Centrum Analizy Polityki Europejskiej (CEPA) – założony w 1983 roku w Waszyngtonie i dysponujący oddziałami w Londynie oraz Brukseli think tank, który działa na rzecz „zapewnienia silnego i demokratycznego sojuszu transatlantyckiego”, domaga się natychmiastowego stworzenia europejskich sił obronnych. Są one, zdaniem analityków, potrzebne, by… wspomóc Ukrainę.
Ben Hodges, Alexander Crowther i Jahara „Franky” Matisek we wspólnym apelu zamieszczonym 4 marca na stronie CEPA piszą, iż „przywódcy kontynentu muszą działać zdecydowanie, aby zapobiec złemu pokojowi, który mógłby podważyć suwerenność Ukrainy, ośmielić Rosję i zagrozić sojusznikom z NATO”.
Hodges to były oficer armii amerykańskiej, który dowodził w USA i w Europie. Crowther to starszy pracownik naukowy spoza rezydentury w Transatlantic Defense and Security Program w Center for European Policy Analysis, profesorem praktyki cybernetycznej na Florida International University. Prowadzi też badania dla Swedish Defense University. Był m.in. specjalnym asystentem Naczelnego Dowódcy Sojuszniczego w Europie (SACEUR) i starszym politologiem w RAND Corporation. Specjalizuje się w sprawach NATO i polityce europejskiej oraz cybernetycznej, strategii i niekonwencjonalnych formach konkurencji. Z kolei Matisek to podpułkownik, profesor wojskowości związany w US Naval War College, członek Non-Resident Fellow z 2023 r. w Irregular Warfare Initiative (wspólna inicjatywa Princeton’s Empirical Studies of Conflict Project i Modern War Institute West Point) oraz badacz Minerva w Departamencie Obrony USA. Autor ponad 80 artykułów i esejów w recenzowanych czasopismach i publikacjach poświęconych strategii, wojnie i pomocy w zakresie bezpieczeństwa. Służył w Afganistanie i wykładał m.in. w Military and Strategic Studies Department w US Air Force Academy.
Wesprzyj nas już teraz!
Można powiedzieć, że trzech autorów ekspertów związanych blisko z wojskowością, od lat udzielających rad unijnym instytucjom, korzystając z unijnych grantów zasugerowało, że bezpośrednie negocjacje USA prowadzone z Moskwą, jednocześnie krytykowanie Ukrainy, a nawet ochrona Rosji w ONZ wskazują, iż „USA odsuwają na bok swoich europejskich sojuszników”.
Co więc powinna zrobić Europa? Wojskowi nalegają na natychmiastowe wysłanie wojsk państw europejskich na Ukrainę, nawet bez wsparcia wojskowego Stanów Zjednoczony, by zapewnić Kijowowi bezpieczeństwo i zmienić układ sił negocjacyjnych.
Analitycy chcą, by Europejczycy natychmiast zmobilizowali swoje siły, zwiększyli gotowość wojskową i inwestycje w broń oraz amunicję. Straszą, że wszelkie wahania w tym zakresie jedynie ośmielą Rosję. Ich zdaniem zawsze bowiem tak się działo w przeszłości.
„Jeśli europejscy przywódcy nie podejmą działań, negocjacje administracji Trumpa z Moskwą mogą zagrozić suwerenności Ukrainy i długoterminowemu bezpieczeństwu Europy” – przekonują.
Autorzy tekstu wskazują na zmianę nastawienia administracji Trumpa do Rosji, chwaląc ubiegłoroczne propozycje prezydenta Francji aby wysłać siły europejskie na Ukrainę, a także „gotowość” premiera Wielkiej Brytanii Keira Starmera do wysłania tak zwanych sił bezpieczeństwa.
Analitycy wskazują, że pierwotny sprzeciw Niemiec i niepewność polskiego premiera Donalda Tuska co do wysłania bezpośrednio polskich żołnierzy na Ukrainę – chociaż oferuje wsparcie logistyczne i polityczne – musi być przełamana w obecnej sytuacji.
Nie wystarczy już jedynie szkolenie sił ukraińskich poprzez Misję Wsparcia Wojskowego Unii Europejskiej (EUMAM) i inicjatywy kierowane przez Wielką Brytanię. Niewystarczające są również ewentualne 30-tysięczne wielonarodowe siły pokojowe UE, które miałyby trafić na Ukrainę w celu utrzymania stabilności jakiegokolwiek porozumienia o zawieszeniu broni.
Europejscy przywódcy mieliby dać gwarancje suwerenności i bezpieczeństwa Ukrainy tylko dzięki mocnej obecności wojskowej. W przeciwnym razie Rosja złamie kolejne porozumienia, jak np. umowy Mińsk I i Mińsk II.
Wojskowi postulują wysłanie sił każdego rodzaju, zapewniając siły powietrzne, lądowe i morskie, platformy wywiadowcze, obserwacyjne i rozpoznawcze (ISR), a także pokaźne środki obrony przed wojną elektroniczną.
„Kilka z tych możliwości normalnie zagwarantowałyby Stany Zjednoczone, jednak biorąc pod uwagę obecne okoliczności, Europa musi być przygotowana na wygenerowanie tych zasobów, ponieważ nie może już całkowicie polegać na wsparciu USA przeciwko Rosji” – czytamy.
Wojskowi dodają, że Stany Zjednoczone mogłyby ewentualnie zapewnić „część, ale nie całe wsparcie, którego potrzebuje Europa”, a „Francja i Wielka Brytania w szczególności byłyby w najlepszej pozycji, aby zgromadzić siły bezpieczeństwa w formie Wzmocnionych Sił Stabilizacyjnych na Ukrainie (ESF-U)”.
Europejczycy muszą także dokładnie ustalić zasady zaangażowania.
Analitycy wskazują, że „potencjalny ESF-U powinny obejmować pięć brygad pancernych i zmechanizowanych wspieranych przez oddział dronów, śmigłowców szturmowych, samolotów transportowych i myśliwców”. Siły te miałyby odstraszać i „wspierać ukraińskie wojska wzdłuż zdemilitaryzowanej linii kontaktowej, minimalizując bezpośrednie prowokacje rosyjskie, a jednocześnie sygnalizując europejską gotowość do wzięcia na siebie ciężaru obrony Europy, z Ameryką lub bez niej”.
UE powinna zapewnić logistykę, wywiad i wsparcie bojowe. „Rozszerzenie EUMAM na Ukrainę stanowiłoby kluczowy krok w kierunku zapewnienia strategicznej autonomii Europy i przyspieszenia harmonogramów szkoleń. Biorąc pod uwagę niechęć Amerykanów do wysyłania sił lądowych, Waszyngton mógłby nadal wnieść wkład w postaci zdolności ISR” – wyjaśniają wojskowi.
Zdając sobie sprawę z niemożności zapewnienia wystarczającego personelu wzdłuż długiej „linii kontaktowej” (1200 km) analitycy piszą o utworzeniu strefy zdemilitaryzowanej takiej, jak między Koreą Północną a Południową z placówkami, czujnikami, minami i obserwatorami na całym froncie.
Dodatkowo Europa miałaby stworzyć strefę zakazu lotów lub nadzoru powietrznego nad kluczowymi terytoriami Ukrainy, by odstraszać rosyjskie ataki powietrzne. F-35, Typhoony i Gripeny miałyby chronić krytyczną infrastrukturę Ukrainy, a zintegrowany system obrony powietrznej, obejmujący amerykańskie systemy Patriot i francusko-niemieckie systemy SAMP/T, radar dalekiego zasięgu i technologię przeciwdziałania dronom, miałby chronić Ukrainę przed rosyjskimi atakami rakietowymi i dronami.
Wojskowi ostrzegają, że brak europejskiej reakcji jedynie ośmieli Rosję do dalszego destabilizowania bezpieczeństwa naszego kontynentu.
Kwestia wysłania europejskich sił na Ukrainę to w ich przekonaniu „nie jedynie symboliczny gest”, lecz „strategiczna konieczność”. Uznają, że w obliczu wycofywania się USA „Wielka Brytania i jej europejscy sojusznicy muszą przewodzić wysiłkom na rzecz ratowania Ukrainy i tego, co pozostanie z powojennego systemu opartego na zasadach”.
W przeciwnym razie powrócimy do polityki wielkich mocarstw z XIX wieku, polityki równowagi sił potężnych państw, co będzie sprzyjało rozwojowi nacjonalizmu, zbrojeniu i walce o zabezpieczenie zasobów.
Autorzy namawiają więc do zawierania różnych sojuszy, utworzenia sieci obrony cybernetycznej i zwiększenia wymiany informacji wywiadowczych, by „przeciwdziałać rosyjskim kampaniom dezinformacyjnym”.
Wojskowi oczekują nacisku Europejczyków na integrację Ukrainy z NATO lub co najmniej członkostwo w UE, aby „zapewnić gwarancje bezpieczeństwa na mocy artykułu 42.7 Traktatu o Unii Europejskiej. Chociaż artykuł ten jest uważany za słaby, Bruksela mogłaby zaostrzyć jego brzmienie, aby dać Ukrainie niemal wystarczającą gwarancję bezpieczeństwa” – czytamy.
Ekspedycja wojsk na Ukrainę miałaby być także testem dla europejskiej zdolności do delegowania swoich sił w inne regiony świata.
Wojskowi kończąc apel, zaznaczają: „W obliczu walki Ukrainy o przetrwanie przywódcy europejscy muszą zadbać o to, aby nie byli jedynie widzami, lecz aktywnymi uczestnikami kształtowania bezpieczeństwa swojego regionu. Bez natychmiastowych i trwałych zobowiązań wojskowych same fundamenty Europy są zagrożone. Czas na debatę minął. Europa musi działać”.
Nalegania analityków CEPA pojawiają się w czasie, gdy inni amerykańscy eksperci wskazują wyraźnie, iż Europa – bez wsparcia amerykańskiego – nie jest w stanie sformułować i wysłać sił pokojowych.
Emma Ashford związana z Georgetown University napisała na łamach magazynu „Foreign Affairs” w ub. miesiącu, że wysłanie żołnierzy europejskich na Ukrainę ani nie zakończy wojny, ani nie zapobiegnie wybuchowi następnej. Profesor podkreśla, że Kijów sam powinien zatroszczyć się o swojej bezpieczeństwo, a sojusznicy NATO powinni powrócić do polityki odstraszania Rosji.
Analityk zasugerowała również, że „członkostwo Ukrainy w NATO pozostaje mało prawdopodobne w perspektywie długoterminowej i nieprawdopodobne w perspektywie krótkoterminowej”. Wynika to ze sprzeciwu części członków sojuszu, a wojna dodała kolejne przeszkody.
Źródła: cepa.org, PCh24.pl
AS