Sąd w Hanoi skazał na 30 miesięcy więzienia i zapłacenie grzywny w wysokości 56 tys. dolarów katolickiego prawnika i działacza społecznego Lê Quốc Quâna. Oficjalnie uznano go winnym „uchylania się od płacenia podatków”, w rzeczywistości jednak sądzono go za jego działalność w obronie katolików i praw Kościoła.
Według włoskiej agencji misyjnej AsiaNews proces był farsą, trwał niecałą godzinę i – mimo protestów i apeli obrony – zakończył się ogłoszeniem bardzo surowej kary. Przed budynkiem sądu zgromadziło się kilka tysięcy katolików, powiewając gałązkami palmowymi w symbolicznym geście, odwołującym się do Jezusa, gdy triumfalnie wyjeżdżał do Jerozolimy.
Wesprzyj nas już teraz!
Władze obiecały początkowo, że proces będzie otwarty dla publiczności, później jednak ulice wiodące do gmachu sądu zostały zablokowane gęstymi kordonami policji i wojska. Oprócz nich dostępu na salę rozpraw bronili także członkowie prorządowych „szwadronów”, złożonych z byłych lub aktualnych więźniów, a zmilitaryzowanych przez reżym komunistyczny. Ich celem jest bicie tych, którzy „wywołują niepokoje społeczne”. Od kilku dni rozprzestrzeniali oni przesłania i wezwania do ludności, aby nie organizowała manifestacji w związku z tą sprawą.
W obronie dysydenta występowali nie tylko katolicy, ale także liczni buddyści. Demonstracje na ulicach stolicy miały charakter pokojowy, a ich uczestnicy domagali się również wolności, poszanowania praw ludzi wierzących oraz powstrzymania wszelkich represji i prześladowań wyznawców wszystkich religii. Już wcześniej kierownictwo Kościoła katolickiego w tym kraju popierało spotkania modlitewne i procesje ze świecami na rzecz uwolnienia Lê Quốc Quâna, którego proces był kolejnym przejawem nieustannej serii łamania praw człowieka w tym kraju.
Ten 42-letni obecnie dysydent jest znanym w swoim kraju i poza jego granicami obrońcą praw człowieka, działaczem na rzecz demokracji i czołowym blogerem katolickim, który za tę działalność wielokrotnie trafiał do więzienia i był skazywany na krótsze lub dłuższe kary pozbawienia wolności. Za rzekome uchylanie się od płacenia podatków został aresztowany 27 grudnia ub. r. i obecnie skazany.
Po raz pierwszy zatrzymano go 8 marca 2007 wkrótce po powrocie do kraju ze Stanów Zjednoczonych, gdzie był gościem Narodowej Fundacji na rzecz Demokracji. W jego obronie wystąpili wówczas czołowi politycy amerykańscy, m.in. ówczesny kandydat na prezydenta John McCain i była sekretarz stanu Madeleine Albright. W następnych latach doświadczał kolejnych represji. Na przykład 29 stycznia 2008 wziął udział w marszu katolików do stołecznej katedry św. Józefa, protestujących przeciw zajęciu przez władze ziemi należącej do Kościoła. Został wówczas dotkliwie pobity przez milicjantów, rozbijających marsz. Kolejne areszty spotykały go w latach 2011 i 2012, i to kilkakrotnie, m. in. za zamieszczenie na blogu tekstów krytykujących komunistyczne elity rządowe.
KAI
mat