Część amerykańskich konserwatystów odchodzi od zmysłów po wykupieniu Twittera przez Elona Muska. Wracają zbanowane wcześniej konta, a ich użytkownicy dosłownie napawają się możliwością publikowania „zakazanych treści”. Ale czy ich radość nie jest przedwczesna? Wszak sam Elon głosił niepokojącą opinię na temat internetowego „ekstremum”…
„Wróciliśmy” – zaćwierkał Tucker Carlson (najpopularniejszy konserwatywny komentator z Fox News), którego konto było dotychczas zamknięte, ponieważ stwierdził, że mężczyzna, który podaję się za kobietę… nadal jest mężczyzną.
„To wspaniały dzień na bycie konserwatystą na Twitterze” – do chóru przyłącza się senator Marsha Blackburn z Tennessee. Po czym następuje lawina niepoprawnych politycznie sentencji, za które wcześniej władze medium społecznościowego skazywały na internetowy niebyt.
Wesprzyj nas już teraz!
„Urzędnicy publiczni ds. zdrowia notorycznie kłamali na temat COVID-19” – upaja się znany konserwatysta Michael Knowles. „Trump wygrał” – ogłasza senatorka stanu Arizona, Wendy Rogers. „Wybory były sfałszowane” – dodaje polifonia innych użytkowników.
Kandydat do Kongresu z Florydy, Erick Aguilar, stworzył nawet listę kilku punktów by odpowiedzieć „sprawdzam” na zapowiedzi rzekomego „absolutysty wolności słowa” Elona Muska:
Testuję wolność Twittera.
1. Iwermektyna działa,
2. Hydroksyklorychina działa,
3. Szczepionki są nieskuteczne
4. Maski nie działają
5. Booster zabija ludzi.
6. Dr Malone i Joe Rogan są bohaterami
Zobaczmy, czy Elon dotrzymuje słowa…
Prześlij dalej, jeśli się zgadzasz.
No i co? No i… zonk. Okazuje się jak naprawdę działa „absolutna wolność słowa” według szalonego miliardera. Otóż pod cytowanym postem pojawia się komunikat: Treść wprowadzająca w błąd. Dowiedz się o nowych metodach leczenia COVID-19 od ekspertów w dziedzinie zdrowia. I co najważniejsze: Na tego tweeta nie można odpowiedzieć, udostępnić ani polubić.
Gdzie ten szumnie ogłaszany absolutyzm? Chyba tylko w głowie obecnego właściciela Twittera. Bo zamiast niego, jak widać, mamy reglamentację wolności słowa, tylko trochę mniejszą. Powiedzieć dotychczas zakazane treści można, ale polubić je, skomentować i spopularyzować – już nie.
https://twitter.com/ErickAguilarJAX/status/1518908597857628160?ref_src=twsrc%5Etfw%7Ctwcamp%5Etweetembed%7Ctwterm%5E1518908597857628160%7Ctwgr%5E%7Ctwcon%5Es1_&ref_url=https%3A%2F%2Fwww.lifesitenews.com%2Fnews%2Fconservatives-celebrate-elon-musks-twitter-purchase-by-posting-obvious-but-controversial-truths%2F
Nie powinno nas to jednak dziwić. Choć sami nazwaliśmy Elona „zbuntowanym władcą świata”, to zachowujemy rezerwę wobec jego działań i mamy w pamięci jego własną wypowiedź, w której na tymże Twitterze napisał: „Polityki platform społecznościowych są dobre, jeżeli najbardziej ekstremalne 10 proc. po lewej i prawej stronie jest równie niezadowolone”.
I tak zręcznym wybiegiem retorycznym można zaprzeczyć samemu sobie i zrobić wszystko – żeby nic nie zrobić. Prawie nic, co oczywiście czyni pewną różnicę, ale nie usprawiedliwia naszym zdaniem fali entuzjazmu, która przelewa się właśnie przez Twitter…
FO