Nie milkną litewskie protesty wokół budowy Białoruskiej Elektrowni Atomowej w Ostrowcu. Władze w Wilnie szukają na arenie międzynarodowej wsparcia do zablokowania inwestycji. W odpowiedzi prezydent Aleksander Łukaszenka zaprasza zagranicznych partnerów do wizyty miejsca budowy i sprawdzenia jej zabezpieczeń.
Według białoruskiego portalu „Biełta.by”, Aleksander Łukaszenka zachęcił we wtorek zainteresowanych zastosowanymi zabezpieczeniami do sprawdzenia faktów na miejscu i stwierdził, że Białoruś jest jeszcze bardziej zainteresowana bezpiecznym funkcjonowaniem elektrowni w Ostrowcu niż Litwa.
Wesprzyj nas już teraz!
Rosyjskie zaplecze
Białoruski prezydent zwrócił uwagę, że budowa zakładu w Ostrowcu prowadzona jest przez firmę z Rosji – państwa, które w energetyce jądrowej ma wiele sukcesów i doświadczeń, a ataki na prowadzoną na Białorusi inwestycję mogą być inspirowane przez państwa – konkurentów w tej dziedzinie technologii. Dla Łukaszenki Białoruska Elektrownia Atomowa w Ostrowcu to nie jest tylko jeden z największych projektów infrastrukturalnych w regionie lecz strategiczna inicjatywa, służąca uzyskaniu energetycznej niezależności państwa.
Budowa elektrowni atomowej w Ostrowcu, niedaleko granicy litewskiej i tylko 50 km od Wilna, od początku jest oprotestowywana przez władze Litwy. Decyzja o budowie siłowni jądrowej zapadła w 2006 roku ale miejsce lokalizacji wskazano dopiero w grudniu 2008 roku i od razu spotkało się to z protestem Litwy. Pierwszy blok jądrowy ma być uruchomiony w 2019 roku a drugi rok później. Budowę prowadzi rosyjska firma „Atomstrojeksport”. Rosja jest również kredytodawcą inwestycji na mocy porozumień międzypaństwowych.
Litewska blokada
Prowadzone od lat akcje protestacyjne przeciwko budowie nasiliły się w ostatnim czasie. W czerwcu Litwa próbowała podczas konferencji Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w Mińsku doprowadzić do przyjęcia rezolucji w sprawie Białoruskiej Elektrowni Atomowej. Wniosek Litwy przepadł stosunkiem głosów 20:8, choć trzeba przyznać że 29 państw wstrzymało się od głosu. Wśród głosów dezaprobaty dla stanowiska Wilna i forsowania rezolucji były i takie, które zarzucały Litwie brak obiektywnej oceny procesu inwestycyjnego i przewidzianych zabezpieczeń elektrowni w Ostrowcu.
Na początku ubiegłego miesiąca litewscy delegaci na mińskiej konferencji pn. „Wsparcie dla nowych elektrowni jądrowych” zbojkotowali wizytację placu budowy w Ostrowcu. Protest Litwinów był kolejną próbą budowy negatywnego przekazu idącego w świat, mającego sprowokować reakcje społeczności międzynarodowej i zmuszenie Białorusi do wstrzymania inwestycji w Ostrowcu. Na początku tego miesiąca, spotykając się z litewskimi służbami dyplomatycznymi, prezydent Dalia Grybauskaite zaleciła aby każdy z nich w kraju, do którego został oddelegowany informował o zagrożeniu, jakie niesie ze sobą Białoruska Elektrownia Atomowa.
Spór bez końca
Żelaznym argumentem Litwinów jest zarzucany Białorusinom problem braku zapewnienia bezpieczeństwa i stosowanie technologii budowy i eksploatacji zaimportowanej z Rosji. Powołując się na syndrom Czarnobyla Litwa chce wymóc na sąsiedzie rezygnację z eksploatacji siłowni atomowej a Białoruś broni inwestycji, traktując ją jako fundament dywersyfikacji zaopatrzenia państwa w energię elektryczną. Spór Mińska i Wilna ma już długą historię, liczącą sobie 9 lat, i wszystko wskazuje na to, że będzie trwał nadal nawet po uruchomieniu elektrowni w Ostrowcu. Sądząc po małej efektywności Wilna na arenie międzynarodowej raczej nie dojdzie do wstrzymania inwestycji i prezydent Łukaszenka osiągnie zamierzony cel zwiększenia niezależności energetycznej Białorusi. Mając tańszą energię elektryczną z Ostrowca, białoruska gospodarka stanie się równocześnie bardziej konkurencyjna. Za kilka lat Litwie i Polsce wyrośnie u boku konkurent, dysponujący tańszym źródłem energii, ale na to na razie nie zwraca się jeszcze uwagi.
Jan Bereza