988 – 1994, kiedy to doszło do zawieszenia broni w wyniku negocjacji rosyjskich.

 

W sierpniu 2008 roku, USA, Francja i Rosja zaczęły negocjować pełne rozwiązanie konfliktu, proponując referendum w sprawie statusu terytorium. W efekcie w Moskwie podpisano umowę dot. dalszego prowadzenia rozmów na temat politycznego rozwiązania.

 

W lipcu ub. roku agencja Bloomberg alarmowała, że muzułmański Azerbejdżan przygotowuje się do wojny z Armenią o Górski Karabach, region od dawna zamieszkiwany przez autochtoniczną chrześcijańską ludność ormiańską. Ministerstwo Obrony wydało instrukcje dla wszystkich placówek medycznych na wypadek działań zbrojnych. Azerski MON rozpoczął także intensywne ćwiczenia z udziałem czołgów, transporterów opancerzonych i samolotów.

 

Interesy wielkich mocarstw i azerski gaz

Azerbejdżan to trzeci co do wielkości producent ropy naftowej spośród krajów powstałych w wyniku rozpadu Związku Sowieckiego. Jest to także największe i najludniejsze państwo Kaukazu Południowego, przez które przechodzi główny szlak z Zachodu w kierunku Azji Środkowej, omijający Rosję. Obecnie kraj ten jest ważnym dostawcą ropy i gazu na rynki europejskie. Ścierają się tam interesy wielu państw.

  

Rosja, która wspiera Armenię, utrzymuje 4 tysiące żołnierzy w pobliżu spornego terytorium. Moskwa – podobnie jak Armenia – jest członkiem Organizacji Bezpieczeństwa Zbiorowego (OUBZ), sojuszu wojskowego, który uznaje atak na jednego z członków traktatu atakiem na wszystkich. Rosjanie mogą więc pod pretekstem ochrony interesów Armenii, włączyć się do ewentualnej wojny w Górskim Karabachu.

 

W 2013 roku w wywiadzie dla rosyjskiej gazety wojskowej „Krasnaja Zwiezda” dowódca 102. bazy wojskowej Rosji w Armenii potwierdził, że  Rosja „może przyłączyć się do konfliktu zbrojnego zgodnie z zobowiązaniami Federacji Rosyjskiej wynikającymi z umowy OUBZ”.

 

Komentatorzy twierdzą, iż rosyjska interwencja będzie miała za zadanie m. in. odstraszenie z Azerbejdżanu inwestorów zachodnich, którzy w 2013 roku podpisali umowę z azerskim konsorcjum na budowę rurociągu. Zachodni analitycy okrzyknęli umowę „wielkim sukcesem dyplomatycznym negocjatorów europejskich i amerykańskich, którzy od ponad dwudziestu lat zabiegali o gaz z Basenu Morza Kaspijskiego”.

 

Umowa zawarta w Baku pomiędzy akcjonariuszami konsorcjum Szah Deniz (obejmuje ono m.in. brytyjski BP, azerski Socar, norweski Statoil i francuski Total) ma pozwolić na dywersyfikację źródeł dostaw gazu do Europy. Ma również zaowocować wielomilionowymi inwestycjami w południowej części Europy i dać zatrudnienie co najmniej 30 tys. osób w Azerbejdżanie, Gruzji, Turcji, Grecji, Bułgarii, Albanii i we Włoszech.

 

Przed finalizacją umowy w grudniu 2013 roku, Bruksela zablokowała zakup infrastruktury energetycznej wzdłuż trasy rurociągu przez Moskwę i stale nękała rosyjską spółkę Gazprom z powodu naruszania przepisów antymonopolowych w krajach UE.

  

Umowa przewiduje m. in. wspólną eksploatację niewykorzystanych części pola Szah Deniz i rozwinięcie zdolności gazociągu południowo-kaukaskiego, który biegnie z Baku do centralnej Turcji. Azerbejdżan i tureckie firmy państwowe zamierzają zbudować rurociąg Trans-Anatolian, którym gaz będzie docierał do Turcji. W planie jest też budowa gazociągu Trans-Adriatic, którym gaz popłynie do Grecji, Albanii i Włoch.

 

Konsorcjum Szah Deniz przewiduje, iż pierwsze dostawy gazu do Turcji mogłyby ruszyć już w 2018 roku, a w 2019 gaz dotarłby do Europy. Rurociągi te potencjalnie będą mogły służyć także do transportu gazu z innych obszarów Azerbejdżanu, z Iraku oraz Izraela.

 

Tuż po podpisaniu umowy analitycy ostrzegali, że Rosja będzie przeszkadzać w realizacji inwestycji, próbując zdestabilizować sytuację w Gruzji, przez którą ma przechodzić rurociąg. Poważnym wyzwaniem dla projektu jest także Iran, który sąsiaduje z Azerbejdżanem. Irańczycy sprzeciwiają się rosnącym wpływom Izraela w Baku.

 

W 2012 roku Tel Awiw podpisał umowę na dostawę broni wartą 1,5 mld dolarów. Teheran sugeruje, że Żydzi uzyskali także pozwolenie od władz w Baku na prowadzenie z terytorium azerskiego operacji wojskowych przeciw Iranowi. Co więcej, irańskie służby oskarżyły izraelski Mosad i amerykańską CIA o zabójstwo irańskich naukowców nuklearnych. W odwecie za ścisłą współpracę Baku z Amerykanami Irańczycy zorganizowali szereg operacji terrorystycznych skierowanych przeciwko Azerom. Na początku listopada 2013 roku irańscy żołnierze ostrzelali azerskie wojsko stacjonujące przy granicy.

 

 

Źródło: euractiv.com., Pch24.pl., AS.

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 300 725 zł cel: 300 000 zł
100%
wybierz kwotę:
Wspieram