Francuscy katolicy nie są bezczynni w trakcie kampanii wyborczej. Informowaliśmy już o inicjatywie podejmowania modlitwy za osobę wybraną z grona pretendentów do najważniejszego fotela w Pałacu Elizejskim. A jak będzie wyglądał rozkład poparcia przy urnach wyborczych? Na kogo realnie chcą głosować wierzący?
Katolicy są tu mocno rozdarci, podobnie zresztą jak sam francuski Kościół. W wyborach 10 kwietnia 2022 roku, jak podaje sondaż Ifop dla La Vie, osoby praktykujące są bardziej podzielone niż miało to miejsce przed pięcioma laty. Wówczas największą popularnością wśród nich cieszył się kandydat centroprawicowy Partii Republikanie, François Fillon (46 procent). W czasie kampanii został jednak oskarżony m.in. o nielegalne zatrudnianie żony w charakterze jego asystenta parlamentarnego i przepadł w I turze.
Teraz preferencje katolików bardziej zaskakują, a głosy będą rozłożone praktycznie na cztery obozy polityczne. Sondaż Ifop przeprowadzony w dniach od 21 lutego do 7 marca świadczy o znacznej zmianie w porównaniu z wyborami prezydenckimi z 2017 roku.
Wesprzyj nas już teraz!
Katolicy nie ufają Valérie Pécresse, która pochodzi z tej samej partii centroprawicowej, co startujący 5 lat temu Fillon. I nic dziwnego, bo reprezentuje ona lewe skrzydło tej partii i jest politykiem mocno „progresywnym”. W dodatku, po jej fatalnym starcie na pierwszym wiecu wyborczym w Paryżu, uznano dość powszechnie, że jest „nieprezydencka”.
Katolicy „progresywni” wybierają więc raczej Emmanuela Macrona. Może on liczyć aż na 28 procent ich poparcia. W 2017 roku na obecnego prezydenta głosowało 19 procent praktykujących katolików. Kandydatce LR Valérie Pécresse z 46 proc. elektoratu katolickiego Fillona zostało zaledwie 20 procent. Prawie tyle samo wierzących chce przy urnie zakreślić nazwisko Erica Zemmoura (19 proc.). Czwarty wybór katolików to Marine Le Pen (15 proc., czyli podobnie jak poprzednio). Ten rozkład poparcia sporo mówi i o samym Kościele we Francji. Wybierający Zemmoura i Le Pen katolicy są bardziej tradycyjni i konserwatywni. Macrona zaś – „postępowi”.
Gautier Jardon z Ifop ocenia, że mamy do czynienia z rozpadem obozu centroprawicowych Republikanów, co zapoczątkowała ostatnia porażka Fillona. Katolicy byli mocnym wsparciem tej partii. Teraz ci bardziej „progresywni” uciekają do obozu Macrona (21 proc. wyborców Fillona z 2017 roku), reszta do Erica Zemmoura. Z jednej strony świadczy to o słabości kandydatki LR Pecresse, ale stanowi też ciąg dalszy dekompozycji dawnej sceny politycznej nad Sekwaną, gdzie przez długie lata dominowała centroprawica (RPR, UMP, Republikanie) na zmianę z socjalistami.
Dodajmy, że chociaż elektorat katolicki przedstawia coraz mniejszą siłę polityczną, to w tym roku jego wybór może się naprawdę liczyć, a zwłaszcza w II turze. Sondaże dotyczące pierwszej fazy są niezmienne i zapowiadają wygraną Macrona (27 proc.), przed Le Pen (20 proc.). Jednak w II turze przewaga prezydenta stopniała do poziomu, którego dawno nie widziano. W finale w 2017 roku Macron uzyskał 66,1 procent, Marine Le Pen 33,9 proc. Teraz kandydatka Zjednoczenia Narodowego może liczyć na 47,5 proc. głosów, a Emmanuel Macron na 52,5 proc. Tu już się robi ciekawie, niemal na granicy błędu statystycznego… W II turze Le Pen mogłaby liczyć na dodatkowe głosy elektoratu Zemmoura, ale też po części lewicowego populisty Melenchona.
Macronowi zaszkodziła słaba kampania wyborcza, w której uznał, że praktycznie „wystarczy być” prezydentem, a także przedstawienie w końcu… programu wyborczego. Znalazło się w nim podwyższenie wieku emerytalnego, co odrzuca większość Francuzów. Zaważyła także „państwowa afera”, po ujawnieniu w senackim raporcie, że Macron rządzi za pomocą… firm konsultingowych, którym wypłacano z publicznej kasy grube miliony (McKinsey). Na takie usługi poszedł miliard euro, a zleceniobiorca nie płacił przy tym podatków, wykorzystując luki podatkowe. To mniej znane oblicze „technokratycznych” rządów obecnej ekipy.
Media twierdzą, że na kilka dni przed I turą (10 kwietnia) w obozie prezydenckim widać nawet oznaki paniki. Politycy z otoczenia Macrona ostrzegają przed tymi, którzy uważają, że wybory prezydenckie już zostały wygrane i szukają metod mobilizowania elektoratu. Będzie więc i kokietowanie katolików.
Bogdan Dobosz