Koronawirus i wojna na Ukrainie sprawiły, że w rejonach Polski, w których uczestnictwo we Mszach św. nie należało dotąd do najwyższych, kościoły podczas Triduum Paschalnego były pełne. Księża posługujący w parafiach województwa Zachodniopomorskiego, są pod dużym wrażeniem i publikują na portalach społecznościowych zdjęcia.
W komentarzach zaś przeważają opinie, że jest to wynik tęsknoty za obecnością w kościołach, która nie była możliwa, lub mocno utrudniona, z powodu restrykcji covidowych. Jako drugi przypuszczalny powód podaje się strach przed wojną. Jak to mówi stare polskie porzekadło „Jak trwoga to do Boga”. Jeden z kapłanów szczecińskiej parafii dużą frekwencję w kościołach tłumaczy następująco: (…)Myślę, że ludzi przyciąga do świątyń, to co się dzieje w świecie. Są trudne, niepewne czasy, jest dużo lęku i myślę, że wszyscy potrzebujemy umocnienia i stabilizacji, którą na pewno daje Bóg – wyjaśnia ksiądz Andrzej Buczma, z parafii pod wezwaniem Matki Jasnogórskiej w Szczecinie.
Już podczas Niedzieli Palmowej do kościołów ledwo można było wejść z powodu dużej ilości wiernych. Nabożeństwa Triduum, choć są one długie, ściągnęły do kościołów jeszcze większe tłumy. Potwierdza to ksiądz Tomasz Kancelarczyk z parafii Świętej Rodziny w Szczecinie. – Jest dużo ludzi, szczególnie było to widać w sobotę w Wigilię Paschalną, najważniejszej liturgii w ciągu roku, ale też i w niedzielnych Eucharystiach – powiedział. – Wojna na Ukrainie ma również wpływ na zacieśnienie relacji z Panem Bogiem – dodaje ksiądz Kancelarczyk.
Na stronie parafii w Żarach pw. Józefa Oblubieńca (woj. lubuskie) czytamy „W Triduum uczestniczyły tłumy wiernych. Tego jeszcze nie było. Bardzo wszystkim dziękujemy”. Podobnie było w całej Polsce. Na nabożeństwa i Msze św. przyszli nawet ci parafianie, których w kościele nie było już kilka lat. Trudno wytłumaczyć to zjawisko. Mówienie, że to z powodu „bumu” po pandemii czy samego strachu przed wojną raczej nie wyczerpuje tematu.
Adam Białous