29 grudnia 2012

Widzieć, ocenić, działać!

(Jan Lievens, Piłat umywający ręce, XVII wiek. Repr. Wikimedia Commons)

Kolejne rozdziały książki Moniki Kacprzak odsłaniają podstawy ideologii, którą niesie ze sobą poprawność polityczna. Dla wielu czytelników może być ogromnym zaskoczeniem fakt tak szerokiego wpływu na życie publiczne tzw. marksizmu kulturowego. Skuteczność jego oddziaływania na społeczeństwa tkwi w zaprojektowanym przez twórców i propagatorów tego zjawiska “marszu przez instytucje”. Paradoksalnie, w świecie wolnym stajemy się zniewoleni bardziej niż nam się wydaje, jesteśmy przedmiotem manipulacji, stosowanej z powodzeniem przez chcących sprawować “rząd dusz” ideologów religii bez Boga.

 

Jak podkreśla autorka wydanej właśnie książki pt. Pułapki politycznej poprawności, zastosowana przez ideologów political correctness strategia zakorzeniona jest w programowym ateizmie i dotyka jednej z najczulszych sfer człowieka – świadomości. To w niej dokonuje się szatańskiej sztuczki – kłamstwa. Najpierw “niewinnie”, poprzez semantykę, potem poszerzając horyzonty etyczne, kreując nową wizję człowieka i wreszcie sankcjonując ją prawnie. Twórca tej ideologii, Antonio Gramsci nigdy nie ukrywał swych celów i konkretnie określał przestrzenie życia, w które należy uderzyć dla ich osiągnięcia: szkolnictwo, rodzinę, Kościół. Jako narzędzie tych działań wskazał istniejące środki przekazu, a sojuszników upatrywał w rozmaitych organizacjach. Jego idee kontynuowali reprezentanci Szkoły Frankfurckiej, którzy bezpośrednio atakowali Kościół i “problem religii”. Uznali, że potrzeba Absolutu zniknie, jeśli tylko pokaże się ludziom, jak może funkcjonować społeczeństwo w oparciu o ideę powszechnej równości. Uderzyli więc w rodzinę, twierdząc, że hamuje ona prawidłowy rozwój dziecka. Marzeniem utopistów stało się określenie człowieczeństwa jako takiego, człowieczeństwa „wyzwolonego”, któremu „należy się” rozumiane na ich sposób szczęście.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Rzeczywistości duchowej, kształtowanej przez tysiąclecia, wartościom klasycznym, tradycyjnemu modelowi rodziny wystawiono totalnie złą ocenę, sugerowano jakoby niszczyła ona człowieka, postanowiono więc odciąć go od korzeni.

 

Czas narastającej dominacji popkultury przyniósł kolejne etapy przemian świadomości społecznej w myśl idei jej protagonisty Herberta Marcusego. Szczęście i wolność miała, według tej koncepcji, dać jednostce cywilizacja bez ucisku, w której człowiek pozostaje “sobą” bez presji społecznych, obyczajowych, instytucjonalnych. Aby to osiągnąć, należało “uwolnić Erosa” i odrzucić autorytety. Jednostka miała więc swobodnie rozwijać się i autonomicznie określać swoje cele. Paradoksalnie jednak promowanie “wartości kulturowych” w skali masowej pozwala na zwiększenie stopnia panowania nad jednostką poprzez redukcję języka do formy, a symbolu do obrazu. Prawda i fałsz nie są poszukiwane i rozpoznawane, ale stają się wartościami wymiennymi, w duchu relatywizmu.

 

Kolejne przemiany kulturowe w Ameryce i Europie w latach 60. XX wieku przyniosły propagowanie “hegemonii tolerancji wyzwalającej” upatrywanej w hasłach – pokój, miłość, szczęście – a osiąganej rzekomo poprzez brak przymusu, rodziny, norm moralnych, odrzucenie zasad, nową duchowość (odnajdywaną w religii Wschodu), modę na psychoanalizę, a z czasem hasło “rewolucji seksualnej”. Promowano badania (autorstwa Margaret Mead, Wilhelma Reicha, Alfreda Kinseya) przekonujące, że seks rządzi światem, a upowszechnienie środków antykoncepcyjnych “wyzwoliło życie seksualne od płodności”.

 

Świadomie stosowane strategie manipulacyjne pokazują, że ideologia poprawności politycznej nie chroni jednostki dla niej samej, ale w sposób przemyślany kształtuje człowieka: daje mu poczucie możliwości wybierania jakości doznań i przeżyć, złudne samodoskonalenie, pozbawiając jednak dążenia do poznania prawdy i możliwości wejścia w wiążącą się ze zobowiązaniami głębszą relację z drugim człowiekiem. Fałszywie sugeruje się, jakoby Kościół i rodzina (określani jako wrogowie społeczeństwa) patrzący w Bożej perspektywie nie pozwalają człowiekowi stawać się wolnym i stawać się sobą. Pozorna wolność proponowana przez tę ideologię odbiera możliwość rozróżniania i moralnej oceny (pod groźbą oskarżenia o dyskryminację) zachodzących zjawisk. Kiedy jednak unika się adekwatnej aksjologii, obraz świata staje się uproszczony i zafałszowany. Takie postawy konsekwentnie przesuwają horyzont etyczny. Traci się siłę do przemiany świata w stronę dobra i prawdy, bo te wartości zostają zakwestionowane, wbrew zdrowemu rozsądkowi.

 

Bogactwo przytoczonego przez Autorkę materiału, skrzętnie zebranego z wielu źródeł, analiza rządowych raportów, które przygotowują Polskę na taką formę ideologizacji, wywołują różne spostrzeżenia. Porażająca staje się świadomość, że mamy tu do czynienia ze znanymi już ludzkości postawami oraz strategią, która odebrała życie staremu Sokratesowi: z subiektywizacją prawdy, relatywizmem moralnym, pragmatyzmem, konwencjonalizmem. To, z czym zmagał się filozof u sofistów, powróciło we wzmocnionej formie. Ale dużo ważniejsza jest tu kwestia naszej odpowiedzialności za tak postępujący bieg rzeczy. Książka Moniki Kacprzak to swoisty rachunek sumienia dla tych, którym bliska jest kultura chrześcijańska i jej korzenie. Ta lektura powinna się stać wyzwaniem do przyjęcia konkretnej postawy, bowiem zmaganie, w obliczu którego stoimy, wymaga dawania świadectwa – jednoznacznego i konkretnego. Świadectwa swojej wiary i postaw moralnych z niej płynących.

 

Jak wykazała Autorka, nauczanie Jana Pawła II i Benedykta XVI było i jest wynikiem głębokiej analizy postępujących przemian. Ale ta analiza stanowi również wezwanie do odświeżenia z nową siłą tego, co najważniejsze – wierności Ewangelii: jednoznacznie, konsekwentnie i powszechnie. Tylko tak bowiem można podkreślać godność człowieka – dziecka Bożego – jako wartość daną i zadaną do rozpoznania, a nie poprzez kreowanie siebie. Przybrane wizerunki bywają bowiem zmienne i iluzoryczne. To, o co się zmagamy, to ochrona godności każdej kobiety i każdego mężczyzny, by nie traktowali swojego ciała instrumentalnie, by – na przykład – mieli wpływ na postawy propagowane przez media i kulturę masową, w której świecie poruszają się ich dzieci; by mieli wpływ na edukację, poprzez którą chroni się poczucie tożsamości narodowej.

 

By jednak móc wprowadzać w życie te założenia, by zobojętniałą społeczną większość pobudzić do podjęcia zwyczajnych, konkretnych działań (każdy w swoim środowisku, w swojej przestrzeni codzienności), warto dowiedzieć się, jak w sposób metodyczny, zaplanowany i ukierunkowany manipuluje się społeczeństwami poprzez narzucanie im fałszywych, niezgodnych z ludzką naturą postaw. Warto wreszcie uświadomić sobie, że ta ateistyczna wizja odcina kolejne pokolenia od relacji z Bogiem, od poszukiwania prawdy, dobra, wartości własnego życia i pełnej radości z niego. Lektura książki Moniki Kacprzak to wyzwanie do samookreślenia własnego życia, tego, co w nim ważne, nienaruszalne; wezwanie nie pozostawiające złudzeń: albo damy się poprowadzić w stronę sukcesywnie nam narzucanej “nowej świadomości” albo podejmiemy zmaganie o kształt siebie i życia zakorzenionego w Bogu. To wyzwanie skierowane jest do każdego, odsunięcie zaś od siebie decyzji o podjęciu walki, bierność oznacza już świadome wyrażenie zgody na uprzedmiotowienie siebie.

 

Czasy apokalipsy? Z pewnością czasy imperatywu moralnego – podjęcia odpowiedzialności za własne postawy, odważnego opowiedzenia się za wartościami płynącymi z wyznawanej wiary. Imperatyw ten dotyczy każdego, kto nie godzi się na narzucanie obrazu świata, ludzi, wartości, bo nowy dyktat dysponuje silnym orężem i działa precyzyjnie, instytucjonalnie.

 

Małgorzata Piotrkowska

 

Książkę nabyć można poprzez internetową witrynę wydawcy: http://www.ksiegarnia.vb.com.pl/start/nowosci

{galeria}

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij