Po tym, jak Elżbieta II zatwierdziła wzbudzającą ogromne kontrowersje tzw. Królewską Kartę, wprowadzającą prasowe pierwsze od ponad 300 lat regulacje, uaktywniły się środowiska lewicowe, które domagają się ścigania dziennikarzy z powodu nieprzychylnych wypowiedzi na temat islamu czy marksistowskich działaczy. Postulują jednocześnie, by media pozytywnie pisały o instytucjach publicznych. Co ciekawe, te same środowiska współpracowały z rządem, przygotowując niechlubne przepisy.
Dokument – będący dziełem polityków trzech partii – zaakceptowany przez Elżbietę II ustanawia nowy model regulacji prasy. Zakłada on likwidację Komisji Skarg na Prasę i przewiduje powołanie dwóch gremiów: nadzorującego i regulacyjnego. Instytucji, która miałaby regulować rynek prasy w Wielkiej Brytanii, przyznano duże kompetencje. Może ona m.in. wymierzać grzywny do miliona funtów, żądać sprostowań i przeprosin.
Wesprzyj nas już teraz!
Dokument wprowadza arbitraż w sporach między prasą a poszkodowanymi, na przykład w związku z pomówieniem, i zmienić go można tylko kwalifikowaną większością 2/3 głosów w Izbie Gmin.
Wydawcy gazet sprzeciwiali się proponowanym zapisom i do ostatniej chwili próbowali w sądzie zablokować wejście w życie Królewskiej Karty. Opracowali także własny model regulacji prasy. Dziennikarze teoretycznie mogą nie podporządkować się Karcie. Ma ona mniejszą rangę niż ustawa przyjęta w parlamencie.
Stowarzyszenie wydawców prasowych zamierza odwołać się od decyzji sądu, który odmówił zablokowania Karty w drodze nadzoru. Zdaniem wydawców mediów, dokument to daleko idąca ingerencja polityków w wolność wypowiedzi.
Wydawcy największych i najbardziej wpływowych mediów zapowiadają, że nie będą stosować się do zaleceń Karty. Eksperci ostrzegają jednak, że ryzykują oni przyjęciem jeszcze bardziej restrykcyjnej regulacji przez parlament.
Ustanowienie nowego modelu regulacji prasy zalecił sędzia Brian Henry Leveson, zajmujący się etycznymi i politycznymi aspektami afery podsłuchowej.
W czasie gdy toczy się spór różne grupy lewicowe proponują uchwalenie jeszcze bardziej restrykcyjnego prawa. Co ciekawe, niektóre z nich jak np. Hacked Off już uczestniczyły w przygotowaniu projektu.
Hacked Off teraz domaga się, by zobowiązać media do pozytywnego wypowiadania się na temat instytucji publicznych. Organizacja chce, by dziennikarze nie mogli w złym świetle przedstawiać islamu czy przedstawicieli różnych grup etnicznych.
Jak się okazuje członkowie Hacked Off mieli dostęp do rządu. Uczestniczyli w spotkaniach z ministrami i liderem opozycji. Według dziennikarza Andrew Gilligana, Hacked Off działa w taki sposób, by w kraju umożliwić rządy autorytarnej lewicy. – Pozornie chce – pisze dziennikarz – powstrzymać szkalowanie w gazetach. Tak naprawdę chce zmusić ona prasę do realizacji celów społecznych i politycznych określonych grup kosztem wolności słowa.
Gilligan zauważa, że w jej działalność zaangażowani są skrajni islamscy aktywiści powiązani z grupą Engage. Dziennikarz przestrzega przed zapędami obu grup. Jego zdaniem, gdyby urzeczywistniony został model prasy postulowany przez lewicowców i islamistów, wówczas należałoby się spodziewać lawiny pozwów składanych nie tylko przez rzekomo urażonych wyznawców islamu i marksistów, ale także lobbystów handlowych, grup nacisku, „wszystkich wściekłych ludzi” z byle jakiego powodu.
Źródło: GI, AS.