„Spożywanie wina zamiast alkoholi wysokoprocentowych poprawi sytuację demograficzną kraju” – taką tezą podzielił się minister gospodarki rolnej Federacji Rosyjskiej na antenie jednej ze stacji TV, wywołując żywe reakcje i komentarze. Rosyjski portal „Argumenti.ru” skomentował wypowiedź ministra pytaniem o to, w czym alkoholizm winny jest lepszy od każdego innego alkoholizmu.
Problem z długą historią
Wesprzyj nas już teraz!
Problem alkoholizmu w Rosji nie jest niczym nowym. Spożycie alkoholi wysokooprocentowanych zarówno w Rosji carskiej, jak i w Związku Sowieckim było plagą, która niszczyła społeczeństwo i prowadziła do chorób społecznych, uzależnień i upadku moralności. W wymiarze ekonomicznym próby policzenia skutków alkoholizmu są trudne do oszacowania, należałoby bowiem wziąć pod uwagę koszty leczenia, profilaktyki, ale także koszty nieobecności w pracy i koszty wypadków spowodowanych przez osoby będące pod wpływem alkoholu.
W informacji komentującej wystąpienie rosyjskiego ministra Aleksandra Tkaczewa ukraińska telewizja „24 kanał” na swoim portalu internetowym zwróciła uwagę na argument Tkaczewa o wpływie alkoholu na poziom dzietności w rodzinach rosyjskich.
Alkohol wbrew rodzinie
Faktem jest bowiem, że Rosja należy do krajów szybko wyludniających się m.in. z powodu niskiego przyrostu naturalnego. Przyrost naturalny jeszcze w czasach sowieckich osiągał poziom dodatni (2,3 promila w 1990 roku) a w nowej Rosji spadł do wskaźnika ujemnego. Co istotne – najgorsze wskaźniki są notowane w części europejskiej Federacji Rosyjskiej a za Uralem mają już dużo lepszy poziom, nawet do kilkunastu urodzeń na 1 tys. mieszkańców.
Poprawa sytuacji demograficznej jest jednym z elementów polityki Kremla, ale mimo wielu narzędzi socjalnych skutków niezbędnych do zahamowania utraty liczby ludności nie osiągnięto. W latach 1993 – 2009 populacja Rosji kurczyła się, trend ten odwrócił się dopiero w 2010 roku, ale do poziomu 148,6 mln mieszkańców (1993 rok) nadal jeszcze dużo brakuje ponieważ dołek demograficzny osiągnięty w 2009 roku (141,9 mln mieszkańców) jest trudny do odrobienia. Nie jest też żadnym odkryciem, a władze Rosji mają tę świadomość, że pijaństwo działa na rozbijanie rodzin i hamuje normalne życie i wychowanie dzieci.
Trzeźwe spojrzenie
Odważną tezę o konieczności odejścia od mocnych alkoholi na rzecz wina minister Aleksander Tkaczew opiera o przykłady państw zachodnich, gdzie kultura picia wina nie stoi w sprzeczności z kulturą bycia, choć statystyki dowodzą, że największe spożycie alkoholi w przeliczeniu na ich moc przypada właśnie na kraje Europy Zachodniej i Stany Zjednoczone.
Przy okazji „ataku” na wysokoprocentowe alkohole wróci zapewne dyskusja o tradycjach ruchu trzeźwości w Rosji. Doświadczenia tego kraju pokazują, że problem alkoholizmu od dziesiątek lat jest obecny od Bałtyku po Pacyfik. Zorganizowany ruch trzeźwości pojawił się w Rosji carskiej w drugiej połowie XIX wieku. W kolejnych latach w ruchu tym uczestniczyli m.in. A. Tołstoj, A. Czechow czy przedstawiciele rodzin carskich. Rewolucja bolszewicka w okresie najgorętszym teoretycznie walczyła z pijaństwem ale już w 1923 roku ostre zakazy zniesiono i popularyzowano słabszą wódkę o mocy 30 stopni, tzw. rykówkę, nazwaną tak „na cześć” przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych Aleksieja Rykowa.
Czasy sowieckie sprzyjały rozwojowi alkoholizmu ze względu na dostępność alkoholu fabrycznego i powszechność pędzenia samogonów. Dzisiaj walka z mocnymi alkoholami, obecnymi w kulturze rosyjskiej będzie trudna, co pokazały pierwsze reakcje na wypowiedź rosyjskiego ministra. Nie wiadomo też czy społeczeństwo rosyjskie, niszczone przez różne uzależnienia, poprawi swoją kondycję wpadając z deszczu wódki pod rynnę z lejącym się winem. Pozorna alternatywa może okazać się równie zgubna i nieskuteczna w rozwiązaniu problemów rodzin i państwa.
Jan Bereza