20 maja 2023

„Władcy Świata”, czyli po co spadkobiercom Marksa, Engelsa i Lenina białe kołnierzyki?

(GS/PCh24.pl)

Z Piotrem Relichem, reżyserem serialu dokumentalnego „Władcy Świata” na antenie PCh24 TV rozmawia Tomasz D. Kolanek.

 

Zacznę naszą rozmowę od małej prowokacji. Czy nie jest tak, że „Władcy Świata” – główni bohaterowie, czy też antybohaterowie serialu dokumentalnego PCh24 TV pod takim właśnie tytułem, to tak naprawdę żadni kapitaliści, wolno-rynkowcy, tylko krypto- bądź neokomuniści, a ich korporacje-molochy to swego rodzaju komunistyczne „państwa w państwie”?

Wesprzyj nas już teraz!

Rzeczywiście może się wydawać, że mówienie o komunizmie przypadku czołowych przedstawicieli systemu kapitalistycznego, a w nomenklaturze lewicowej – neoliberalnego, to jakiś absurd. Warto zwrócić uwagę, że już od jakiegoś czasu megakorporacje, to już często monopoliści w swoich dziedzinach, trwający w pewnego rodzaju symbiozie z poszczególnymi rządami, obracający się w quasi centralnie sterowanym systemie bankowym.

Uznani za – jak to mówią anglosasi – „too big to fall”, jak Micfrosoft w 2000 r., czy Pfizer dziewięć lat później. Pozwala im się działać w nieskrępowany sposób, wierząc, że ich upadek pociągnąłby szereg negatywnych konsekwencji społeczno-ekonomicznych. Dlatego do opisu wzajemnych relacji pomiędzy rządem a korporacją coraz częściej używa się określenia „partnerstwa publiczno-prywatnego”.

Ta współpraca szczególnie uwidacznia się w przypadku rynku wysokich technologii informacyjnych, posiadających potencjał sprawowania ścisłej kontroli nad całymi grupami społecznymi. Ówczesne nieosiągalne marzenie każdego reżimu komunistycznego, leży dzisiaj na wyciągnięcie ręki zarówno chińskich komunistów, jak i czołowych demokracji świata. Dlatego z ich perspektywy głupotą byłoby rzucanie gigantom BigTech kłód pod nogi.

Niech za przykład posłuży sposób, w jaki amerykańskie służby de facto narzuciły swoją politykę kowidową kierownictwu Twittera. Czy z drugiej strony – bierność jaką wykazały w sprawie afery Cambridge Analityca. Z kolei kosmiczne projekty Elona Muska doskonale wpisują się w dzisiejszy kierunek polityki zagranicznej USA względem Ukrainy, gdzie system łączności satelitarnej Starlink dowodzi swojej przydatności każdego dnia. Przywołajmy również bazujący na technologii rozpoznawania cech biometrycznych chiński system kredytu społecznego, czy rosyjskie służby cybernetyczne, wyrządzające szkody tam, gdzie nie może sięgnąć rakieta. 

Od kiedy i dlaczego tak ważne dla Gatesa, Bezosa i innych „Władców świata” stało się oprócz maksymalizowania zysków również promowanie i sponsorowanie ideologii ekologizmu, LGBT, krytycznej teorii rasy, aborcji, sterylizacji etc.? Chyba nie będzie wielkim odkryciem, że 99 proc. tych postulatów głosili również i wdrażali w życie komuniści…

Dzisiejszy cyrk związany z raportowaniem ESG, przyznającym punkty za inkluzywność, klimatyzm, promocję genderyzmu i inne pomysły wyciągnięte z lewicowo-liberalnego kapelusza, to nic innego jak sposób przechytrzenia alterglobalistycznej lewicy, będącej od zawsze na ścieżce wojennej z międzynarodowymi korporacjami. Dzisiaj to korporacje kupiły lewicę, mówią jej językiem, a co najważniejsze – przekonały dużą część jej przedstawicieli, że tylko one są w stanie zapewnić zwycięstwo rewolucji. A taka natura korporacji, że przecież muszą zarabiać. Gdyby nie zarabiały nie miałyby za co sponsorować całej zmiany.

Skoro o pieniądzach mowa. Nie trzeba przypominać, że wyższy rating ESG przekłada się na pozytywną reakcję giełdy i instytucji finansowych. Krytykowanie samego siebie to dzisiaj świetny pomysł na biznes.

Po trzecie, nie można odmówić przynajmniej części właścicieli wielkich korporacji wiary w postępową wizję świata. Do takich ludzi należy chociażby wspomniany Bill Gates czy cały szereg kalifornijskich CEO z Doliny Krzemowej.

Bill Gates, któremu poświęcony jest pierwszy odcinek „Władców Świata” chce być postrzegany jako tytan pracy. Czy w rzeczywistości jest on kimś takim? Dlaczego tak bardzo zależy mu, aby tak na niego patrzeć – że nie tylko jest wizjonerem, filantropem, ale i kimś, komu nie dorówna żaden człowiek pracujący?

Bez wątpienia Gates był tytanem pracy. Spędzał całe dnie zamknięty w piwnicy na nauce kodowania, wykorzystując swój ponadprzeciętny talent matematyczny. Swoim pracoholizmem przyćmiewał innych – jak np. swojego przyjaciela Paula Allena, a od swoich pracowników wymagał podobnego podejścia. To jednak nie stworzyło z niego osoby, którą jest dzisiaj. Podobnych zapaleńców, rozgryzających pierwsze mikrochipy było w tamtych czasach tysiące.

Gates w swoich autobiograficznych wypowiedziach często pomija, że na jego sukces wpłynęła zarówno ciężka praca, ale i  pomoc osób z zewnątrz, szczęście znalezienia się w odpowiednim miejscu i czasie, a także zuchwałość i zwykłe cwaniactwo.

Przykładowo, to matka Gatesa, Mary Maxwell – przedstawicielka elity bankierskiej z Seattle, zapoznała Billa z przedstawicielami IBM’u, co dało początek słynnemu Microsoftowi. Natomiast kiedy o jej synu było już głośno, skontaktowała go z ówczesnym guru Wall Street, Warrenem Buffetem. Ten z kolei ulokował swój wielomiliardowy kapitał w działalności filantropijnej Billa i Melindy, dając początek dzisiejszej fundacji.

Podobnych wątków znajdziemy w biografii Gatesa mnóstwo. Dlatego tak popularne dzisiaj wezwania przeróżnych coachów czy trenerów rozwoju osobistego służą nie stworzeniu kolejnych Gatesów czy Bezosów, ale produkcji cierpiących na pracoholizm korporacyjnych przodowników pracy.

Czy nie jest tak, że „Władcy Świata” zabijają ludzką kreatywność i pracowitość poprzez wykupywanie cudzych pomysłów, rozwiązań, patentów etc.?

Oczywiście dzisiejszy rynek innowacyjnych rozwiązań zdominowany przez wszechobecną start-upizację. Minęły już czasy, gdy firmy zakładane w garażu po kilku latach stawały się rozpoznawanymi na świecie markami, a ich szefowie miliarderami z okładek Forbesa. Dzisiaj o każde innowacyjne rozwiązanie momentalnie biją się monopoliści w danej branży; oczywiście odpowiednio doceniając ich twórców, ale równocześnie korzystając ze znacznej części owoców ich intelektualnej pracy.

Najlepszym przykładem jest sposób w jaki Microsoft korzysta z osiągnięć start-upu OpenAI w dziedzinie sztucznej inteligencji.

Owo podejście nie tyle zabija kreatywność, co ustanawia nad młodymi twórcami szklany sufit, odbierający im swego rodzaju realną sprawczość i część podmiotowości. Podczas, gdy Sam Altman marzy o dochodzie gwarantowanym i zasypaniu nierówności, Microsoft, wykorzystuje „jego” wynalazek w bezwzględnej walce o monopolizację rynku AI, umożliwiającą nieustanną maksymalizację zysków.

Dzisiaj wszystko kręci się wokół pomysłu, który można momentalnie spieniężyć. Mało kto decyduje się na budowanie konkurencji dla największych potentatów, zadowalając się w najlepszym stopniu pozycją szeregowego podwykonawcy. Nie można się im zresztą dziwić. Rywalizacja z najsilniejszymi to przede wszystkim bardzo niebezpieczny pomysł. Świat mega-korporacji to brutalna rzeczywistość, gdzie gra się naprawdę ostro. Albo Cię kupimy, albo zniszczymy. Dzisiejsi „władcy świata” nie pozwolą by niepostrzeżenie wyrosła im jakaś konkurencja. Zwłaszcza, mająca zupełnie inną wizję rzeczywistości jak oni.

Kiedy możemy spodziewać się kolejnego odcinka „Władców Świata”?

Kolejna odsłona serii „Władcy Świata”, poświęcona tematyce IV rewolucji przemysłowej i transhumanizmowi najprawdopodobniej już na jesieni. Obecnie trwają nagrania do filmu.

Dziękuję za rozmowę

 

A już teraz zobacz pierwszy odcinek serialu „Władcy Świata. Bill Gates”

Władcy Świata. Bill Gates

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(10)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 141 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram