„Szefostwo MON nieoficjalnie wspiera pomysł degradacji byłego prezydenta. Problemem jest brak procedur” – informuje dziennik „Rzeczpospolita”. Sprawa nabrała nowego symbolicznego znaczenia po tym, gdy pośmiertnie na stopień generała awansowano Ryszarda Kuklińskiego.
Wpływ na ciążącą dziś na rządzących symbolikę miał nie kto inny jak właśnie gen. Wojciech Jaruzelski. To on mówiąc o – dziś generale – Kuklińskim zaznaczał, że „jeśli uznamy Kuklińskiego za bohatera, to znaczy, że my wszyscy jesteśmy zdrajcami”.
Wesprzyj nas już teraz!
O taką sprawiedliwość dziejową od lat zabiega dr Jerzy Bukowski z Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych. Teraz znalazł sojusznika w Ministerstwie Obrony Narodowej. Jak wskazał, minister Antoni Macierewicz miał zadeklarować, że zdegradowałby gen. Jaruzelskiego „choćby jutro”, gdyby miał ku temu podstawę prawną.
Przychylny inicjatywie jest też wiceminister obrony Bartosz Kownacki, który w wywiadach prasowych wspominał o tym, że ludzie, którzy byli zbrodniarzami reżimu komunistycznego, nie powinno być oficerami.
„Do degradacji oprócz woli politycznej są jednak potrzebne procedury. A ich brakuje. Z ustawy o powszechnym obowiązku obrony wynika, że stopnia wojskowego może pozbawić tylko sąd” – napisała „Rz”. Taką możliwość przełożonym wojskowych odebrano w 2003 roku, za rządów SLD.
Doprowadzenie do degradacji gen. Jaruzelskiego wymagałoby więc ustawowych zmian. Tych nie można wykluczyć, bowiem w obozie rządzącym nie brakuje głosów, że stopni wojskowych i emerytur powinni być pozbawieni „wszyscy, którzy służyli Sowietom”. Opozycja stoi na stanowisku, że tego rodzaju degradacje nie powinny być oddane w ręce polityków, bo jest to zadanie dla sądów i pionu śledczego IPN.
Źródło: „Rzeczpospolita”
MA