Na stronie UNESCO opublikowano artykuł brytyjskiej profesor, domagającej się postawienia przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym osobistości zaprzeczających wpływowi człowieka na globalne ocieplenie. Miliarder Charles Koch i amerykański dyplomata, Rex Tillerson mieliby zostać oskarżeni o… „potomstwobójstwo”, czyli uśmiercanie kolejnych pokoleń. „Takie tezy są istnym szaleństwem”, komentuje na łamach portalu wPolityce.pl Jakub Maciejewski.
Brytyjska profesor Catriona McKinnon, politolog zatrudniona na uniwersytecie w Reading, opublikowała artykuł „poświęcony konieczności karania za negowanie wpływu człowieka na ocieplenie klimatu”. Tekst domaga się osądzenia zwolenników „denializmu klimatycznego”, czyli, według uczonej, „ideologii” polegającej na zaprzeczeniu roli człowieka w zmianach klimatycznych.
McKinnon chce, aby przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym stanął Rex Tillerson, amerykański Sekretarz Stanu za czasów kadencji Donalda Trumpa. Wraz z nim pociągniętym do odpowiedzialności „denialistą klimatycznym” miałby być Charles Koch, inwestujący w przemysł miliarder, założyciel konserwatywno-liberalnego „Cato Institute”. Obaj narazili się brytyjskiej profesor jako wpływowe osobistości, promujące publicznie sprzeczne z dogmatami klimatystów idee. Koch jest znany także z finansowego wspierania działalności osób czy organizacji podważających wpływ człowieka na wzrost średniej temperatury na ziemi.
Wesprzyj nas już teraz!
Wyznawcy „zbrodniczych poglądów” mieliby usłyszeć zarzut… „potomstwobójstwa”. Zdaniem uczonej są oni bowiem wprost winni wymierania kolejnych pokoleń. „Mamy (…) do czynienia z sytuacją, w której będzie wykonywało się kary za niepopełnione jeszcze zbrodnie, które zresztą się nawet nie wydarzą. (…) Stalinowskie czystki partyjne z 1937 roku miały bardziej przekonujące uzasadnienia”, komentuje na łamach wPolityce.pl Jakub Maciejewski.
Publicysta podkreślił, że totalitarystyczne postulaty, podobne do propozycji McKinnon jedynie nasilą opór wobec ekologicznej agendy. „Zamiast rzeczowej dyskusji o ochronie planety będziemy mieli emocjonalne szantaże, nowych fanatyków, zapowiadanie sądów lub przynajmniej społecznych ostracyzmów i kolejny pretekst do zabijania wolności słowa”, komentuje Maciejewski. „Lewaccy działacze przyczynią się tym samym do powstania reakcji wobec tak totalnie postawionej sprawy – ostatecznie zaszkodzą więc dyskursowi i zniechęcą do racji autentycznych ekologów”, konkluduje.
Źródła: wpolityce.pl
FA