Wielka Brytania zdecydowała się wprowadzić element wolnorynkowy do swojej, państwowej dotychczas, służby zdrowia. Państwowe fundusze mają być kierowane na leczenie w obu sektorach medycyny – państwowym i prywatnym. Rząd przedstawia to jako poszerzenie wyboru i wyjście naprzeciw potrzebom pacjentów.
Fundusze przeznaczone na opiekę medyczną zostały zdecentralizowane i oddane do dyspozycji lekarzy domowych, od których zależeć będzie, jak i na co wydadzą je w interesie chorych. Będą odtąd mogli zamawiać takie terapie, jakie uznają za najbardziej skuteczne, a nie tylko te, które oferuje państwowa służba zdrowia. Będą ich mogli szukać po najtańszej cenie, od konkurujących ze sobą specjalistów, klinik i szpitali – państwowych i prywatnych. Nie każdy lekarz domowy będzie sam poszukiwać wykonawców dla każdego pacjenta, organizując każdorazowo przetarg. Pracę tę wykonywać będą również wyspecjalizowane, prywatne komisje medyczne, pracujące na zlecenie.
Wesprzyj nas już teraz!
Krytycy alarmują, że to demontaż publicznej opieki zdrowotnej, bo reforma zrodzi konflikty interesów, a tańsze usługi prywatne w wybranych, najbardziej opłacalnych dziedzinach podkopią rację bytu wielkich szpitali. Pacjentem zajmować się będą coraz to inni lekarze i instytucje, zrywając ciągłość opieki. Podnoszona jest też kwestia etyczna – nowy system wprowadza element zysku, który czerpać będą z państwowej kasy udziałowcy prywatnych firm medycznych.
Argumenty wysuwane przez krytyków nowego rozwiązania to typowe, socjalistyczne myślenie, obecne niestety również w naszym kraju. By się z niego wyzwolić, trzeba zrozumieć, że usługi medyczne to rynek, jak każdy inny. Nie ma tu jakiegokolwiek znaczenia ludzkie zdrowie, życie i godność. Wolny rynek jest o tyle genialnym wytworem, że w jego ramach sukces odnosi ten, który najlepiej odczyta potrzeby konsumentów. Działając przy tym z chęci zdobycia zysku, poszerza również sferę wolności i dobrobytu tych, którzy korzystają z efektów jego działalności. To właśnie jest niewidzialna ręka rynku, zastępowana niestety coraz częściej przez brudną łapę polityków.
Sukces reformy brytyjskiej służby zdrowia zależy w dużej mierze od szczegółów jej przeprowadzenia. Zapewne rozwiązania te będą mogły być w pełni ocenione za jakiś czas. Oby tylko Brytyjczycy nie kopiowali polskich, wiekopomnych reform służby zdrowia. Teoretycznie, w Polsce pieniądze miały iść „za pacjentem”, jednakże okazało się z czasem, że odległość ta stopniowo się zwiększała, do tego stopnia, że, jak pisał Stanisław Michalkiewicz, pacjent stracił ze swymi pieniędzmi kontakt wzrokowy i każdy inny.
Tomasz Tokarski
Źródło: bankier.pl