W Mediolanie komisja ekspertów przy władzach miasta sprzeciwiła się ustawieniu na jednym z placów rzeźby z brązu, przedstawiającej kobietę karmiącą piersią dziecko. Odmowną decyzję uzasadniono tym, że dzieło to „nie reprezentuje wartości, podzielanych przez wszystkich obywateli” – podały włoskie media.
Rzeźbę symbolizującą macierzyństwo i podarowaną władzom miejskim zaopiniowała negatywnie komisja powołana do oceny dzieł sztuki, które mają zostać ustawione w publicznych przestrzeniach stolicy Lombardii – wyjaśniła agencja Ansa.
Z opinią ekspertów nie zgodził się burmistrz Giuseppe Sala, który oświadczył się, że zwróci się do nich o ponowne dokonanie oceny rzeźby zmarłej niedawnej artystki Very Omodeo. – Nie sądzę, by ta praca raniła czyjąś wrażliwość – powiedział. – Wydaje mi się przesadą opinia, że dzieło to nie odpowiada uniwersalnym wartościom – stwierdził burmistrz.
Wesprzyj nas już teraz!
Co ciekawe, komisja nie zwróciła uwagi na walory estetyczne czy też na fakt, iż druga pierś przedstawionej kobiety jest odsłonięta, ale właśnie na kuriozalne stwierdzenie, iż macierzyństwo (będące udziałem, czynnie bądź biernie, KAŻDEGO człowieka, który przychodzi na ten świat) nie należy do zbioru uniwersalnych wartości.
Vera Omodeo to zmarła niedawno (w wieku prawie 100 lat) włoska artystka, która zaraz po ślubie usłyszała od lekarzy, że nie może mieć dzieci. Diagnoza ta okazała się błędna, zostawiła jednak w niej na tyle silne wrażenie, że kobieta przez całe życie powracała w swojej sztuce do motywu macierzyństwa wyrażonego właśnie w rzeźbach kobiety karmiącej.
Sprawę komentuje Piotr Kowalczuk na łamach tygodnika „Do Rzeczy”, wskazując, iż wobec lokalnej pozycji Very Omodeo w sztuce „wydawało się, że [zgoda komisji] to zwykła formalność”…
Okazało się jednak, że wysoka komisja to banda czworga zideologizowanych idiotów. Wydali jednomyślnie następujący wyrok: „Rzeźba reprezentuje na pewno wartości godne szacunku, ale nie podzielane uniwersalnie przez wszystkich mieszkańców, co uniemożliwia postawienie tego dzieła w miejscu publicznym”. Wiadomo, o co chodzi, i szkoda strzępić języka (wrażliwość LGBT, „Mam prawo nie mieć dzieci” etc.) – czytamy.
Można mieć tylko nadzieję, że ten bakcyl postępowego kretyństwa, którym zaraziła się mediolańska komisja, nie powoduje trwałych zmian z mózgu. Lewicowy burmistrz Mediolanu Beppe Sala zapowiedział ponowne rozpatrzenie sprawy. A jako że głupota jest bardzo zaraźliwa i nie zna granic, może lepiej przed obrazem Wyspiańskiego w Muzeum Narodowym w Krakowie już wystawić straże? – dodaje Kowalczuk.
Źródło: PAP (Sylwia Wysocka, Rzym) / Tygodnik „Do Rzeczy”
oprac. FO