Osoby, które nie przedstawią pracodawcy ważnego zaświadczenia kowidowego zostaną zawieszone bez możliwości pobierania wynagrodzenia. Ci, którzy zignorują zakaz i pójdą do pracy, mogą liczyć się z otrzymaniem grzywny w wysokości nawet 1500 euro (6800 zł). To kolejna odsłona koronawirusowego szaleństwa jakie dotknęło Włochy w związku z nadejściem tzw. czwartej fali.
Włoski rząd najwidoczniej pozazdrościł Francji pozycji lidera w wyścigu na najbardziej totalitarną odpowiedź na pandemię koronawirusa. Wchodzące w życie w październiku przepisy wzbudzają wiele kotrowersji; po objęciu kadr szkolnych, a potem wszystkich pracowników budżetówki obowiązkiem szczepień przeciw COVID-19 przyszedł czas na pracowników… firm prywatnych, czyli, jak mówi włoski minister zdrowia, „całego świata pracy”. Nie chcącym podporządkować się sanitarnemu reżimowi, rząd grozi dotkliwymi karami.
Nowe przepisy mają wejść w życie w połowie października. Na ich podstawie we wszystkich miejscach pracy we Włoszech będzie obowiązywał wymóg posiadania przepustki COVID-19, wystawianej na podstawie szczepienia, wyleczenia z zakażenia koronawirusem lub negatywnego wyniku testu. Ci, którzy nie przedstawią pracodawcy takiego zaświadczenia zostaną zawieszeni bez możliwości pobierania wynagrodzenia.
Wesprzyj nas już teraz!
Osoby, które mimo wszystko przyjdą pracy, muszą liczyć się z możliwością zapłacenia grzywny od 600 do 1500 euro (2700 zł – 6800 zł). Sankcja dla pracodawców wyniesie 400-1000 euro.
Poziom „wyszczepienia” wynosi we Włoszech 75 proc. Do otrzymania zastrzyku dopuszczone są osoby od 12. roku życia.
Źródło: interia.pl / własne PCh24.pl
PR