Rok 2021 upłynął pod znakiem walki raczej o dobra doczesne i swobody obywatelskie pojęte w duchu liberalizmu, niż upominania się o katolicką naukę społeczną. Nie jest tajemnicą, że w obliczu wspólnego wroga jednoczymy się pomimo różnic. Tak też dzieje się podczas tzw. pandemii koronawirusa. Ale wraz rozpoczętym nowym rokiem czas zadać sobie pytanie o doktrynalne podstawy naszego sprzeciwu – czy oby na pewno wolność, o którą walczymy, to wolność katolicka?
Wśród najbardziej wymownych przykładów sanitarnego zamordyzmu pozostaje ten najbliższy nam czasowo i geograficznie. I tak huczało pod koniec ubiegłego roku na temat „paniki sznyclowej” w Austrii. Okazało się, że bez uprzedzenia władze tego niegdyś katolickiego kraju zapowiedziały wprowadzenie ciężkiej formy segregacji sanitarnej i totalnego zamknięcia życia publicznego dla osób „niezaszczepionych”. Larum podnieśli Austriacy słysząc, że bez „przepustki covidowej” ich ulubiona restauracja odmówi zaserwowania im narodowej potrawy – pokaźnego cielęcego kotleta. I jak na zawołanie, pod punktami szczepień ustawiły się kilometrowe kolejki, a w sam pierwszy weekend po ogłoszeniu nowych zasad „wyszczepieniu” poddawało się pięć razy więcej osób niż dotychczas.
Sznycel pozostaje tu symboliczny. Tak niewiele potrzeba, by człowiek postawił pod znakiem zapytania przywiązanie do wolności, które deklarował jeszcze dzień wcześniej. Ale czy chodzi tylko kawałek mięsa? Oczywiście, że nie. Na szali jest nie tylko zachowanie dawnego stylu życia, skoro przyjęcie zastrzyku (niosące z sobą ryzyko poważnych powikłań) stało się warunkiem dalszego podejmowania pracy, czyli zapewnienia bytu rodzinie. Niezależnie od dramatycznego wyboru pomiędzy przymusową eksperymentalną iniekcją a społeczną banicją, pozostaje pytanie o głębsze uzasadnienie ewentualnego prawa do sprzeciwu wobec ukazów władzy.
Wesprzyj nas już teraz!
Świadectwo arcybiskupa Vigano
W rozważaniu tych kwestii w sukurs przychodzi nam jeden z dosłownie kilku hierarchów Kościoła, którzy otwarcie wyrażają krytyczne spojrzenie na bieżące wydarzenia. Abp Carlo Maria Viganò skierował list do Szwajcarów, którzy zgromadzili się w listopadzie na tłumnych manifestacjach przeciwko segregacji sanitarnej. Idący pod prąd pasterz zadał niezwykle ważne pytanie na temat motywów sprzeciwu, jednocześnie sygnalizując zagadnienie katolickiego pojęcia wolności, nieobecne w większości narracji na temat Covida.
„Arcybiskup występuje jak dawni wielcy papieże i prałaci, przemawiając do grupy protestujących, którzy prawdopodobnie nie są katolikami. Pochwala ich za sprzeciw wobec pandemicznej tyranii, ale rzuca im także wyzwanie. Nie ignoruje przyczyn, które są głębsze niż szukanie wolności dla niej samej. Ostrzega tłum: «Bo jeżeli chcecie mieć jedynie swobodę robienia tego, co wam się podoba, wasza demonstracja nie ma sensu»” – pisał Brian M. McCall, wydawca portalu Catholic Family News, który jako pierwszy otrzymał treść listu.
Abp Viganò z bezwzględną przenikliwością wskazał, że za protestem stoi liberalistyczne pojęcie wolności. „Czy zdecydowaliście się zaprotestować, ponieważ wolność niepoddawania się kontroli zdrowia jest tą samą wolnością, w imię której wierzycie, że macie prawo zabijać dzieci w łonie matki, osoby starsze i chore leżące w szpitalnych łóżkach? Czy to ta sama wolność, która legitymizowałaby związki homoseksualne i teorię gender? Czy to jest wolność, do której odwołujecie się? Wolność obrażania Prawa Bożego, bluźnienia Jego imieniu, łamania prawa naturalnego, które wypisał w sercu każdego człowieka?” – pytał.
Taka wolność – czy to zjedzenia sznycla za „pozwoleniem” rządu, czy też dokonania „legalnej” aborcji – jest w rzeczywistości iluzją, tworem ideologicznym, jak wskazuje konserwatywny purpurat, który daje ludziom pozór swobody, a jednocześnie utrzymuje ich w podporządkowaniu możnym tego świata. To nie jest wolność ugruntowana w uznaniu praw, jakie Bóg nadał stworzeniu. „To licencja, to libertynizm” – podkreślił były nuncjusz apostolski w USA – to swoboda oderwana od kontekstu porządku naturalnego i przeżywana tak „jakby Boga nie było, jakbyście nie musieli stanąć przed Nim w dniu sądu”.
Czym jest prawdziwa katolicka wolność?
Magisterium Kościoła od zawsze potępiało takie rozumienie wolności, a papieże w duszpasterskiej trosce o zdrową formację Chrystusowej trzody wskazywali zagrożenia płynące z liberalnego pojęcia wolności. Do takiego rozumienia nawiązuje abp Viganò pisząc, że „prawdziwa wolność to umiejętność działania w granicach dobra” i podkreślając, że to jest wartość, która wedle słów Pana prawdziwie wyzwala człowieka.
Swobodzie od wszelkiego zewnętrznego przymusu katolicka nauka nadaje miano wolności fizycznej. Kościół podkreśla jednak, że taka wolność w stopniu doskonałym przynależy jedynie Bogu, ponieważ tylko on jest sam dla siebie warunkiem bytu i jest nieskończenie dobry. Inaczej rzecz ma się z wolnością człowieka, który przez grzech pierworodny ma skłonność do zła, nawet na własną szkodę. Wolność wtedy staje się wartością, kiedy służy osiągnięciu obiektywnego dobra, a nie przez sam fakt, że człowiek realizuje taką możność wynikającą z wolnej woli. Dlatego też Pan Bóg, jak przypomina Leon XIII w encyklice Libertas, postanowił tę wolność „stosownymi pomocami i obronami wzmocnić”, to znaczy umieścić ją w ramach prawa naturalnego i prawa stanowionego przez władzę, które powinno być odbiciem tego pierwszego.
„Natura więc wolności ludzkiej” – tłumaczy Ojciec Święty – „wymaga posłuszeństwa jakiemuś najwyższemu i wiecznemu rozumowi, który niczym innym nie jest, jak powagą Boga nakazującego, wzbraniającego”. „Najbardziej sprawiedliwe to władanie Boga nad ludźmi ani nie niweczy wolności, ani jej jakkolwiek nie uszczupla, opiekuje się raczej nią i doskonali. Dążyć bowiem do celu swego i tenże osiągnąć, to prawdziwa wszystkich stworzeń doskonałość: najwyższym zaś celem, ku któremu zwracać się powinna wolność człowieka, jest Bóg” – dodaje błogosławionej pamięci Namiestnik Pański, który położył tak wielkie zasługi dla ugruntowania katolickiej nauki społecznej i walki z błędami liberalizmu. Warto pamiętać o tej podstawowej prawdzie, że autentyczna wolność, to wolność czynienia dobra, podczas gdy grzech czyni nas niewolnikami zła.
Konstytutywną dla tych rozważań jest też nauka, iż każda władza pochodzi od Boga. Oczywiście, jak naucza m. in. św. Tomasz z Akwinu, w uzasadnionych przypadkach mamy możliwość, a nawet obowiązek przeciwstawienia się woli władcy, ale co do zasady posłuszeństwo leży tu w dziedzinie obowiązków moralnych. Rozważając kwestię reżimu sanitarnego, należy zadać pytanie, czy władza państwowa dba o dobro wspólne, czy też – jak sugeruje konserwatywna strona sporu – realizuje globalistyczną agendę zniewolenia obywateli i sprzyja interesom skorumpowanej oligarchii? Weryfikacja takiego poglądu otwiera dopiero drogę do rozważań na temat granic dopuszczalnego, czy wręcz moralnie wskazanego, sprzeciwu.
Kolejnym niezbywalnym kontekstem wolności jest prawda. Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli – mówi Pan. Jak objaśnia równie zasłużony w walce ze zbuntowanym przeciwko Bogu światem Czcigodny Sługa Boży Pius XII, „Kościół katolicki to społeczeństwo doskonałe, którego fundamentem jest prawda Wiary, nieomylnie objawiona przez Boga. Dlatego to, co z tą prawdą niezgodne, w konieczny sposób jest błędem, tych samych zaś praw, które przedmiotowo przynależą prawdzie, nie można przyznać błędowi. Wolność myśli i sumienia ma więc istotną granicę, a jest nią prawdziwość Bożego Objawienia”.
Na tych dwóch fundamentach – na prawie naturalnym i na objawieniu zawartym w Tradycji Kościoła i w Piśmie Świętym – zasadza się prawdziwa wolność człowieka, o której pokrótce przypomniał abp Carlo Maria Viganò.
„Liberalizm jest więc prostą i zupełną negacją nauki katolickiej, głoszącej panowanie Boga we wszystkich tych sferach, w których błąd liberalistowski głosi niepodległość człowieka. Nowa ta herezja podkopuje nie ten już lub ów artykuł wiary, ale samą wiary podstawę; w gruncie rzeczy zaprzecza ona wszelką prawdę, skoro przyznaje rozumowi prawo wyznawania wszelkiego błędu: jest to zupełny i radykalny antychrystianizm” – czytamy w znakomitej przedwojennej Encyklopedii kościelnej wydanej przez ks. Michała Nowodworskiego.
Dobrze jeżeli nie jesteśmy skłonni ulec presji globalistów za symbolicznego kotleta, ale i tak powinniśmy zadać sobie pytanie: Czy walczę o prawdziwą wolność czy też o liberalne mrzonki, które od czasu Rewolucji Francuskiej infekują umysły, niszcząc chrześcijańsko-klasyczną cywilizację? I jak idziemy za tą narracją, to posłuchajmy pouczenia abp. Viganò, który zwraca uwagę, że walka z obłędnymi pomysłami globalistów, to starcie, w którym nie pokonamy wroga ludzkimi siłami. To „epokowa bitwa, w której stawką są losy ludzkości jako całości oraz każdego z nas z osobna, zarówno w czasie, jak i w wieczności”.
Filip Obara