22 kwietnia 2022

Wojna na Ukrainie dzieli amerykańskich analityków. Niektórzy chcieliby długiego konfliktu

(Fot. EPA/MIGUEL GUTIERREZ Dostawca: PAP/EPA.)

Wojna tocząca się na terytorium Ukrainy dzieli analityków amerykańskich, którzy postrzegają ją przez pryzmat własnych interesów. Jedni uważają, że powinno się respektować obawy Rosji i dążyć do jak najszybszego zakończenia konfliktu. Inni sugerują, że wojna potrwa wiele lat, a zwycięstwo Ukrainy jest kluczowe dla zachowania liberalnego ładu na świecie.

Z jednej strony panuje przekonanie, że Ameryka źle zrobiła, lansując swoją politykę rozszerzania demokracji na świecie i ignorując „strefę wpływów” Rosji. Część analityków wciąż apeluje, by wycofać się ze zbytniego zaangażowania w konflikt na Ukrainie i spróbować jak najszybciej doprowadzić do porozumienia z Rosjanami. Z drugiej są tacy, którzy sugerują, że dobrze byłoby, aby wojna trwałą długo, by zagwarantować zwycięstwo liberalnego porządku międzynarodowego.

Prof. Brendan Flynn, który wykładał w Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS) w Waszyngtonie, a obecnie na Oakland University w Rochester w stanie Michigan, w eseju „America’s Interest in Ukraine Is Not What You Think” [Interesem Ameryki na Ukrainie nie jest to, o czym myślisz] zamieszczonym na łamach „The National Interest” trzyma się linii analityków, którzy uważają, że jeśli „amerykańskie zobowiązania zagraniczne będą nadal przewyższać możliwości amerykańskiej potęgi, nieuniknionym skutkiem będą dodatkowe kryzysy i przyspieszony upadek” USA.

Wesprzyj nas już teraz!

Wskazuje, że w interesie Stanów Zjednoczonych jest, by jak najszybciej ułożyć stabilne relacje z Rosją. Przypomina za Johnem Mearsheimerem, iż Stany Zjednoczone prowadzą rewizjonistyczną politykę „aby uczynić z Ukrainy zachodni bastion na granicy z Rosją”. Krytykuje strategię, która obejmowała obietnice ewentualnego członkostwa Ukrainy w NATO, jednocześnie ignorując obawy Rosji dotyczące bezpieczeństwa.

Od 2000 r. amerykańscy teoretycy przestrzegali przed potencjalnym sojuszem rosyjsko-chińskim. Zdaniem Flynna, który specjalizuje się w relacjach USA z Chinami, „na Ukrainę należało patrzeć w kategoriach realpolitik, by utrzymać Rosję z boku”.

Jednak USA „motywowane liberalną ideologią i błędnymi założeniami sięgającymi końca zimnej wojny, postrzegały Ukrainę (i Gruzję) jako logiczny następny cel włączenia do ich demokratycznego systemu sojuszniczego. Jeśli historia by się skończyła, taka polityka byłaby logiczna”. Przyjmując idealistyczny tok myślenia można było dojść do wniosku, że włączenie Ukrainy, a w dalszej kolejności Chin, całego Bliskiego Wschodu i Rosji do kluczowych instytucji zachodnich mogłoby zaowocować powszechnym pokojem w demokratycznym świecie. Tyle, że takie myślenie jest zgubne i wyciągnięto złe wnioski ze zwycięstwa USA w zimnej wojnie.

Co więcej, atak Rosji na Gruzję niczego nie nauczył Amerykanów. Flynn pisze, że podczas szczytu NATO w Bukareszcie w 2008 r. powinna była zapalić się czerwona lampka, przypominająca, że wciąż liczą się strefy wpływów i że „polityka wielkich mocarstw pozostała żywa i ma się dobrze”.

Tymczasem to niezrozumienie interesu narodowego USA i przyjęcie rewizjonistycznego, interwencjonistycznego podejścia na całym świecie przez trzy dekady zaowocowało katastrofalnymi konsekwencjami dla Waszyngtonu. W Iraku duże wpływy wciąż zachował Iran. W Afganistanie powrócili do władzy talibowie. Wskutek wojny na Ukrainie dramatycznie pogorszyły się relacje Rosji z USA. Moskwa zwróciła się ku Pekinowi.

„Gdyby Stany Zjednoczone rozumiały swoje interesy na Ukrainie z perspektywy relacji amerykańsko-rosyjskich (i ostatecznie amerykańsko-chińskiej) – perspektywa, którą podzielał sam Joe Biden w odniesieniu do rozszerzenia NATO w 1997 r. – a nie z perspektywy ekspansji demokracji, obecnego kryzysu i tragedii humanitarnej można byłoby uniknąć. Zamiast doprowadzić do bardziej stabilnego, bezpiecznego i zamożnego świata, rewizjonistyczna polityka USA inspirowana ideologią liberalną przyniosła odwrotny skutek” – ocenia Flynn.

Potęga USA dalej słabnie, a Chiny rosną szybciej niż Ameryka. Amerykańskie Biuro Dyrektora ds. Rocznej Oceny Zagrożeń Wywiadu Narodowego w 2021 r. wymieniło Chiny jako zagrożenie numer jeden dla USA. A ponieważ ekonomia i demografia są głównymi źródłami władzy, niektórzy analitycy amerykańscy wieszczyli zagrożenie ze strony Chin już w latach 90., chociaż inni uczeni koncentrowali się na „wzmacnianiu, pogłębianiu i kodyfikowaniu liberalnego porządku politycznego”.

W 2000 roku część badaczy wskazywała, że plany tzw. ograniczonej ekspansji NATO ignorują największy przyszły problem bezpieczeństwa Zachodu, to jest potencjalny sojusz chińsko-rosyjski.

Flynn podkreśla, że szef dyplomacji rosyjskiej Siergiej Ławrow nie myli się, mówiąc, iż wojna na Ukrainie stawia pytanie o „prawny porządek świata”. Amerykańscy liberalni internacjonaliści tacy, jak Robert Kagan dążą do „utrzymania liberalnego porządku światowego”. Ale dziś przy słabnącej potędze amerykańskiej nie da się trzymać takiej strategii. Grozi ona kolejnymi kryzysami i przyspieszonym upadkiem potęgi USA, ze względu na rosnące zobowiązania, a malejącą siłę.

Dlatego też Flynn sugeruje rozpoczęcie strategicznego wycofywania się Ameryki ze zobowiązań, których nie jest już w stanie dotrzymać. Analityk przynagla Waszyngton do działań na rzecz ograniczenia skali katastrofy poprzez wspieranie rozmów pokojowych między Ukrainą a Rosją. Apeluje także o znacznie bardziej powściągliwą politykę zagraniczną.

Z kolei prof. Michael Kimmage z Katolickiego Uniwersytetu Ameryki, członek German Marshall Fund i planista, który pracował w sztabie planowania polityki w Departamencie Stanu USA w latach 2014-2016, gdzie odpowiadał za politykę wobec Rosji i Ukrainy uważa, że „w wojnie rosyjskiej na Ukrainie może nie być dyskretnego momentu zakończenia wojny”. Spodziewa się, że konflikt potrwa długo i jest to nawet w interesie Waszyngtonu. Ameryka zaś powinna skupić się na przekonaniu opinii publicznej do długotrwałego zaangażowania w wojnę.

W najnowszym eseju zamieszczonym w „Foreign Affairs” z prowokacyjnie brzmiącym tytułem: „What if the war in Ukraine doesn’t end?” [A co jeśli wojna w Ukrainie nie zakończy się?] wskazuje, że żadna ze stron nie osiągnie tego, co chce osiągnąć, a wojna ukraińska „może zapoczątkować nową erę konfliktów”.

Profesor wymienia korzyści płynące z długotrwałej wojny dla poszczególnych aktorów walk, a także wskazuje na konsekwencje globalne. Zauważa, że „chociaż Stany Zjednoczone i ich sojusznicy mają uzasadnione nadzieje i dążą do szybkiego zwycięstwa Ukrainy, zachodni politycy muszą również przygotować się na dłuższą wojnę”. Dodaje, że „maksymalne wsparcie militarne dla Ukrainy jest niezbędne niezależnie od trajektorii wojny”. Sankcje zaś wymierzone w Rosję, szczególnie w sektor energetyczny, z biegiem czasu doprowadzą do pożądanych zmian i upadku „rosyjskiej machiny wojennej”.

Kluczowe jest utrzymanie zainteresowania opinii publicznej wojną i jej poparcia dla niej, ponieważ od tego zależy „bezpieczeństwo europejskie i przyszłość wolnych społeczeństw”.

Profesor Kimmage sugeruje, że „gdyby Ukraina zwyciężyła, jej suwerenność stałaby się kluczowym precedensem dla rozwoju stabilnego, liberalnego porządku międzynarodowego”. Dlatego też „w żadnym wypadku Stany Zjednoczone i Europa nie powinny popychać Kijowa w stronę wynegocjowanego porozumienia. Nie powinni też blokować ugody, jeśli Zełenski wypracuje taką, która będzie do przyjęcia dla niego i ludności ukraińskiej. Ale to może nastąpić dopiero po latach walk. W międzyczasie przywódcy amerykańscy i europejscy muszą wyjaśnić opinii publicznej, jaka jest stawka – dla Ukraińców i dla świata – w tej wojnie” – czytamy.

Autor spodziewa się długotrwałego konfliktu i wielu zwrotów. Obawia się, by opinia europejska „nie znudziła się” tym, co się dzieje na Ukrainie i zechciała przez długi okres ponosić koszty pomocy dla Ukraińców. Radzi politykom w krajach wspierających Kijów, by w mniejszym stopniu „opierali swoje przesłania na hollywoodzkich scenariuszach, które promują natychmiastową satysfakcję, a bardziej na wojennych przemówieniach brytyjskiego premiera Winstona Churchilla, które zalecały wytrwałość i nigdy nie obiecywały szybkiego zwycięstwa”.

Tłumaczy, że „Kijów doświadczy wielu niepowodzeń w wojnie, która będzie miała daleko idące konsekwencje strategiczne, polityczne i humanitarne”. Także „Stany Zjednoczone i ich sojusznicy muszą przygotować się na wsparcie Ukrainy na dłuższą metę” – konkluduje.

Źródło: nationalinterst.com, foreignaffairs.com

AS

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(19)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 148 260 zł cel: 300 000 zł
49%
wybierz kwotę:
Wspieram