Amerykański wpływowy magazyn „Foreign Affairs” alarmuje, że wojna Izraela z Hamasem wpływa na spadek poparcia Arabów dla USA i rozwiązania dwupaństwowego. Rośnie natomiast sympatia dla Iranu i zdecydowanej walki Palestyńczyków z Izraelem, aż do anihilacji tego państwa.
Grupa uczonych przeprowadziła badania pokazujące, jak zmienia się opinia pośród krajów muzułmańskich na temat wojny w Gazie, w której zginęło już ponad 18 tysięcy osób, wiele zostało rannych, zniszczono blisko połowę budynków mieszkalnych oraz ponad 100 obiektów kultury.
Wesprzyj nas już teraz!
Wojna wpłynęła na modyfikację stanowisk opinii publicznej w regionie. Zmiana przekłada się na negatywny stosunek do Stanów Zjednoczonych i wszystkich, którzy wspierają Izrael.
O ile jeszcze 7 października dominowały komentarze pozytywne i wskazywano na możliwość ocieplenia stosunków z Izraelem, o tyle już trzy tygodnie po wybuchu walk ocena zmieniła się diametralnie pośród sojuszników USA na Bliskim Wschodzie. Tych, którzy za namową Waszyngtonu w ciągu ostatnich kilku lat nawiązali więzi z Tel Awiwem.
Widać wzrost poparcia dla Iranu. Trzy tygodnie po atakach Najwyższy Przywódca Ali Chamenei uzyskał aprobatę porównywalną lub nawet przewyższającą ocenę saudyjskiego księcia koronnego Mohammeda bin Salmana i prezydenta ZEA Mohammeda bin Zayeda.
Wśród krajów muzułmańskich w szybkim tempie rośnie aprobata dla walk palestyńskich w związku z bezwzględnym postępowaniem izraelskich wojsk wobec cywili. Przykładowo, o ile przed wybuchem wojny sporo Tunezyjczyków popierało unormowanie relacji z Izraelem, o tyle kilka tygodni później bezwzględnie wzrosło poparcie siłowego rozwiązania konfliktu przez Palestyńczyków.
Zdaniem analityków, Stany Zjednoczone i ich regionalni sojusznicy będą mieli ogromne trudności z rozszerzeniem Porozumień Abrahamowych, normalizujących stosunki między kilkoma państwami arabskimi a Izraelem. Jednocześnie Amerykanie utracą przewagę w rywalizacji z wschodzącymi Chinami i odradzającą się Rosją. Nadto, ulegną ochłodzeniu stosunki z dotychczasowymi sojusznikami Waszyngtonu – Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi.
Od czasu wybuchu wojny w Gazie, oba kraje arabskie przyjęły u siebie prezydenta Rosji Władimira Putina.
„Rosnące poparcie dla zbrojnego oporu – czytamy w artykule zatytułowanym How the Israel-Hamas War Is Changing Arab’s Views – może mieć także niebezpieczne konsekwencje. Wojna z Hamasem nie doprowadziła jeszcze do szerszego konfliktu, ale Izrael musiał odeprzeć ataki Hezbollahu w Libanie, a Bliski Wschód i Afryka Północna, ogólnie rzecz biorąc, są podatne na niestabilność. Nietrudno sobie wyobrazić, jak obecna inwazja może nakręcić spiralę lub otworzyć drzwi do przyszłego konfliktu. Aby ustabilizować region, Izrael i jego sojusznicy muszą zatem znaleźć sposób na zakończenie tej wojny, a następnie szybko zwrócić się ku pokojowemu rozwiązaniu konfliktu izraelsko-palestyńskiego”.
Z przeprowadzonych przez ekspertów w ramach sondażu 1 146 wywiadów na terenie Tunezji – która ma być miarodajnym źródłem opinii, ze względu na duże zróżnicowanie ludności i pewne oddalenie od konfliktu – przed atakiem z 7 października 40 procent badanych miało pozytywną lub raczej pozytywną opinię o Stanach Zjednoczonych. Z kolei 56 procent osób wypowiedziało się na ich temat negatywnie.
Jednak w następstwie wojny w Gazie nastąpiła dramatyczna zmiana i jedynie co dziesiąty Tunezyjczyk zachował pochlebne zdanie na temat USA.
Przed wojną 56 procent mieszkańców tego kraju chciało zacieśnienia stosunków gospodarczych ze Stanami Zjednoczonymi. Trzy tygodnie później liczba ta spadła do 34 procent.
Prezydent USA Joe Biden nigdy nie był szczególnie popularny w Tunezji (poparcie na poziomie 29 procent przed 7 października). Jednak po rozpoczęciu kampanii wojennej przez Izrael i zapewnieniu prezydenta o bezwarunkowym udzielaniu wsparcia Tel Awiwowi – obecnie przychylne jest mu 6 procent społeczeństwa.
Dla Tunezyjczyków nawet sytuacja ekonomiczna w kraju nie jest istotna aż tak bardzo, co opór Palestyńczyków. Obecnie kwestia rozwoju gospodarczego ma znaczenie dla 4 procent. Kluczowe zaś jest rozwiązanie konfliktu izraelsko-palestyńskiego (wzrost z 24 do 59 procent).
Po 7 października Tunezyjczycy radykalnie zmienili swój stosunek do szeregu mocarstw regionalnych, preferując Iran kosztem na przykład Arabii Saudyjskiej, która normalizowała stosunki z Izraelem.
Teheran obecnie zyskuje wśród arabskiej opinii publicznej. Chamenei 17 października wezwał do zaprzestania bombardowania Gazy i nazwał działania Izraela „ludobójstwem”. Przed atakiem zaledwie 29 procent Tunezyjczyków pozytywnie oceniało politykę zagraniczną Teheranu. Kilka tygodni później poparcie wzrosło do 41 procent.
Obecnie niemal wszyscy Tunezyjczycy zgodnie negatywnie oceniają Izrael. Zaledwie statystyczny 1 procent popiera normalizację relacji z Tel Awiwem. Ponad połowa Tunezyjczyków uważa, że Palestyńczycy powinni prowadzić zbrojną walkę aż do osiągnięcia zwycięstwa i eliminacji państwa Izrael.
Analitycy obawiają się, że jeśli w innych państwach arabskich nastąpiła podobna zmiana opinii, walki na granicach Izraela mogą się nasilić. Te dramatyczne zmiany będą szczególnie widoczne w krajach położonych blisko konfliktu, gdzie trafiają palestyńscy uchodźcy, np. w Jordanii i Libanie. Znacznie wzrosło prawdopodobieństwo wybuchu większej wojny w regionie Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej.
W miarę kontynuowania bombardowań Gazy ryzyko to będzie tylko rosło i nawet po zakończeniu walk, region pozostanie bardziej niepewny. Młodzi ludzie nieprędko wymażą z pamięci okropności okupacji izraelskiej dotykającej tylu cywilów.
Amerykanie obawiają się napływu środków finansowych dla palestyńskich grup zbrojnych dążących do zniszczenia państwa Izrael. Wskazują ponadto, że jego bezpieczeństwo nie wzrośnie wskutek kontynuowania walk.
„Prosty fakt jest taki, że sprawa palestyńska pozostaje żywotnie ważna dla świata arabskiego i Izrael nie może mieć nadziei, że po prostu załatwi sprawę bombami. Kwestia ta nie straciła na znaczeniu dla nowego pokolenia. Pomimo tego, co mogło zakładać wiele zachodnich (i niektórych arabskich) stolic, Izrael nie będzie w stanie zawrzeć pokoju ze swoimi sąsiadami, dopóki Palestyńczycy nie będą mieli państwa. W ciągu zaledwie 20 dni poglądy Tunezyjczyków na świat zmieniły się w sposób, który rzadko zdarza się nawet w ciągu kilku lat. Nie ma drugiej kwestii w świecie arabskim, z którą ludzie czują się tak indywidualnie i emocjonalnie związani” – czytamy na stronie „Foreign Affairs”.
Co szokuje analityków, to „intensywność”, oddanie sprawie palestyńskiej, biorąc pod uwagę wewnętrzne wyzwania stojące przed Tunezją. Mimo niskiego PKB na mieszkańca, niższego nawet niż przed rewolucją w 2010 roku, mieszkańcy w dalszym ciągu są przeciwni – nawet w większym stopniu – nawiązaniu bliższych relacji gospodarczych ze Stanami Zjednoczonymi. Przedkładają międzynarodowe zaangażowanie w sprawę palestyńską nad dobrobyt.
„Jeśli Izrael i Stany Zjednoczone pragną prawdziwego pokoju ze światem arabskim – zamiast zimnego pokoju z represyjnymi reżimami, które rządzą większością tego świata – muszą zmienić swoją politykę. Muszą znaleźć sposób na zakończenie trwającej walki między Izraelczykami a Palestyńczykami. A to oznacza, że wszystkie te grupy muszą pilnie pracować na rzecz sprawiedliwej i godnej przyszłości dla narodu palestyńskiego, a konkretnie na rzecz rozwiązania w postaci dwóch państw. To jedyny sposób, aby zmienić serca i umysły sąsiednich społeczeństw i położyć kres cyklowi przemocy, który nęka Bliski Wschód od ostatniego stulecia” – puentują analitycy związani z Arab Barometer: Michael Robbins, Maryclare Roche, Amaney Jamal, Salma al-Shami i Mark Tessler.
Źródło: foreignaffairs.com
AS