„Po co Donaldowi Tuskowi potrzebny jest awanturnik Michał Kołodziejczak?”, pyta na łamach tygodnika „Do Rzeczy”.
Publicysta zwraca uwagę, że o głosy rolników w Polsce walczą trzy ugrupowania – PSL, PiS oraz Konfederacja. Jego zdaniem Platforma Obywatelska nigdy się nie liczyła, ani nawet za bardzo nie starała, jeśli chodzi o pozyskanie rolniczego elektoratu. „Nie liczył się też Kołodziejczak, przez wielu rolników trafnie postrzegany jako nieefektywny, za to głośno wrzeszczący zadymiarz, który nic im nigdy nie załatwił, a tylko podczepiał się pod aktualne tematy”, dodaje.
W ocenie autora „Do Rzeczy” Tusk uznał najwyraźniej, że potrzebuje „rolniczego trybuna ludowego”. Dlaczego? Warzecha wymienia trzy aspekty:
Wesprzyj nas już teraz!
„Po pierwsze – to próba dobicia Trzeciej Drogi poprzez uderzenie w PSL. Po drugie – uderzenie w Konfederację. Po trzecie – chęć choćby częściowego przejęcia inicjatywy w kampanii i skupienia na sobie uwagi”.
„To jednak bardzo ryzykowne zagranie. Struktury AgroUnii nie istnieją. PSL wie, jakie to ważne. Kołodziejczak jest też całkowicie niewiarygodny. Jego meandry, niejasne postulaty, szukanie sprzymierzeńców w najdziwniejszych miejscach – cały ten wizerunek jest skrajnie niespójny z tym, jaki starała się tworzyć PO”, podkreśla ekspert programu „Prawy Prosty PLUS” na antenie PCh24 TV.
Zdaniem Warzechy Tusk stawiając na Kołodziejczak zagrał bardzo ostro i ryzykownie. „Niektórzy interpretują to jako desperację i może tak jest faktycznie. Jeśli zaś sam Kołodziejczak wyobraża sobie, że będzie drugim Lepperem, to powinien pamiętać, że podróbka niemal zawsze jest gorsza niż oryginał. W tym wypadku widać to szczególnie wyraźnie”, podsumowuje.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
Krzysztof Bosak: jeśli Konfederacja wejdzie do rządu, to nie sprzeda się za stanowiska