Rosnące pozapłacowe koszty pracy sprawiają, że niemal co trzecia osoba zatrudniona w małej i średniej firmie otrzymała w ciągu ostatnich dwóch lat propozycję przejścia z etatu na inną formę zatrudnienia, tj. umowę-zlecenie, o dzieło, samozatrudnienie – wynika z badania Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Z drugiej strony, z badań wynika, że w 40 proc. przedsiębiorstw w ogóle nie ma jeszcze umów cywilnoprawnych – wszyscy pracują na etatach. Także najnowsze dane GUS opisujące sytuację na rynku w I kwartale tego roku dowodzą, że wciąż dominującą formą zatrudnienia jest stały etat. Z 15,29 mln pracujących osób blisko 8,8 mln, tj. prawie 60 proc., ma zawartą umowę na czas nieokreślony.
Wesprzyj nas już teraz!
Nie można się jednak spodziewać, że w okresie dekoniunktury przybywać będzie stałych kontraktów. – Firmy są poddawane rynkowej presji i reagują na rosnące koszty pracy. Koniunktura jest coraz słabsza i niepewna, a rząd podniósł składkę rentową do ZUS – zauważył Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP. Coraz więcej pracodawców stara się ograniczać koszty.
Profesor Jan Klimek, wiceprezes Związku Rzemiosła Polskiego, który reprezentuje mały i średni biznes, podkreśla, że trudno dziwić się firmom poszukującym oszczędności. – Są poddawane ogromnej konkurencji, przewidują też, że nie ma co szybko liczyć na poprawę koniunktury. Nie mogą zaoszczędzić np. na surowcach, to starają się ograniczać koszty pracy – podkreśla prof. Klimek. Tłumaczy, że lepiej obniżać koszty pracy i stwarzać dobre otoczenie dla biznesu, niż ścigać tych, którzy szukają sposobu na przetrwanie.
Wyniki badania ukazują, że gdyby rozważane przez rząd nałożenie składek ubezpieczeniowych na umowy cywilnoprawne weszło w życie, przedsiębiorcy, którzy korzystają z tej formy zatrudniania pracowników, przede wszystkim będą zatrudniać wyłącznie osoby posiadające działalność gospodarczą (21,1 proc.), 16 proc. zmniejszy zatrudnienie, a 14,2 proc. zmniejszy wynagrodzenie pracownika. Niemal 13 proc. respondentów zaznaczyło, że w takiej sytuacji przeniesie działalność do szarej strefy, a jedynie 2,7 proc. zmieniłoby umowy cywilno-prawne na umowy o pracę na czas nieokreślony.
– Próba ograniczania elastyczności tak naprawdę najgorzej skończy się dla tych, których rząd będzie chciał chronić, tj. pracowników. Firmy jakoś sobie poradzą, ale pracujących skażemy na szarą strefę. Jeśli wróci koniunktura, w naturalny sposób wrócą bardziej stałe formy zatrudnienia – podsumowuje Cezary Kaźmierczak.
Tomasz Tokarski
Źródło: rp.pl, zpp.net.pl