Komu zależy na tym, by katolicki ksiądz przy ołtarzu Pańskim wyglądał jak Uniwersalny Kapłan Wszystkiego?
Podczas wczorajszej Mszy Świętej ujrzałem widoki jak ze „Shreka”. Szanowni Państwo, ani mi w głowie żarty, zresztą chyba nikt z Szanownych Czytelników, zwłaszcza znających mnie trochę, nie sądzi, że przedmiotem żartów mógłbym uczynić Najświętszą Ofiarę. Nie ja. Niemniej jednak skojarzenie ze „Shrekiem” podtrzymuję.
Wesprzyj nas już teraz!
Ale po kolei. Pamiętają Państwo finałową scenę pierwszej części tegoż filmu – scenę niedoszłego ślubu księżniczki Fiony i lorda Farquaada? Ceremonii owej przewodniczył ktoś na kształt katolickiego duchownego (chyba nawet biskupa) – osoba odziana w strój przywodzący na myśl ornat (oraz nakrycie głowy przywodzące na myśl mitrę). Podobne postacie od czasu do czasu pojawiają się w produkcjach fantasy, zwłaszcza w scenach ceremonii ślubnych bądź innych szczególnie uroczystych momentach dworskich; czasami też widzimy je w otoczeniu władców (nierzadko w charakterze szwarccharakterów…). Zazwyczaj mają wówczas na sobie ubiór wyraźnie nawiązujący do katolickich szat liturgicznych – kolorowy, haftowany złotą lub srebrną nicią, zdobiony motywami roślinnymi bądź geometrycznymi, wyraźnie jednak stroniącymi od jakiegokolwiek pokrewieństwa z symboliką chrześcijańską.
Wczoraj przy ołtarzu Pańskim stanął ktoś właśnie taki: ksiądz ubrany w niezwykle elegancki i gustowny ornat, prosty a jednocześnie stylowy – stonowany róż (niedziela „laetare”) przecinał od ramion ku piersi (i symetrycznie na plecach) lamowany fioletem i wyszywany srebrem liliowy pas w kształcie litery V – a jednocześnie zupełnie pozbawiony najmniejszego choćby motywu religijnego. Ani przód, ani tył owej szaty nie nosił najmniejszego choćby śladu jej przynależności do Kościoła rzymskokatolickiego – żadnego krzyża (nawet maleńkiego krzyżyka), żadnego wizerunku (Jezusa Chrystusa, Maryi, któregokolwiek ze świętych…), żadnego chrześcijańskiego piktogramu czy ideogramu. Nawet marnej rybki…
Odziany w ów strój kapłan odprawił Mszę bardzo pięknie – pobożnie i godnie. Nie o niego chodzi. Problem leży gdzie indziej – w tym, że równie dobrze mógł nie mieć na sobie żadnego ornatu (albo worek na kartofle) i na to samo by wyszło. Jego strój odbieraliśmy jako katolicki wyłącznie z przyzwyczajenia – nie tylko niczym nie różnił się on od strojów używanych przez współczesnych anglikanów czy luteranów, ale wręcz mógł należeć do druida.
W modzie liturgicznej ujawnia się od jakiegoś czasu niebezpieczna tendencja do ukrywania lub wręcz rugowania symboliki chrześcijańskiej. Komu ona przeszkadza: projektantom, wytwórcom czy zamawiającym? Komu zależy na tym, by katolicki ksiądz przy ołtarzu Pańskim wyglądał jak Uniwersalny Kapłan Wszystkiego? Czyli niczego…
Jerzy Wolak