Rok 2024 postawi przed Kościołem katolickim olbrzymie wyzwania. Jesteśmy u progu potencjalnych zmian, które mogą swoją rewolucyjnością przyćmić wydarzenia II Soboru Watykańskiego. Świadomość przełomu jest w Polsce wciąż niewielka, a to może oznaczać, że zostaniemy „poprowadzeni, dokąd nie chcemy”.
W nadchodzącym roku katolików czeka cała masa trudnych, skomplikowanych bitew o obronę wiary i prawa do swobody jej wyznawania. Oto przegląd najważniejszych wyzwań, które czekają nas w Polsce.
Synod o Synodalności. Największa bitwa o Kościół
Wesprzyj nas już teraz!
Najważniejszym wydarzeniem 2024 roku dla Kościoła powszechnego będzie spotkanie Synodu o Synodalności w Rzymie, które odbędzie się w październiku. Zgodnie z zapowiedziami papieża ma to być spotkanie konkluzywne: zgromadzeni we Wiecznym Mieście przyjmą dokument, który podsumuje całe dotychczasowe obrady synodalne, trwające przecież od jesieni roku 2021. W tekście mają zostać zawarte różne konkluzje o charakterze strategicznym, to znaczy: bez podejmowania jakichkolwiek decyzji w kwestiach szczegółowych, Synod o Synodalności ma wyznaczyć ogólne kierunki dalszego „rozwoju” doktryny, moralności i duszpasterstwa.
Synod o Synodalności jest co do zasad i celów nakierowany na kontynuację i pogłębienie „soborowego przełomu”. Po II wojnie światowej część kościelnej hierarchii uznała, że konieczne jest zbliżenie Kościoła do politycznego liberalizmu oraz postoświeceniowej filozofii. Emblematycznie opisują to głośne słowa św. Pawła VI o spotkaniu „religii Boga z religią człowieka” wypowiedziane 7 grudnia 1965 roku do ojców soborowych:
„Religia Boga, który stał się człowiekiem na swej drodze napotkała religię (bo tak można ją nazwać) człowieka, który stał się Bogiem. Jakież były tego następstwa? Szok, walka, anatema? – Mogło to mieć miejsce – lecz tak się nie stało. Stara historia o dobrym Samarytaninie uformowała model soborowej duchowości, która przepełniona została bezgraniczną sympatią ku człowiekowi. Uwagę Soboru pochłonęło odkrywanie i analiza ludzkich potrzeb – które powiększają się wraz z powiększaniem się potomstwa ziemi… Współcześni humaniści, wy, którzy odrzucacie transcendencję rzeczy wyższych, zdobądźcie się na to i uznajcie nasz nowy humanizm: my także, bardziej niż ktokolwiek inny, my mamy kult człowieka”.
Idea synodalna. Krótki rys rozwoju
Spotkanie religii Chrystusowej z religią rewolucyjną w kolejnych dziesięcioleciach pogłębiało się, jednak wyłącznie jednokierunkowo. Świat nie zainteresował się orędziem Kościoła, za to Kościół przyjął – i cały czas przyjmuje – wiele idei oraz rozwiązań praktycznych oferowanych przez współczesność. Rewolucja soborowa, choć przyniosła ogromne zmiany w Kościele, nie doprowadziła jednak do tak głębokiego przełomu, jakiego życzyli sobie jej awangardziści. Pontyfikat Pawła VI po 1968 roku, a więc po ogłoszeniu encykliki Humanae vitae, wytracił swój dotychczasowy impet; lata 1978 – 2013 upływające pod rządami Jana Pawła II i Józefa Ratzingera/Benedykta XVI, choć nacechowane wdrażaniem w życie ducha soborowej reformy, były nacechowane pewnym konserwatyzmem – moralnym za pontyfikatu Polaka, liturgicznym i doktrynalnym za pontyfikatu Niemca. W tych długich dziesięcioleciach liberalni zwolennicy głębszych zmian zastanawiali się, w jaki sposób „odzyskać” wczesnosoborowy rewolucyjny zapał, który pozwoliłby na przekształcenie Kościoła zgodnie z ich ideami.
W latach 90. pod egidą kardynała Carlo Marii Martiniego wypracowano koncept synodalności jako „uaktualnienia” sposobu bycia Kościoła w świecie. Grupa purpuratów zebrana wokół Włocha spotykała się regularnie przez lata opracowując plan reformy i szukając kandydata na papieża, który chciałby z nimi współpracować. Na początku lat 2000. znaleziono go w osobie arcybiskupa Jorge Mario Bergoglio, a w roku 2013 udało się nakłonić Kolegium Kardynalskie do jego wyboru na papieża. Dzięki temu agenda synodalności szczegółowo wypracowana w minionych latach mogła przejść do fazy realizacji. Ze względu na tak duże obciążenie historyczne synodalności nie można wątpić, że proces, w którym wszyscy mimowolnie uczestniczymy, ma ściśle określone cele i będzie je realizować z dynamiką zależną tylko od oporu środowisk krytycznie oceniających radykalnie liberalny kurs obrany przez grupę skupioną wokół idei liberalnych.
Realizacja idei synodalnej w praktyce
Tak dzieje się rzeczywiście. Zgodnie z oczekiwaniami środowisk reformistycznych Proces Synodalny skupia się konsekwentnie na kilku tematach kluczowych z perspektywy „dostosowania” Kościoła do liberalnego świata. To ponowne przemyślenie kapłaństwa, tak, by nieco je zdesakralizować („deklarykalizacja”, „partycypacja świeckich”); nowa rola kobiet, związana z przyjęciem fundamentów ideowych rewolucji feministycznej; pewien permisywizm seksualny, zarówno wobec homoseksualistów jak i innych osób, które nie radzą sobie albo nie chcą sobie radzić z nauką katolicką; wreszcie to również demokratyzacja sprawowania władzy, poprzez wciąganie świeckich w role zarezerwowane dotąd dla duchowieństwa, w tym dla biskupów.
W Polsce przez długi czas uważano, że globalny Proces Synodalny nie podejmie tych wątków, a nawet jeżeli to zrobi, to wyłącznie po łebkach, bo nikt o zdrowych zmysłach nie przyjmie przecież postulatów formułowanych w tych obszarach przez tak radykalne ruchy jak niemiecka Droga Synodalna. Zgodnie z dynamiką idei synodalnej okazało się jednak, że jest zupełnie inaczej: globalny Proces Synodalny Franciszka idzie wprawdzie powoli, ale konsekwentnie w tę z góry wyznaczoną mu stronę, a synodalnym obradom towarzyszą jeszcze osobiste decyzje papieża, dotyczące w ostatnich miesiącach zwłaszcza kwestii seksualności (Komunia dla rozwodników; błogosławienie par jednopłciowych; chrzest dla transseksualistów oraz dla dzieci wychowywanych przez pary homoseksualne). W dokumencie końcowym Synodu o Synodalności, jaki odbył się w Rzymie w 2023 roku, zawarto wszystkie wskazane wyżej tematy, formułując niekiedy nawet daleko idące tezy (na przykład, że katolicka antropologia oparta nie jest w stanie ogarnąć współczesnych fenomenów, czytaj – homoseksualizmu i transpłciowości).
W konsekwencji spotkanie Synodu o Synodalności w październiku 2024 będzie mieć ogromne znaczenie dla przyszłości Kościoła. Papież Franciszek oraz wszyscy awangardziści synodalności – jak kardynałowie Jean-Claude Hollerich, Mario Grech, Reinhard Marx, a w Polsce powtarzający niektóre ich tezy Grzegorz Ryś – przekonują, że synodalność jest wiążącym, wręcz konstytutywnym projektem dla Kościoła w trzecim tysiącleciu. W zamyśle twórców idei synodalnej nie znajdujemy się zatem w jakimś krótkotrwałym procesie, który zostanie definitywnie zamknięty na rzymskim spotkaniu; bynajmniej, tak jak pisałem wyżej – spotkanie w październiku ‘24 ma jedynie wyznaczyć ogólne strategiczne kierunki zmian. Rewolucja w praktyce przyjdzie dopiero później, we wszystkich wspomnianych obszarach: rozumienia i przeżywania kapłaństwa, roli kobiet, moralności seksualnej, sposobu sprawowania władzy w Kościele.
Europejski Kościół Federalny?
Zmiany dotykają bezpośrednio Kościoła katolickiego w całej Europie. W listopadzie 2023 roku Parlament Europejski podjął decyzję o rozpoczęciu procesu zmian traktatowych, które mają przekształcić dotychczasowy luźny konfederacyjny model Unii Europejskiej w model państwowy o wysokim stopniu scentralizowania procesów decyzyjnych. Nawet jeżeli ten projekt nie zostanie zrealizowany tak, jak zamyślili go sobie jego twórcy, otwarcie odwołujący się do komunizmu (patrz: „nowy manifest z Ventotene” grupy europosła Guya Verhofstadta), to proces centralizacji unijnej będzie najprawdopodobniej postępować innymi metodami.
Jak dotąd doskonale sprawdza się metoda prawna: krajowe prawodawstwo przestaje orientować się na własną tradycję legalną, przyjmując europejskie normy za porządek wyższego rzędu i stopniowo, metodą salami, cedując kolejne kompetencje na struktury europejskie. Temu procesowi politycznemu towarzyszy analogiczny proces w Kościele, wpisany od początku w ideę synodalności. Franciszek już w adhortacji apostolskiej Evangelii gaudium z 2013 roku napisał, że jest jego wolą nadać „pewien autentyczny autorytet doktrynalny” gremiom Konferencji Episkopatów. Nie pisał, że chodzi o konferencje narodowe, bo projekt synodalny zakłada tworzenie albo przebudowę już istniejących konferencji kontynentalnych.
Ten zamysł zmaterializował się wstępnie w lutym 2023 roku, kiedy w ramach drugiego etapu globalnego Procesu Synodalnego obradowało w Pradze europejskie gremium synodalne, złożone z biskupów, niższego duchowieństwa oraz świeckich. We wszystkich publikowanych od tego czasu oficjalnych dokumentach synodalnych wyrażano wolę zakotwiczenia takich kontynentalnych gremiów w prawie kościelnym – powtórzono to również w rzymskim dokumencie synodalnym z października 2023 roku. Jeżeli nikt nie zatrzyma tego procesu – a chętnych i zdolnych do tego sił póki co nie widać – Europa doczeka się własnej Konferencji Synodalnej, która, podobnie jak Bruksela na polu polityki, będzie przejmować kompetencje krajowe i centralistycznie kształtować katolicyzm na naszym kontynencie. Jako że w takiej Konferencji dominować będą siły liberalne, będzie się to wiązać z próbą narzucania Kościołowi w Europie rozwiązań zbieżnych z oczekiwaniami awangardzistów Rewolucji, o których pisałem wyżej.
Wyzwania dla Kościoła w Polsce. Rewolucyjny walec rządowy
Kościół katolicki w Polsce będzie musiał zmierzyć się z konsekwencjami opisanych procesów. Może próbować wpływać na ich przebieg, jak stara się to czynić obecnie poprzez interwencje abp. Stanisława Gądeckiego, wymierzone zwłaszcza w radykalne tezy niemieckiej Drogi Synodalnej, w sposób ewidentny wpływające albo raczej istotowo zbieżne z „głęboką agendą” globalnego Procesu Synodalnego. Nie wiem, czy takie próby się powiodą, wydaje się jednak, że ich podejmowanie jest moralną powinnością wszystkich zaangażowanych polskich katolików; nie tylko ze względu na dwuznaczny czy zgoła heterodoksyjny kształt propozycji formułowanych przez czołowe siły synodalne, ale również z powodu możliwej utraty kontroli nad kształtowaniem katolicyzmu nad Wisłą na rzecz kontynentalnego gremium europejskiego. Do tych wyzwań dochodzi jeszcze polska specyfika, związana z jednej strony z działalnością rządu premiera Donalda Tuska, z drugiej z zagrożeniami dla spójności katolicyzmu w naszym kraju wynikającymi z postępującej partykularyzacji wiary, czy to w postaci ruchów charyzmatycznych, czy to w postaci otwarcie albo kryptoschizmatyckich ruchów skupiających się wokół duchownych odrzucających autorytet legalnych władz kościelnych.
Nie ma potrzeby pisać szerzej o problemach wynikających z objęcia władzy przez lewicę. Od pierwszych dni uformowania się nowej większości w Sejmie forsowanie są różne skrajnie niekatolickie posunięcia. Już 22 listopada posłowie poparli ustawę o finansowaniu in vitro z budżetu; dzień po zaprzysiężeniu nowego rządu Europejski Trybunał Praw Człowieka zarządził rzekomą niezgodność wyroku Trybunału Konstytucyjnego dotyczącego aborcji z europejskimi normami; minister edukacji Barbara Nowacka zapowiedziała starania o ograniczenie liczby lekcji religii w szkołach; minister rodziny Agnieszka Dziemianowicz-Bąk promocję aborcji, pracy kobiet, opieki żłobkowej oraz walkę z klauzulą sumienia; marszałek Sejmu Szymon Hołownia wraz z posłami Lewicy podpisanie ustawy o związkach partnerskich.
Ta tęczowa, rewolucyjna ofensywa będzie trwać przez kolejne lata, obejmując także wiele innych obszarów; wymaga to od Kościoła dużego zaangażowania i aktywnego włączenia się w debatę, choćby po to, by nawet bez nadziei na realne ograniczenie rządowych aspiracji dać wiernym świadectwo o autentycznej nauce katolickiej.
Jak dotąd tego zabrakło: w sprawie in vitro Konferencja Episkopatu zareagowało zbyt wolno – najpierw nie zajęła stanowiska, a uczyniła to dopiero, gdy ustawa trafiła do podpisu Prezydenta RP. Za późno! A przecież w minionych latach przestrzegała polityków przed popieraniem legalności mrożenia i uśmiercania ludzkich zarodków oraz ich „produkowania” w laboratoriach.
W roku 2024 okazji do stanowczego głosu Kościoła będzie niewątpliwie bardzo wiele; pytanie, na ile biskupi z tych okazji skorzystają pozostaje otwarte. Istnieje ryzyko, że chęć obrony niektórych drugorzędnych spraw, dotyczących choćby ekonomicznej sytuacji Kościoła, będzie wpływać hamująco na gotowość do krytyki nowego rządu.
Partykularyzmy w Kościele
Ściśle wewnętrznym problemem Kościoła w Polsce pozostaje problem partykularyzmów. Od kilku lat gwałtownie w siłę rośnie ruch charyzmatyczny, z coraz większą liczbą środowisk i liderów współpracujących ściśle z analogicznymi ośrodkami zagranicą. Ruch charyzmatyczny ma wsparcie części agend Stolicy Apostolskiej; co więcej wiele jego postulatów – jak choćby deklerykalizacja kapłaństwa i klerykalizacja świeckich oraz panchrześcijańskie kontakty ekumeniczne – wiąże się dość blisko z celami globalnego Procesu Synodalnego. To sprawia, że rozwój charyzmatyzmu w Polsce może jeszcze przyspieszyć, w konsekwencji doprowadzając do głębokich zmian w świadomości i rozumieniu wiary przez polskich katolików. Charyzmatyzm często jest nacechowany silnym emotywizmem, duchowością quasi-magiczną oraz swoistym aparycjonizmem, czyli przywiązywaniem nadmiernej wagi do tak zwanych objawień prywatnych. Potrzebna wydaje się tu roztropna postawa hierarchii, która nie będzie wspierać ruchów aparycjonistycznych i charyzmatycznych, rozwijając wiarę racjonalną i dobrze ugruntowaną w sprawdzonych źródłach.
Ten sam problem partykularyzmu dotyczy katolików, którzy w związku ze zgorszeniami wywoływanymi przez zwierzchników Kościoła decydują się na pośrednie lub bezpośrednie odcięcie więzów łączących ich z Rzymem. W Polsce pojawiają się kolejni kapłani, którzy w imię samozwańczej obrony Tradycji deklarują rzekomą nielegalność pontyfikatu Franciszka i zakładają własne, niezależne od oficjalnych struktur kościelnych wspólnoty.
Część z katolików orientuje się też na zagranicznych hierarchów, którzy samozwańczo podważają legalność pontyfikatu papieża, zwłaszcza na postać abp. Carlo Marii Viganò, który w listopadzie tego roku ogłosił oficjalnie, że uważa Jorge Mario Bergoglio za papieża tylko „materialnego”, ale formalnie za uzurpatora. Niestety, w związku z prawdopodobnym pogłębianiem się kryzysu doktrynalnego i moralnego Stolicy Apostolskiej takie ruchy będą rosnąć w siłę, chyba, że polscy biskupi zdecydują się na bardziej jednoznaczną obronę tradycyjnej doktryny i moralności, co mogłoby skłonić część katolików stojących na skraju schizmy do powrotu do Kościoła. Potrzebna wydaje się też pewna rewizja stosunku polskich biskupów do tradycyjnej Mszy łacińskiej, która powinna znaleźć więcej miejsca w życiu liturgicznym w kraju, tak, by zapewnić katolikom pragnącym żyć Mszą trydencką właściwe i godne miejsce w Kościele w naszym kraju.
Czasy, w których można było przeżywać wiarę katolicką w spokoju pobożnej codzienności, bezpowrotnie minęły. Rzeczywistość polityczna i eklezjalna będzie wzywać nas do nieustannego opowiadania się po jednej ze stron: autentycznej katolickiej Tradycji albo liberalnej antykatolickiej Rewolucji. Czytelnicy portalu PCh24.pl wiedzą niewątpliwie, po której stanąć stronie; oby nie zabrakło nam jednak sił do ostrej walki, której – jak wskazują na to niepodważalne fakty – będzie tak wiele, jak dawno już nie bywało.
Daj nam, Boże, tę siłę w 2024 roku.
Paweł Chmielewski