– Te wszystkie szalone przepisy, które produkuje Unia Europejska, a jednym z nich jest pakiet Fit for 55, który postuluje radykalną redukcję emisji dwutlenku węgla, wprowadzają właśnie nowy światowy ład. Ograniczenia w emisji CO2 mają być tak surowe, że używanie dóbr codziennego użytku, do których jesteśmy przyzwyczajeni typu samochody na silniki spalinowe czy mieszkanie we własnym domu mogą okazać się wkrótce dobrami luksusowymi, na które będzie stać nielicznych – mówi w rozmowie z PCh24.pl dr Tomasz Teluk, prezes Instytutu Globalizacji.
Czy wyobraża sobie Pan życie bez prądu?
We współczesnej cywilizacji, gdzie na prąd jest w zasadzie wszystko nie wyobrażam sobie tego. Większość ludzi otacza się przedmiotami, które bez prądu nie działają. Ja jednak zachęcałbym ich, aby starali się oni żyć tak, żeby w ich otoczeniu takich przedmiotów było jak najmniej. Sam tak robię, żeby się od nich nie uzależniać, bo nie wiadomo czy jutro, za miesiąc, za 2 lata nie doświadczymy przerw w dostawie prądu.
Wesprzyj nas już teraz!
Dlaczego w związku z tym najwięksi eko-rozgrywający tego świata chcą, odebrać nam prąd, bo do tego w mojej ocenie sprowadzają się wszystkie klimatyczne pomysły, jakie mają zostać zrealizowane w kolejnych latach?
Mamy do czynienia z bardzo głęboką przebudową współczesnego świata, która jest określana mianem Wielkiego Resetu. Oczywiście jest to idea przez wielu traktowana jak teoria spiskowa, ale przypomnę, że została ona oficjalnie zaprezentowana na łamach Światowego Forum Ekonomicznego.
Te wszystkie szalone przepisy, które produkuje Unia Europejska, a jednym z nich jest pakiet Fit for 55, który postuluje radykalną redukcję emisji dwutlenku węgla, wprowadzają właśnie nowy światowy ład. Ograniczenia w emisji CO2 mają być tak surowe, że używanie dóbr codziennego użytku, do których jesteśmy przyzwyczajeni typu samochody na silniki spalinowe czy mieszkanie we własnym domu mogą okazać się wkrótce dobrami luksusowymi, na które będzie stać nielicznych.
Od wielu lat „władcy tego świata” robią wszystko, żeby obłożyć wywołane przeze mnie budownictwo i motoryzację, ale i wiele innych dziedzin dodatkowymi opłatami, podatkami, daninami, które mają znacznie podnieść cenę ich sprzedaży, cenę zakupu i cenę codziennego użytkowania. Dlatego też z jednej strony będziemy mieli kastę zupełnie bezkarnych, żeby nie powiedzieć nietykalnych urzędników, którzy będą za nas o wszystkim decydować, z drugiej pospolitych zjadaczy chleba, którzy będą płacić za te pomysł, a z trzeciej oligarchię, którą będzie stać na luksusowe samochody, jachty, odrzutowce, domy etc. Do tego to wszystko zmierza.
Dlaczego w Wielkim Resecie agenda klimatyczna jest tak ważna?
Wciąganie haseł klimatycznych na sztandary światowej rewolucji neokomunistycznej rozpoczęło się podczas pamiętnego szczytu klimatycznego w Rio de Janeiro w 1992 roku. Wtedy to stwierdzono, że światowa lewica powinna postawić na hasła ekologiczne, bo te są bardzo nośne i jeszcze szybciej aprobowane przez społeczeństwo. Zaczęto więc od tego momentu straszyć ludzi „nieuchronną katastrofą klimatyczną”.
Jeśli przejrzymy sobie tytuły czołowych dzienników i tygodników opiniotwórczych z tamtych lat, to znajdziemy nagłówki, które zwiastowały, że za kilka dekad dojdzie do światowego kataklizmu w skutek wzrostu temperatur, które doprowadzi do topnienia lodowców, a to z kolei do podnoszenia się poziomu wód w morzach i oceanach.
Minęło 30 lat i póki co żadna z zapowiadanych wówczas przepowiedni się nie spełniła, więc zmieniono narrację. Teraz mamy coś takiego: w niedzielę temperatura wynosi 30 stopni, w poniedziałek 20 i ekolodzy krzyczą o „wstrząsach klimatycznych”. Jeden dzień mamy inną pogodę, a oni straszą katastrofą…
Oprócz haseł politycznych doszły bardzo silne, radykalne działania lobbingowo-piarowe, które mają wykluczyć wszelkie wątpliwości w sprawie nieuchronności „zielonej rewolucji”. Procesy, które od milionów lat zachodzą na ziemi, teraz w całości mają być przypisane działalności człowieka. W ten sposób wprowadza się kolejne ograniczenia i regulacje, które mają na siłę promować „zielone technologie” oraz podejmuje się działania, aby zohydzić i wyeliminować z rynku technologie oparte na spalaniu paliw kopalnych.
Co się stanie, jeżeli do 2035 roku nie uda się ograniczyć emisji CO2 tak jak chcą tego politycy i klimatyczni lobbyści? Wszyscy zginiemy jak zapowiadają?
Ekolodzy… Przepraszam – PSEUDOEKOLODZY, żeby nie powiedzieć EKOTERRORYŚCI straszą nas od lat, że wszyscy zginiemy, a ludzie nadal żyją…
To wszystko są mówiąc najdelikatniej nienaukowe tezy na granicy bredni. Prof. Szymon Malinowski, jeden z klimatycznych ekspertów, powiedział kilka lat temu w wywiadzie udzielonym „Gazecie Wyborczej”, że ludzkość wyginie w ciągu następnego pokolenia w związku z katastrofą klimatyczną. Kiedyś wygadywanie tego typu bzdur było kompromitacją dla naukowca. Dzisiaj niestety jest przepustką na salony. Gazety typu „GW” chętnie je publikują i bez cienia refleksji i zażenowania lansują jako prawdę objawioną.
Inny przykład: od bardzo, naprawdę bardzo wielu lat jesteśmy straszeni, że za niedługo skończą się paliwa kopalne. Już właściwie są one na wyczerpaniu. I co? Cały czas mamy ich pod dostatkiem.
To wszystko są typowe działania dezinformacyjno-piarowe, które mają w sposób sztuczny promować „zielone technologie” i utrzymywać społeczeństwo w poczuciu strachu o niepewne jutro. Nieważne, że „zielone technologie” cały czas są nieefektywne, mało wydajne, ale za to bardzo drogie w zakupie. Nawet Niemcy, czyli prymusi „zielonej rewolucji” doszli do wniosku, że należy skończyć z mitem, iż całą energię można wyprodukować z paneli fotowoltaicznych i wiatraków, a po tym jak Rosjanie ograniczyli im przesył gazu będą reaktywować elektrownie węglowe…
I tutaj jeszcze jeden eko-mit. Mówi się, że „zielone technologie” są przyjazne dla środowiska. To teza co najmniej wątpliwa. Aby zbudować samochód elektryczny, co udowadniają kolejne badania zużywa się znacznie więcej CO2 w czasie żywotności takiego auta niż w przypadku samochodu z silnikiem diesla. To samo tyczy się wiatraków: trzeba przygotować stalowe wiązania, potem zabetonować i wlać w ziemię wiele toksycznych substancji, a i tak po jakimś czasie będzie on do wymiany. Niedawno poinformowano, że skrzydła wiatraków są niemal niemożliwe do utylizacji, więc zakopuje się je na specjalnych „cmentarzyskach”. Czy tak ma wyglądać ekologia i ochrona środowiska?
Takich absurdów jest jeszcze więcej. W USA, gdzie samochody elektryczne typu Tesla są dość popularne na terenach pustynnych są zamontowane ładowarki elektryczne napędzane olejem napędowym, także żeby naładować taki pojazd trzeba spalić ileś litrów paliwa, z którym się walczy… Przecież to absurd…
Zwracał Pan uwagę w mediach społecznościowych, że to polski węgiel jest tym złym węglem, który niszczy klimat. Węgiel spalany w kopalniach w Niemczech, Austrii i Holandii jest ok, żeby nie powiedzieć, iż on oczyszcza powietrze i ratuje powietrze.
Ja tylko opisałem rzeczywistość, w jakiej żyjemy. W skutek działań wojennych Rosji na Ukrainie coraz bardziej zauważalny jest deficyt surowców energetycznych i stają się one coraz droższe, a to wszystko ciągnie za sobą kolejne wahania na rynku cen energii.
Nie wypalił plan Niemiec, które miały stać się głównym dostarczycielem do Europy rosyjskiego gazu. Nagle okazało się, że trzeba zrezygnować z tego gazu, więc Niemcy i inne państwa UE ogłosiły, że otworzą elektrownie węglowe.
I co nam to mówi? Polskę przez ostatnich kilkanaście lat zmusza się do dekarbonizacji energetyki, czyli zamknięcia kopalń i elektrowni węglowych. Gdy zaś Niemcy informują, że wznowią działalność swoich elektrowni węglowych, że spalą w nich więcej węgla, to wszystko jest w porządku, jest to racjonalne, mądre, uzasadnione i absolutnie nie ma wpływu na klimat i środowisko, i nikomu to nie przeszkadza.
Jaką rolę w ekoszaleństwie odegrał Władimir Putin i jego pieniądze?
Ogromną. Wśród organizacji pseudoekologicznych, które reprezentowały najbardziej radykalne poglądy na temat ochrony środowiska i klimatu znalazły się moskiewskie ślady. Wiele takich organizacji było finansowanych przez fundacje, które otrzymywały pieniądze z Moskwy.
Głośna była sprawa rzekomych organizacji ekologicznych, które protestowały przeciwko wydobywaniu gazu łupkowego wykazując rzekome ogromne szkody dla środowiska i klimatu, jakie miała wyrządzić eksploatacja tego surowca energetycznego.
Po czasie okazało się, że organizacje te były finansowane przez Moskwę, która chciała mieć ze swoim gazem monopol na europejskich rynkach po to, żeby szantażować i uzależniać od siebie kolejne kraje UE. Że ten plan się powiódł widzimy w roku 2022. Gaz łupkowy nie jest wydobywany, a kraje uzależnione od rosyjskiego gazu boją się pomóc Ukrainie, a kraje, które mają alternatywne źródła gazu jak Polska czy Litwa nie boją się tego robić.
Bóg zapłać za rozmowę.
Tomasz D. Kolanek