Osoby, które są mniej zamożne, których nie stać na najnowszy samochód, nie będą mogły swojego dziecka zawieźć do przedszkola, do szkoły, odwieźć bliskich do szpitala. Jednocześnie prezydent Trzaskowski pozwala na wjazd do miasta samochodom z silnikiem V8, czy V10, które emitują bardzo dużo gazów cieplarnianych i są tak samo nieekologiczne, jak te najstarsze samochody. To tak naprawdę jedno wielkie uderzenie w najuboższych pod płaszczykiem ekologii – w ten sposób plany stołecznego urzędu miasta skomentował wojewoda mazowiecki Tobiasz Bocheński.
Przedstawiciel rządu na Mazowszu wypowiedział się dla portalu DoRzeczy.pl.
Wesprzyj nas już teraz!
– To, co proponuje prezydent Trzaskowski, to strefa wykluczenia komunikacyjnego. Cały ten projekt sprowadza się do tego, żeby samochody z silnikiem diesla powyżej 13 lat i z silnikiem benzynowym powyżej 22 lat nie mogły wjeżdżać na teren strefy, która obejmuje centralne dzielnice jak Śródmieście, Żoliborz, Pragę Północ, ale nawet część Sadyby, czyli Mokotowa – zauważył Tobiasz Bocheński.
– Oznacza to, że osoby, które są mniej zamożne, których nie stać na najnowszy samochód nie będą mogły swojego dziecka zawieźć do przedszkola, do szkoły, odwieźć bliskich do szpitala. Jednocześnie prezydent Trzaskowski pozwala na wjazd do miasta samochodom z silnikiem V8, czy V10, które emitują bardzo dużo gazów cieplarnianych i są tak samo nieekologiczne, jak te najstarsze samochody – dodał wojewoda. – To tak naprawdę jedno wielkie uderzenie w najuboższych pod płaszczykiem ekologii – podkreślił.
Urzędnik zwrócił uwagę, że warszawski ratusz nie zaproponował żadnych wyjątków dla osób najuboższych, czy też niemogących obejść się bez auta. – To populistyczne rozwiązanie, które nie przystaje do obecnej rzeczywistości. Powinno być przyjęte, ale w innym kształcie. Poza tym ta strefa rozciąga się na gigantyczną połać miasta. Co innego, gdyby dotyczyła ścisłego centrum, gdzie jest wola władz miasta do wykluczenia ruchu z tej części. To jedna wielka strefa wykluczenia komunikacyjnego – ocenił Bocheński.
Wojewoda komentował warszawski skandal – nota bene możliwy dzięki prawu przeforsowanemu podczas rządów PiS – także na Twitterze.
„Wprowadzenie takiej strefy wykluczenia komunikacyjnego, która uniemożliwi wjazd pojazdom ze starszych roczników do ogromnej połaci miasta powinno być przedmiotem lokalnego referendum. Jak nie to, to co jest godne tej formy demokracji bezpośredniej w samorządzie?” – napisał.
„Możemy przeczytać, że miasto zamówiło sondaż na – uwaga! – 1020 mieszkańcach, którzy w niemal 70% są zwolennikami strefy (w tym 66% regularnych kierowców). Szkoda, że nie chwalą się rozmiarem konsultacji społecznych. Dla ciekawych 1020 osób to 0,06% mieszkańców stolicy. Chyba prawa nie powinno ustalać się na podstawie sondaży. Skoro jest tak wspaniale zróbmy referendum” – zachęcał Tobiasz Bocheński.
Strefy Czystego Transportu w polskich miastach powstają na mocy ustawy z 11 stycznia 2018 roku o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Jej artykuł 39 pozwala władzom miast liczących powyżej 100 tysięcy mieszkańców na tworzenie tzw. stref czystego transportu (SCT), czyli ograniczonego wjazdu.
Źródła: DoRzeczy.pl, Twitter, prawo.pl
RoM
Warszawa nie chce zostać w tyle. Projekt Strefy Czystego Transportu niczym „komunikacyjny armagedon”